niedziela, 23 lipca 2017

58. Harry


Witajcie !
Nie było mnie tu od marca :( Najpierw wypadek, potem przygotowania do matury, a teraz praca spowodowały, że nie miałam czasu zaglądać na bloga  :(
Przepraszam za to.... Ale takie życie... Co myślicie o moim wpisie ?
Pozdrawiam i mocno ściskam !
 Zuza





 
-Hej [I.T.P] w co się dzisiaj ubierasz na to ognisko u Nathana ? - Zapytałam, stojąc przed szafą.
-Hej miśka ! Nie mam bladego pojęcia, od wczoraj się zastanawiam i nic nie wymyśliłam - Odpowiedziała.
-Kurczę, no nic. Nie zawracam Ci teraz głowy. Przyjadę po Ciebie przed 18 - Oznajmiłam.
-Będę czekać ! Do zobaczenia ! - Pisnęła i się rozłączyła.
Zrezygnowana zeszłam na parter i rozłożyłam się przed telewizorem.
-[T.I] - Krzyknęła z ogrodu rodzicielka.
Zwlekłam się z kanapy i wyszłam na taras.
-Co się dzieje mamo - Skierowałam w jej stronę.
-O której jedziesz do Nathana ? - Spytała.
-Zaproszenie jest na 19:00 ale koło 18:00 jadę po [I.T.P] - Odpowiedziałam.
-Czyli dzisiaj robisz za kierowcę ? - Zadawała pytania.
-Nie, trochę wypije jako toast, w końcu to jego urodziny. Będziemy spały sobie w samochodzie, po co namiot - Zaśmiałam się.
-Czyli jutro wracasz ? - Uśmiechnęła się
-Tak, czemu tak dopytujesz ? - Usiadłam koło niej.
-Bo zaprosiłam Adama dziś na kolację - Posłała mi oczko.
-Aaa, o więcej nie pytam - Zachichotałam.
Po 30 minutach rozmowy z mamą, udałam się do swojego pokoju. Stanęłam ponownie przed garderobą i wybrałam odpowiedni strój, rzucając go na łóżko.  Przeszłam do łazienki i wypełniłam wannę wodą. Rozebrałam się i zanurzyłam w ciepłej cieczy. Zrelaksowana umyłam włosy i wysuszyłam je. Nałożyłam makijaż i ubrałam się. Spakowałam do torebki potrzebne rzeczy,a do samochodu wrzuciłam poduszkę i koc. Pożegnałam się z rodzicielką i życzyłam udanej randki. Po 15 minutach byłam pod domem przyjaciółki.
-Hej - Przywitałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę imprezy.
Przegadałyśmy całą drogę. Na miejscu zaparkowałam niedaleko innych aut. Z prezentem podeszłyśmy do solenizanta.
-Wszystkiego najlepszego !! - Wykrzyczałyśmy równo i złożyłyśmy życzenia Nathanowi.
Usiadłyśmy na ławeczkach, po środku nich przygotowane było palenisko. W tle słychać było chodzący agregat, a bliżej nas leciała muzyka.
-Czy to wszyscy ? - Zapytałam bruneta.
-Nie, przyjedzie jeszcze mój kuzyn i trzej znajomi - Posłał ciepły uśmiech.
-Miałam okazje go poznać ? W końcu znamy się 16 lat - Oznajmiłam.
-Nie. Mieszka w Londynie,a jakoś nie było okazji do przedstawienia Was - Odszedł, a ja usiadłam obok Jake.
Tak dobrze rozmawiało mi się, ze znajomym, że nie zauważyłam kiedy dotarł wcześniej wspomniany kuzyn Nathana.
Przywitał się ze wszystkimi podobnie jak jego znajomi, a mnie zostawili na koniec.
-Jestem Niall - Wyciągnął rękę.
Popatrzyłam chwile na blondyna i oddałam gest.
Następnie przedstawili się Louis i Liam. Ostatni podszedł chłopak o kręconych włosach i zielonych oczach.
-Jestem Harry - Posłał ciepłe spojrzenie, a ja zatonęłam w jego tęczówkach.
-Ja... Jestem [T.I] - Również się uśmiechnęłam.
Cholera, jakbym ich gdzieś już widziała, znała. Tylko skąd ? Pytania kłębiły się w mojej głowie.
Usiedliśmy wspólnie przy ognisku i chóralnie zaśpiewaliśmy STO LAT  21-latkowi.
Impreza zaczynała się rozkręcać. Wszyscy świetnie się bawili, Kolejne toasty, tańce i wygłupy......
[...]
Księżyc, znajdujący się idealnie na wprost mnie odbijał się w tafli wody pobliskiego stawku, Żarzące się ognisko i sześć osób, które nie poszły jeszcze spać. Harry ,Niall i Louis cicho opowiadali między sobą, o zakupie jakiegoś auta. Totalnie mnie to nie interesowało, wiec wzrok przeniosłam na Nathana i Alice. Tak bardzo się cieszę, że mój przyjaciel znalazł sobie bratnią duszę. Blondynka jest tak kochana, że darzą ją ogromną sympatią, co nie często  się zdarza, jeżeli chodzi o dziewczyny. Mimowolnie uniosłam kąciki ust, widząc jak się tulą. Obejrzałam się za siebie, było spowodowane to dziwnym chrapnięciem, w którymś z namiotów, Zbagatelizowałam jednak tajemniczy odgłos i podniosłam się z ławeczki.
-Ty też idziesz już spać ? - Skierował do mnie Nath.
-Nie... Idę się przejść. Wiesz jak lubię te okolicę. Zero miastowego zgiełku - Posłałam delikatny uśmiech.
-Wiem [T.I]. Jednak trochę się o Ciebie boję. Jest środek nocy, nie wiadomo co może się stać - Wyraźny grymas wdarł się na jego twarz.
-Nathan spokojnie. Jedyne co może mnie tu zaskoczyć to jakiś zając lub sarna. Niedługo wrócę - Poklepałam po ramieniu chłopaka i oddaliłam się od ogniska.
Miałam ochotę pobyć sama. Pomyśleć i zastanowić się nad swoim życiem. Przeszłam koło niewielkiego zagajnika, ominęłam staw i dotarłam do pobliskiej polanki. Rozsiadłam się na samym środku lekkiego wzniesienia, unosząc głowę ku niebu, To jest to, co kocham najbardziej. Podziwianie gwiazdozbiorów....

W tym samym czasie - ognisko ! 
-Ej no, gdzie jest Harry ?! - Oburzył się Niall.
-W sumie to nie wiem czy nie poszedł spać - Rzekłem
-Nie ma go w namiocie - Wydarł się Lou, który przygotowywał się do snu.
-Może poszedł na spacer - Wtrąciła Alice, ciągnąc mnie do namiotu.
-Dobranoc Niall ! - Krzyknęliśmy razem, do blondyna, który został sam przy palenisku.
-Świetnie ! - Wymruczał zdenerwowany.

Perspektywa [T.I] 
Odwróciłam się nerwowo, słysząc szelest gałęzi. Lekko wystraszona podkuliłam nogi, gdyby przyszło mi przed kimś lub czymś uciekać. Odgłos narastał, przez co zimny pot oblał me ciało. Przełknęłam głośno ślinę, czekając na postać zza krzaków. W blasku księżyca zauważyłam go od razu i odetchnęłam z ulgą.
-Wystraszyłeś mnie - Ponownie usiadłam po turecku.
-Wybacz, nie chciałem. Mogę - Skinął na miejsce obok, na co przytaknęłam głową.
-Pięknie tu. Mimo, że noc to księżyc ukazuje największe walory natury - Obejrzał się.
-Zgodzę się z Tobą - Posłałam uśmiech.
Siedzieliśmy w ciszy. Jednak nie była to cisza należąca do tych krępujących, gdzie ludzie nie wiedzą o czym ze sobą rozmawiać. Było przyjemnie, jakby to nasze myśli ze sobą debatowały.
Z racji bólu szyi wyprostowałam nogi i ciągnąc za rękę Harrego przeniosłam nas do pozycji leżącej.
-Teraz lepiej co ? - Zaśmiałam się i popatrzyłam w oczy chłopaka.
Idealnie było widać księżyc w jego zielonych tęczówkach.

wtorek, 18 lipca 2017

54. Friends with benefits ~ Liam/Niall #15

Nie. Tylko nie to. Nie teraz.
- Zwalniasz mnie? - zapytałam drżącym głosem.
- Przykro mi, (T.I.). - powiedział sztucznie. Poczułam łzy gromadzące się w moich oczach.
- Nie wierzę. Od dawna na to czekałeś, co? - rzuciłam wściekła i wyszłam z gabinetu, trzaskając drzwiami. Wzięłam kartonowe pudełko stojące na szafie i wyrzuciłam na ziemię wszystkie dokumenty, jakie się w nim znajdowały. Niech je posprząta ktoś, komu jeszcze płacą. Na miejsce papierów włożyłam swoje rzeczy i opuściłam redakcję. Nie chciałam tam być ani chwili dłużej, chociaż kochałam pracę dziennikarki. Miałam swój własny, całkiem przytulny kąt, w którym mogłam odciąć się od prywatnych problemów, których ostatnio trochę się nazbierało. Wstąpiłam do starbucksa po ulubioną kawę na poprawę humoru. Powinnam oszczędzać, przecież jestem bezrobotna! Wyśmiałam sama siebie w myślach. Z pudełkiem pod pachą i kubkiem kawy w ręce przemierzałam ulice Londynu w wyjątkowo słoneczny dzień. Wróciłam do mieszkania. Rzeczy z redakcji rzuciłam w kąt i udałam się do sypialni. Rurki i koszulę zamieniłam na dresowe spodenki i koszulkę Liama, którą mu podkradłam jeszcze za czasów liceum. Włączyłam pierwszy lepszy program w telewizji i udałam się do kuchni po coś do jedzenia. Po powrocie do salonu o mały włos nie stłukłam szklanej miski z popcornem. W telewizji leciał najnowszy teledysk chłopaków. Jak na złość, trafiłam na zwrotkę śpiewaną przez Nialla. Poczułam łzy zbierające się w oczach, a głód poszedł w zapomnienie. Usiadłam na kanapie i podkuliłam kolana pod brodę. Pomyślałam o Liamie, o tym jakie to musiało być dla niego trudne. Na nagraniu chłopcy wyglądali jak bracia, którzy nigdy się nie kłócą. Stwierdziłam, że właśnie tak powinno być, a ja stoję ich przyjaźni na drodze. Wiedziałam już co muszę zrobić.

Wyszedłem ze studia przed końcem próby. Czułem, że nie ujdzie mi to na sucho, zwłaszcza, że zaczęliśmy pracować nad nową płytą. Miałem jednak ważniejsze sprawy na głowie. Sprawdziłem telefon. Brak nieodebranych połączeń. (T.I.) powinna była skończyć pracę dwie godziny temu. Myślałem, że do mnie zadzwoni. Martwiłem się o dziewczynę, na której nigdy nie przestało mi zależeć. Chciałem zrobić wszystko, żeby wyciągnąć ją z dołka. Na samą myśl o tym, kto jest za to odpowiedzialny robiło mi się niedobrze. Nie mogłem patrzeć na Nialla nieprzejmującego się całą sytuacją. Z niejedną panienką zdążył już wrócić wieczorem do domu, podczas kiedy (T.I.) ledwo dawała radę się uśmiechnąć od czasu do czasu. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do mieszkania blondynki. Chciałem już przy niej być, zamknąć jej drobne ciało w szczelnym uścisku i sprawić, by ta chwila trwała wiecznie. Wbiegłem schodami na drugie piętro, przeklinając brak windy w bloku. Zapukałem do drzwi, ale bez skutku. Odruchowo złapałem za klamkę i ku mojemu zdziwieniu, wszedłem do środka bez problemu. W pierwszej chwili pomyślałem, że pomyliłem mieszkania. To, w którym się znajdowałem nie przypominało przytulnego kąta (T.I.). Dziewczyna uwielbiała kwiaty, książki i różne niepraktycznie ozdoby, które zajmowały miejsce na ścianach i regałach. Natomiast tu nie znalazłem nic poza pustymi meblami i kartką na stole. Podszedłem bliżej i rozpoznałem jej pismo na papierze.

Wiedziałam, że jeśli nie zadzwonię postanowisz złożyć mi wizytę. Jak widzisz, trochę za późno. Ale nic nie szkodzi, będzie Ci łatwiej zaakceptować moją decyzję. Nie mogłam znieść myśli, że rozbiłam Twoją przyjaźń z Niallem. Powinniście trzymać się razem choćby nie wiem co, dlatego postanowiłam Wam to ułatwić. Moje życie nie potoczyło się tak jak chciałam, więc spróbuję zacząć je od nowa daleko stąd. Jeżeli jesteśmy sobie pisani, jeszcze kiedyś się spotkamy.
(T.I.)
Nie wiem ile czasu stałem zszokowany z listem w dłoniach. Nie docierało do mnie to, co właśnie przeczytałem. (T.I.) by mi tego nie zrobiła. Nie zniknęłaby z dnia na dzień pozostawiając po sobie jedynie kilka zdań. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer dziewczyny, ale bez skutku. Wróciłem do domu. Czułem się, jakby ktoś pozbawił mnie jakichkolwiek chęci do życia. Miałem żal do Nialla, sądziłem, że to jego wina.
- Hej, wszystko okej? - zapytał na wejściu Louis. Ze łzami w oczach podałem mu list. Chłopak przeczytał go po cichu.
- To przez niego. - warknąłem, czując narastającą złość.
- Liam, nie możesz nikogo obwiniać. To była jej świadoma decyzja, musisz to uszanować. - tłumaczył, jednak nie miałem ochoty go słuchać. Wszedłem do salonu, gdzie siedziała cała reszta zespołu.
- Ty idioto, jesteś z siebie zadowolony?! - krzyknąłem, łapiąc blondyna za kołnierz koszuli. Gdyby nie reakcja reszty, byłbym w stanie roztrzaskać jego głowę o ścianę.

******************************************************
Hej, wiem, że trochę mi to zajęło, ale wracam już na dobre. Opowiadanie powoli dobiega końca, więc jeśli macie jakieś życzenia dot. kolejnego (z kim, o czym) to piszcie :)
Dajcie znać, że tu jesteście, bo nie chcę pisać sama dla siebie. Nie macie pojęcia ile satysfakcji daje mi każdy komentarz ♥️
littlegirl

PS. Nadal szukam pisarek do pomocy! -> littlegirl.nzhll@gmail.com