piątek, 23 września 2016

40. Louis

- O której będziesz? - zapytałam zalewając torebkę herbaty wodą.
- Będę przed 20. Muszę już iść. Pa skarbie. - powiedział po czym obdarowany codziennym buziakiem wyszedł z domu. I co ja będę robić cały dzień? Danielle w trasie, podobnie jak Perrie. Boże co ja będę robić? Dobra zacznę od śniadania a potem się zobaczy.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej jogurt, który przelałam do miseczki. Wrzuciłam ulubione musli i z naczyniem i łyżką w ręku usiadłam w salonie. Włączyłam telewizor i po chwili na ekranie pojawił się jakiś program na kanale muzycznym. Znowu ploty!  Westchnąłam na widok pojawiającego się tytułu. Stałe tematy, czyli aktorzy, filmy, piosenkarze, płyty, celebryty ( jakby to powiedział Harry) i inne takie. Nic ciekawego. Już chciałam przełączyć lecz moją decyzję zmieniły słowa prezenterki.
- Wczoraj wieczorem w jeden z londyńskich restauracji dziennikarze przyłapali członka zespołu One Direction - Louis'a Tomlinson'a z jego narzeczoną (TI) (TN). Czyżby rozpoczęły się przygotowania do ślubu?- oni wszystko wychwycą. Dotknęłam dłonią kamienia na pierścionku. Jest taki piękny. Z uśmiechem wstałam i odniosłam do kuchni miseczkę którą szybko umyłam. 9, co by tu porobić?  Po wejściu do łazienki już wiedziałam co będę robić. Pomieszczenie,  z którego korzystał Lou wyglądało jakby przeszedł po nim huragan. Na widok rozbitej na kafelkach buteleczce po wodzie toaletowej na usta sunęło mi się - co on tutaj robił?

Gdy łazienka wyglądała tak jak przed wejściem do niej Louis'a postanowiłam ogarnąć też inne pokoje. Sypialnia, garderoba, kuchnia, salon. Dom błyszczał gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Lou .....

Hej kotku!
Będę o 20. 

Tęsknię :*

Szybko mu odpisałam i usiadłam na wielkim fotelu. Przygotuję kolację. Popędziłam do łazienki. Umyłam się po czym owinięta miękkim ręcznikiem udałam się do garderoby. Założyłam komplet białej bielizny po czym rozpoczęłam poszukiwania idealnego stroju na dzisiejszą niezadowalającą pogodę. W końcu wybrałam białą koszulę z długim rękawem, czarne jeansy i marynarkę. Do tego ubrałam również czarne trampki slip on. Usiadłam przy toaletce i zrobiłam makijaż podkreślając przy tym czerwoną szminką usta. Moje falowane włosy przeczesałam dłonią, na lewy nadgarstek założyłam zegarek z dużą ozdobną tarczą. Gotowa szybko znalazłam ulubioną dużą torebkę ( która swoją drogą ostatnio często zmieniała swoje położenie bez mojej wiedzy) i spakowałam do niej potrzebne rzeczy. W holu wzięłam do ręki kluczyki i włożyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. Wiem, że nie świeci słońce ale lubię je nosić. Podobnie jak czapki gdy nie jest zimno. Zamknęłam dom na klucz po czym szybko wsiadłam do mojego cudeńka. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i dołączyłam do ruchu. Po kilkunastu minutach zaparkowałam na podziemnym parkingu i ruchomymi schodami wyjechałam na piętro. Włosami zasłoniła delikatnie twarzy aby nikt mnie nie rozpoznał. Z racji, że w tej galerii Tesco było jedynym sklepem spożywczym udałam się tam najpierw. Pchają wózek wchodziłam w kolejne kolejki w poszukiwaniu produktów na kolację. Gdy wszystkie potrzebne składniki (+ 1000 rzeczy wziętych tak przy okazja) były w wózku ruszyłam do kasy. Zapłaciłam i wzięłam do rąk reklamówki, po czym ruszyłam do samochodu. A teraz módlmy się aby te reklamówki nie pękły 4 metry przed samochodem.

Tym razem miałam szczęście i wszystko dotarło do pojazdu w całości. Z racji wczesnej godziny postanowiłam skorzystać z okazji i pobuszować po sklepach. Było to dobrą decyzją gdyż wzbogaciłam swoje zapasy o nowe kosmetyki, dodatkowo kupiłam Louis'owi nową wodę toaletową. Nie wiem, czy wy też tak macie ale ja kocham wąchać męskie perfumy i tym podobne. One mają to coś w sobie.

W jednym ze sklepów natrafiłam na cudowną czarną, koronkową sukienkę. Była piękna. Okazało się, że została ostatnia. I to mój rozmiar. Uradowana zmierzyłam i mogłam śmiało stwierdzić, że dziś z Lou zaszalejemy w nocy. Zapłaciłam i zważając na późną godzinę wróciłam do domu. Po przebraniu się w dresy zbiegłam do kuchni i rozpoczęłam gotowanie. Postawiłam na makaron z sosem i kurczakiem. Wiem, że to danie według niektórych na obiad rodzinny, lecz Lou je uwielbia. Ja zresztą też. Tak więc przygotowanie go będzie idealnym pomysłem. Postanowiłam również przygotować ciasto marchewkowe, również z myślą o Tomlinson'ie. Ponieważ jego pieczenie trwa najdłużej zaczęłam od niego.

Zegar wskazywał 19:10. Wszytko było gotowe. Na subtelnie przystrojonym stole stały zapalone świeczki, kwiaty, zastawa i dwa kieliszki. Tuż obok nich godnie prezentowała się butelka naszego ulubionego wina. Zasunięte okna i przygaszone światło w niektórych pokojach dodawało romantyczność i tajemniczości. Powolnym krokiem podeszłam do wiszącego w holu lustra. Sukienka, którą dzisiaj kupiłam idealnie prezentowała się czarnymi szpilkami i makijażem z czerwoną szminką na ustach. Postawiłam włosy i użyłam ulubionych perfum. Całość prezentowała się znakomicie. Zauważając na zegarze 19:45 wróciłam do kuchni. W piekarnika wyciągnąłam blachę i odłożyłam aby ostygło. Ostatni raz spróbowałam sosu. Wyśmienity! Aby zająć sobie czas oczekiwania na Lou usiadłam w salonie przed telewizorem. Włączyłam go i rozpoczęłam wędrówkę w poszukiwaniu czegoś sensownego.

Jak to możliwe, że mając 300 kanałów nie ma na nich nic ciekawego. Aby bardziej się nie denerwować i zadbać o zdatności do korzystania z przycisków pilota zostawiłem na odcinku jakiegoś dennego serialu. Odruchowo spojrzałam na zegarek. 8:20. Gdzie on jest? Wzięłam do ręki telefon i odszukałam go w liście kontaktów, po czym podjęłam próbę połączenia się z nim. Pierwszy sygnał... , drugi..., trzeci...,czwarty i nic. Zadzwoniłam kilka razy jednak zawsze zgłaszała się poczta głosowa. Zdenerwowana zaczęłam dzwonić do chłopaków. Również nie odbierali. Co jest?


 Obiecał, że wróci wcześniej. Jest już 22:30. A jego dalej nie ma. A może on mnie zdradza? Po 5 latach związku w tym 2 narzeczeństwa? Może mu się wzbudziłam. Z resztą czemu ja się dziwię. Nie wyglądam jak te wszystkie dziewczyny z pierwszych stron czasopism. O takim wyglądzie mogę sobie pomarzyć. - biłam się ze swoimi myślami co chwila spoglądając na stojącą na nadal przystrojonym stole butelkę wina. Wypić czy nie? Oto jest pytanie.
Wstałam zapłakana z sofy i podeszłam do stołu. Do ręki wzięłam butelkę i ruszyłam do kuchni. Wyciągnąłam korkociąg. Po kilkuminutowym siłowaniu się z nim udało mi się otworzyć butelkę. Brać kieliszek czy nie? A co tam będę się przejmować. Przyłożyłam do ust butelkę i po chwili po moim przełyku rozniósł się smak mojego ulubionego wina. Nie ma to jak upić się winem.


(TI) mnie zabije. Miałem być o 20, a jest kilka minut po północy. Dlaczego dałem się namówić chłopakom. Zajebiście, jeszcze mi się telefon rozładował, a moje kochanie na pewno dzwoniło wiele razy.
Zaparkowałam w garażu po czym wszedłem do domu. Wszędzie było ciemno. Zdjąłem buty i marynarkę. Klucze rzuciłem na komodę i zamknąłem wejściowe drzwi. Następnie udałem się w głąb domu. Wszędzie było ciemno. Co się dziwisz idioto jest po północny! Zapaliłem w kuchni światło i w ciągu sekundy miałem ochotę zabić samego siebie. Na stole leżała zastawa, kilka świeczek i kieliszki. Na blacie kuchennym leżał garnek z sosem. Obok makaron, i ciasto jeszcze nie wyciągnięte z blachy. Jakim jestem idiotą! (TI) zrobiła dla nas kolację, a ja nawet nie zadzwoniłem żeby jej powiedzieć, że chłopaki wyciągnęli mnie na miasto. W oczy rzuciła mi się butelka po winie. Naszym ulubionym. Poszedłem i wziąłem ją do ręki. Pusta. Poszedłem do salonu. Otwarty barek, a na ziemi 2 inne butelki. Jedna po winie w połowie pusta, druga po polskiej wódce którą dostaliśmy od rodziców (TI) - pusta. Co ja na robiłem! Przetarłem dłonią twarz i postanowiłem trochę tutaj ogarnąć. Gdy doprowadziłem parter do porządku udałem się na piętro. Pierwsze drzwi na prawo otworzyły się za sprawą naciśnięcia klamki. W pokoju również panowała ciemność. Aby nie obudzić mojego skarba podszedłem do szafy i jak najciszej wyciągnąłem spodnie dresowe, koszulkę i czystą bieliznę. Poszedłem do łazienki i już po chwili stałem pod strumieniem ciepłej wody. Jestem idiotą. Ja Louis Tomlinson jestem dupkiem i idiotą. Gdy woda przestała mnie relaksować wyszedłem spod prysznica i przebrałem się. Wróciłem do sypialni, a mój wzrok spoczął na elektronicznym zegarze. 2:58. Położyłem się na łóżku i chciałem sprawdzić czy przypadkiem nie obudziłem (TI). Odwróciłem głowę i zauważyłem, że miejsce obok mnie jest puste. Zerwałem się i popędziłem w poszukiwaniu mojej narzeczonej. Łazienka, garderoba, na dole na pewno jej nie ma. Balkon? Też nie. Gabient, nie. Zostało mi ostatnie pomieszczenie. Pokój gościnny na końcu korytarza. Uchyliłem delikatnie drzwi i wszedłem do pomieszczenia, oświetlonego lampką nocną. Na łóżku leżało moje kochanie. Miała na sobie szpilki, śliczną sukienkę i rozmazany makijaż. Płakała. Przeze mnie. Idiota, idiota, idiota. Zgasiłem lampkę i delikatnie położyłem się na łóżku. Leżenie na plecach nigdy nie pozwalało mi zasnąć więc przekręciłem się na prawy bok co wywołało ruch dziewczyny. Myślałem, że się obudziła. Ta jednak odwróciła głowę w moją stronę i przytuliła do siebie trzymaną kurczowo poduszkę. Moją poduszkę. Boże, co ja zrobiłem? Chwilę wpatrywałem się w twarz (TI) po czym zamknąłem oczy. Na pewno przyszła tutaj specjalnie. Nie chciała spać w naszej sypialni. Gdyby alkohol naprawdę bardzo zadziałał to zasnęłaby na kanapie lub nie doszłaby dalej jak nasz sypialnia. Ona nie dość że wypiła mocny alkohol, to miała siłę zabrać moją poduszkę i tu przyjść. Lousi jesteś idiotą.

Przeraźliwy dźwięk budzika wdarł się do mojego snu. Niech ktoś to wyłączy! Wyciągnąłam dłoń w stronę stolika i włączyłam to cholerstwo. Kac. Nienawidzę. Na stoliku leżały tabletki i woda. Wzięłam je szybko i popiłam, aby potem rzucić się na łóżko. Ciakwe czy przyszedł do domu. Ale gdyby go nie było to skąd ta woda i leki? To zmusiło mnie do wstania. Powoli wyszłam z łóżka. Miałam na sobie jeszcze wczorajszą stylizację. Ściągnęłam szpilki i rzuciłam je pod okno. Udałam się do łazienki i przemyłam twarz wodą co pomogło mi pozbyć się części makijażu. Powolnym krokiem skierowałam się na parter.

W kuchni siedział Lou. Zamyślony z kubkiem kawy w ręku. Weszłam do środka nie zwracając na niego uwagi. Podeszłam do zlewu i napełniłam szklankę wodą.
- Jak się czujesz? - usłyszałam miękki głos
- W miarę.
- Możemy porozmawiać?
- Dlaczego wróciłeś wczoraj tak późno? - zapytałam odwracając się w jego stronę. Za raz się dowiem, że piepszył się z jakąś laską w klubowej łazience i mam się stąd wynosić.
- Paul powiedział, że nasza ostatnia płyta w rekordowym czasie stała się hitem i chłopaki chcieli to oblać. Nie chciałem z nimi iść ale oni mnie namówili i tak się jakoś przyciągnęło. Rozładowała mi się komórka i nie miałem jak zadzwonić. Przepraszam jestem idiotą.- powiedział spuszczając głowę na dół. Po moich policzkach spłynęły łzy. Gdy mówił z jego oczu biła szczerość, poczucie winy i miłość. Miłość która skierowana była tylko do mnie. Nie wytrzymałam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Przepraszam
- Ciii.. rozumiem. Po prostu myślałam, że mnie już nie chcesz i masz inną. Nie jestem taka ładna jak inne dziewczyny a o ich figurach mogę zamażyć
- Hej, hej, hej, co ty wygadujesz? Jesteś perfekcyjna w każdym calu. Mój mały słodki ideał.
- Oj już nie jestem taka mała.
- Mów co chcesz, dla mnie zawsze będziesz moim małym skarbem. - powiedział i skradł mi całusa. Mój duży Lou.



---------------------------------
Hej

Jeśli macie pomysły na imaginy piszcie w komentarzach lub na gmaila mojego i Zuzy.

Zachęcam również do napisania własnego imaginu i wysłania nam go. Na pewno zostanie on umieszczony na stronie.


LiwiaLilia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz