środa, 31 sierpnia 2016

Imaginy z gifami #26

1. Podczas gali.
Liam: Chcielibyśmy podziękować naszym fanom bo bez nich nie byłoby nas tutaj.
W tym samym czasie Louis kładzie nagrodę na głowie Payne'a.
Zayn (do Lou): Zachowuj się


2. Ćwiczysz z Harry'm.


3. Liam gdy widzi cię podczas koncertu.


4. Poprosiłaś Niall'a żeby poukładał ubrania.


5. Przyjaźnisz się z One Direction. Harry traktuje cię jak siostrę a ty jego jak brata. Od kilku tygodni jesteś w związku z Lou. Dzisiaj wychodzisz z nim na randkę.
Harry do Louis'a kiedy wychodzicie z domu:


6. Redaktorka: Harry słyszeliśmy, że masz nową dziewczynę kim ona jest?
Liam wyrywa się: To [TI] mam jej zdjęcie.
Harry: Zostaw to zdjęcie jest moje!
(na zdjęciu byłaś w bikini) 


 7. Jedziesz z chłopakami w trasę.
Niall: [TI] zabierz mnie stąd!


8. Jesteś z chłopcami w trasie. Chłopaki grają w papier kamień nożyce. Kto wygra śpi dzisiaj z tobą w hotelowym pokoju.


9. Harry: Darcy, daj tacie buzi.
Darcy: Masz brudne zęby.


Ty:


10. Ty: Niall upiec ci ciasto czekoladowe ?
Niall:





11. Harry: Kochanie mogę ci dać buziaka?
Ty: Nie
Harry: Nie kochasz mnie?



Ty: Kocham.
Harry: To dlaczego nie mogę?
Ty: No dobra. Chodź tu.
Harry:



????????????????????????????????????????????????????????????????????????



poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Urodziny Liama


Liam James Payne -

Dziś, 29.08.2016r. nasz kochany Daddy kończy 23 LATA !!

Urodził się w Wolverhampton w Wielkiej Brytanii ;)

Ma 1,77 cm i piękne brązowe oczy :)

Z okazji urodzin życzymy Ci Liam ! : -Szczęścia w miłości !
                                                              -Wakacji w Polsce
                                                              -Koncertu w Polsce wraz z chłopakami !
                                                              -Kolejnych albumów i sukcesów
                                                              -100 Lat




niedziela, 28 sierpnia 2016

Tweety #33

Hej

Do końca wakacji pozostało kilka dni. Gdzie wracacie bądź idziecie od pierwszego września?

Odnośnie postów. Zachęcam do komentowania, podsyłania nam swoich imaginów które umieścimy na stronach, swoich opinii na temat bloga i pomysłów.


Mój Gmail

liwialilawro@gmail.com

Gmail Zuzy

zuuzka98@gmail.com

LiwiaLila
***************

1. twój tweet: Pozdrowienia dla Directioners z porannej kawy od @Louis_Tomlinson i ode mnie :)


2. twój tweet: @NiallOfficial chyba przesadził że słodyczami gdyż dzisiaj oznajmił mi, że od teraz jest Harry'm Potter'em


3. twój tweet: Kochanie czy ta bluza nie powinna leżeć wyprasowana w mojej szafie? Wstydź się @Harry_Styles!


4. twój tweet: Nie dość że o godzinie 22:15 pojechałam do supermarketu po watę cukrową dla @Real_Liam_Payne to jeszcze nic nie dostałam!


tweet Niall'a: @(twój username) nie martw się. Przyjdź do mojego pokoju po pierwszej. Tylko uważaj żeby cię któryś z chłopaków nie przyłapał . Mam zapas słodyczy na trzy trasy ;)

5. twój tweet: Popisuj się @zaynmalik, popisuj. I tak wiesz, że potrafię lepiej 😂




6. tweet Louis'a: To sobie pospałem razem z @(twój username)




A teraz jedne z fajniejszych memów. Oczywiście jest ich bardzo dużo ale to jedne z moich ulubionych.



piątek, 26 sierpnia 2016

35. Imagin z Liam'em

Hej

Na cele imaginu przypuśćmy, że w Londynie zimą pada śnieg.

P.S. Z góry przepraszam za błędy gdyż piszę na telefonie ;) :) :D

LiwiaLila
***************************************
-Mamo!
-Tu jestem! - odpowiedziała mi mama. Szybko znalazłam się w salonie gdzie moja rodzicielka  bawiła się z moimi młodszymi siostrami. - Coś się stało?
-Znalazłam ofertę pracy. Jacyś piosenkarze szukają osoby do sprzątania, ogólnie ogarniania domu. Umówiłam się nawet na rozmowę. - mówiłam podekscytowana.
-[TI] wiesz, że nie musisz pracować. - a ona znowu to samo. Odkąd ojciec zostawił nas 5 lat temu, przed porodem bliźniaczek mama dużo pracuje i  mogę powiedzieć, że już nie wyrabia. Jestem pełnoletnia i chcę jej pomóc. Już kiedyś pracowałam w jednej firmie, jednak miała kryzys i mnie zwolniono.
-A ty znowu to samo. Jestem pełnoletnia i chcę ci pomóc. Nie możesz wszystkiego robić sama. - odpowiedziałam i przytuliłam mamę.
-O której masz rozmowę?
-O 18. Przejdę się. Ten dom jest jakieś pół godziny stąd, a spacer dobrze mi zrobi.
-To musisz się zbierać bo jest już 16:50. - powiedziała mama wskazując na zegarek. Mruknęłam coś niegrzecznego pod nosem za co zganiła mnie rodzicielka, a siostry wybuchły śmiechem. Wybiegłam z pokoju, prawie zabijając się na zakręcie i wpadłam do łazienki. Szybko się przygotowałam i poszłam do holu. Otworzyłam szafę i zastanawiałam się co ubrać. Zdecydowałam się na czarne rurki, tego samego koloru top i biały sweter. Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, a włosy spięłam w luźny warkocz. Szybko znalazłam ukochane skarpetki w śnieżynki, które po chwili znajdowały się na moich stopach. Użyłam ulubionych perfum i spojrzałam na zegarek. 17:10. Muszę się sprężać. Wróciłam do salonu. Wzięłam swoją torebkę. Wrzuciłam do niej telefon, portfel, chusteczki i kilka innych przedmiotów. Spakowałam również moje ubogie CV, które było przygotowane na wypadek gdyby ktoś zaprosił mnie na rozmowę. Zabrałam torebkę i w korytarzu ubrałam moje zimowe buty oraz kurtkę, po czym szyję opatuliłam szalem, a na głowie spoczęła czapka do kompletu. Do ręki wzięłam ukochane rękawiczki i po poinformowaniu rodziny o moim wyjściu opuściłam mieszkanie. Londyńskie ulice były pokryte drobnym puchem, a temperatura jak na to miasto była bardzo niska. Po około 30 - minutowym spacerze stanęłam przed dużą białą willą. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Kiedy traciłam nadzieję na to, że drzwi się otworzą te uchyliły się, a ja ujrzałam wysokiego szatyna w swetrze z marchewką. Na mój widok chłopak lekko się przeraził i przymknął drzwi.
-Dobry wieczór, ja przyszłam w sprawie pracy. Nazywam się [TI] [TN].
-Wejdź. - powiedział po chwili wpuszczając mnie do środka. Pierwsze co nasunęło mi się na myśl po przekroczeniu progu to wow! Dom był bardzo luksusowy.
-Zaraz zawołam moich przyjaciół. - wyrwał mnie z zamyślenia głos chłopaka. - Chłopaki! - po chwili stanęło przede mną czterech przyjaciół być może mojego przyszłego szefa.
- Louis, wiem że jesteś czasem dziecinny , ale żeby wpuszczać fankę do domu. - powiedział wysoki szatyn z tatuażem kilku strzałek na ręce i przewiązaną koszulą na biodrach. Był bardzo przystojny i wyróżniał się w pewien sposób.



- Nie drzyj na mnie!
- Jak za raz zacznie krzyczeć i prosić o zdjęcia to twoja wina. - odezwał się Mulat do chłopaka który otworzył mi drzwi i wskazał na mnie. O co im chodzi ?
- Przepraszam, że przerywamy panom ale ja przyszłam jedynie w sprawie pracy. - O co chodzi? Przecież ich nie zjem, nawet ich nie kojarzę ze świata gwiazd.
- Panowie ? - zapytał ze śmiechem blondyn stojący dotąd z tyłu.
- Nie znam państwa. Dzwoniłam dzisiaj i któryś z panów powiedział żebym przyszła na rozmowę. - wytłumaczyłam.
-To ze mną rozmawiałaś. Bardzo cię przepraszam. - powiedział szatyn ze strzałkami i ucałował wierzch mojej dłoni. Zarumieniłam się. Prawdziwy dżentelmen. Teraz takich brak. - Jestem Liam Payne. To Louis Tomlinson, Niall Horan, Harry Styles i Zayn Malik. - mówił wskazując na każdego z osobna.
- [TI][TN]. Bardzo mi miło.
 - Proszę , chodź do salonu. - powiedział i wskazał dłonią na pomieszczenie obok. Zdjęłam buty i odłożyłam obok komody, a kurtkę, czapkę i szalik wzięłam do ręki, po czym ruszyłam do salonu. Był bardzo duży. Dwie ściany były białe, a jedna szara. Czwarta pokryta była kamieniem ozdobnym o jasnym kolorze, a na niej wisiał bardzo duży telewizor. Na środku znajdował się włochaty dywan, a na nim stolik kawowy. Wokół niego dwie duże sofy i wielki fotel. Na jednej ze ścian znajdowało się duże okno, które wychodziło chyba na ogród. Obok były przeszklone drzwi, które prowadziły na patio. Usiadłam na fotelu, a moi prawdopodobnie przyszli szefowie na sofach.
Wyjęłam z torebki teczkę.
- To moje CV. Nie jest ono bogate, ale myślę że to nie jest przeszkodą. - powiedziałam kładąc na stoliku papiery.
-To nie będzie potrzebne. - odpowiedział chłopak o kręconych włosach, który dotąd się nie odzywał. Nie dostanę pracy?
- Jeśli tylko się zgodzisz od jutra pracujesz u nas. - powiedział z uśmiechem chłopak który otworzył mi drzwi.
-Ależ oczywiście, że się zgadzam panie...
- Louis.
-Zgadzam się panie Tomlinson. - powiedziałam przypominając sobie nazwisko chłopaka, na co pokręcił głową.
-Dobrze, więc o której mam jutro przyjść ?
- Przyjdź o 7, zrobisz nam śniadanie. - powiedział pan Horan z szerokim uśmiechem.
- Naturalnie. - Boże [TI] ktoś jeszcze używa takich słów???
- Będziesz pracować od poniedziałku do piątku. Jednak czasem chcielibyśmy abyś przyszła też w sobotę. Odnośnie kwoty to proponuję tyle. - powiedział pan Payne podsuwając w moją stronę karteczkę.
- Rozumiem, że to pensja półroczna. - powiedziałam nie wierząc w liczbę na papierze.
- Miesięczna. - odpowiedział szybko i posłał mi szeroki uśmiech . Jak on się pięknie uśmiecha. [TI] przestań to twój szef! Moją uwagę przykuł zegar wiszący na ścianie. 19:10. Mama mnie zabije. Od 10 minut powinna być w pracy.
-Przepraszam państwa bardzo lecz muszę już iść. Bardzo dziękuję za pracę i stawię się jutro o 7. - odpowiedziałam i poszłam do holu gdzie się ubrałam. Dostałam zapasowe klucze i po pożegnaniu wyszłam z willi. Mam pracę ! Yey!!! Mam będzie zadowolona . Właśnie mama! Szybko wygrzebałam z torebki telefon i odszukałam w kontaktach numer rodzicielki. Zadzwoniłam, jednak odezwała się poczta głosowa. Cholera! Biegłam ile sił w nogach do mieszkania. Po 15 minutach byłam na miejscu. Otworzyłam kluczami drzwi i weszłam do środka . Spojrzałam na wieszak. Kurtki jak i butów mamy nie było. Szybko zdjęłam swoje nakrycie i weszłam do salonu skąd słychać było ciche dźwięki pochodzące z telewizora. Przekroczyłam próg. To co ujrzałam było jednym z tych przepełnionych słodkością widoków. Na sofie spało moje rodzeństwo. Mój 16-letni brat Caspian, a na jego kolanach nasze siostry bliźniaczki - Clementine (potocznie zwana Clem) i Michonne. Zapytacie dlaczego moje imię nie brzmi tak zagraniczne(?). Otóż moja mama związała się z pewnym Brytyjczykiem. Moim ojcem. Wzięli ślub i pojawiłam się ją. Tata chcąc zrobić mojej mamie niespodziankę, stwierdził że nadadzą mi polskie imię. I tak oto mam na imię [TI]. Wszystko było okey, do momentu kiedy mój ojciec nie zaczął brać. Szybko jednak zaprzestał i poszedł na odwyk, gdyż moja mama zaszła w ciążę. Teraz rodzice chcieli nadać nowemu członkowi rodziny zagraniczne imię. I tak oto jest Caspian. Niestety kilka miesięcy po porodzie, mój ojciec wrócił do brania. Do tego doszedł alkohol. Nie pamiętam dnia kiedy wieczorem nie wyszedłby z domu. Codziennie narkotyki, alkohol. A w domu bicie, kłótnie. Pamiętam, że uciekłam kiedyś z mamą i bratem do Polski. Po roku mój ojciec nas odnalazł i siłą kazał wracać do Anglii. Tu zaczęło się piekło. Nie tylko mama obrywała, ale i ja z Caspianem. Tak było codziennie. Kiedy miałam 13 lat, mama powiedziała ojcu, że jest w ciąży bliźniaczej. Tata bardzo się wkurzył i zażądał rozwodu. Doszło do tego. Jednak to, że mój ojciec zostawił kobietę w ciąży to nie wszytko. Wymusił w sądzie aby dzieciom nadano brytyjskie imiona. Tak się stało. Po porodzie mama wybrała z naszą pomocą imiona i dała do "zatwierdzenia" ojcu. Przeszły. Stąd moje imię jest takie, a nie inne.
Podeszłam i wyłączyłam telewizor po czym delikatnie wzięłam na ręce jedną dziewczynkę. Niestety wybudziłam nastolatka ze snu. Chłopak szybko się zorientował co chcę zrobić i pomógł mi zanieść dziewczynki do pokoju, gdzie spały razem z mamą. Położyliśmy je na ich wspólnym łóżku i udaliśmy się do kuchni.
- Gdzie mama? - zapytałam stawiając wodę na herbatę.
- Poszła do pracy.
- Przepraszam, że wróciłam tak późno ale to w końcu rozmowa kwalifikacyjna. A jak już z niej wyszłam nie mogłam się dodzwonić do mamy.
- Nic się nie stało. Posiedziałem z nimi. Zjadły kolację, przebrały się i czekaliśmy na ciebie. Jednak małym słabo to wyszło. - powiedział Caspian słodząc herbatę. - Dobra ale mów. Jak ci poszło.
- Zaczynam od jutra. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
- Super. - odpowiedział podzielając moją radość. Rozmawialiśmy do późna. W końcu wygoniłam młodego do łazienki, a sama zadzwoniłam do mamy. Opowiedziałam dlaczego się spóźniłam i co najważniejsze, że od jutra zaczynam pracę. Gdy Caspian wyszedł z łazienki zajęłam ją ja. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po chwili krople ciepłej wody spływały po moim ciele, a ja delektowałam się egzotycznym zapachem mojego żelu pod prysznic. Nie wiem ile spędziłam na staniu w kabinie, ale trwało to chyba dość długo. Umyłam włosy i wysuszyłam je. Następnie założyłam czystą bieliznę i ukochaną piżamę. Wyszłam po cichu z łazienki. Zajrzałam do mojego rodzeństwa. Wszyscy spali smacznie w swoich pokojach. Czas i na mnie. Z racji, że nasze mieszkanie nie było duże ja spałam na rozkładanej sofie w salonie. Po chwili przygotowań moje posłanie było gotowe. Nastawiłam budzik. Zgasiłam światło, po czym weszłam pod kołdrę, którą naciągnęłam pod samą szyje.  Zamknęłam oczy i oddałam się w krainę snu. Dziwne było to, że podczas podróży po tym świecie spotkałam Liam'a. Mojego przystojnego szefa. Podszedł bliżej mnie z uśmiechem na twarzy. Otworzył usta i chciał coś powiedzieć lecz przerwał mu dźwięk budzika. Zszokowana wyłączyłam alarm, po czym rzuciłam się ponownie na sofę. Wzięłam kilka wdechów po czym wstałam. Doprowadziłam salon do porządku. Czas i doprowadzić mnie do ładu i składu. Uchyliłam delikatnie drzwi aby nie obudzić śpiącej jeszcze mamy i rodzeństwa. Do szkoły i przedszkola będą wstawać dopiero za godzinę. Otworzyłam stojącą w korytarzu szafę i wyjęłam z niej, czarne getry oraz szary T-Shirt. Wzięłam czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wykonałam codzienne "łazienkowe" czynności. Przebrałam się i użyłam perfum. Zrobiłam delikatny i szybki makijaż, a włosy zarzuciłam na jedno ramię. Wychodząc z łazienki natknęłam się na Caspiana.
- Hej. Już wstałeś? - powiedziałam sprawdzając wiszący w kuchni grafik pracy mamy. Dzisiaj pracuje od 17 do 22. Ja pracuję do 16:30 więc powinnam zdążyć.
- Cześć. Tak, chciałem przed szkołą dokończyć czytać czwartą część Harry'ego Potter'a.
- Który raz już to czytasz ? - zapytałam z rozbawieniem wiedząc jaką obsesję na punkcie książek Rowling ma mój brat.
- Po dziesiątym przestałem liczyć. - odpowiedział czym wywołał u mnie śmiech i wszedł do łazienki. Spojrzałam na zegarek - 6:15. O cholera. Szybko spakowałam potrzebne rzeczy do torebki, ubrałam ukochane skarpetki w świąteczne wzorki. Założyłam buty i resztę ciepłego okrycia i po cichym wychodzę pa, wyszłam do pracy. Szłam spokojnie londyńskimi ulicami, oglądając budzące się do życia miasto. Dokładnie o 7 stanęłam przed willą. Dzięki kluczom otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Panowała grobowa cisza, która mogła oznaczać, że moi szefowie jeszcze śpią. Zdjęłam buty, kurtkę i dodatki. Ułożyłam wszystko na wieszakach obok sterty, niekoniecznie poukładanych butów. Spięłam włosy w koka i weszłam w głąb domu. Szybko dotarłam do kuchni. Na blacie znajdowała się lista ulubionych dań chłopaków. Postanowiłam przygotować dla każdego to co lubi najbardziej. Wiem, że będzie dużo roboty, ale to mój pierwszy dzień. Ozdabiałam właśnie naleśniki dla pana Horan'a gdy usłyszałam kroki na schodach. Po chwili do kuchni weszła cała piątka.
- Dzień dobry panom. Proszę siadać i jeść bo gorące. - powiedziałam kładąc talerz na stole.
- Cześć. - odpowiedzieli równo.
- Tylko nie panom. Bo inaczej cię wyrzucimy. - powiedział pan Payne zajmując miejsce obok pana Horan'a.
-Liam ma rację. - odpowiedzieli chórem wszyscy.
- Niech wam będzie. Czego się napijecie? - zapytałam z uśmiechem. Chłopcy zaczęli wymieniać, a ja w głowie podliczyłam ile mam ich zrobić. Po chwili gotowe leżały obok talerzy.
-[TI] te naleśniki są cudowne! - krzyknął Niall i gdy przechodziłam obok niego chłopak przytulił się do mojego brzucha.
- Cieszę się, że smakują. - powiedziałam mierzwiąc jego blond włosy. Kątem oka zauważyłam, że Liam miał krzywą minę. Chyba nie był z tego zadowolony. Muszę się pilnować bo jeszcze mnie wywalą. Chłopcy jedli śniadanie. Nie chciałam aby czuli się niekomfortowo w moim towarzystwie, dlatego wyszłam z kuchni i udałam się do salonu gdzie po podłodze walały się ubrania. Pozbierałam je i położyłam na oparciu sofy, po czym wróciłam do kuchni. Moi szefowie skończyli posiłek więc zaczęłam zmywać naczynia.
- Powiedzcie mi gdzie trzymacie środki czystości, mop, ścierki. - powiedziałam wycierając ręce.
- Chodź pokażę ci . - powiedział ochoczo Liam i ruszył, a ja za nim.
- Nie jestem znawcą tego wszystkiego. W każdym razie tutaj jest chyba wszystko co potrzebne. - powiedział uśmiechnięty. - Idziemy na 9 na wywiad więc nie będzie nas do 2 godzin.
- Dobrze. - powiedziałam i podeszłam bliżej szafy gdzie znajdowały się potrzebne rzeczy. Nie mogłam sobie poradzić z wyciągnięciem odkurzacza. Gdy to mi się udało jego waga pociągnęła mnie w tył. Byłam przygotowana na zderzenie z podłogą. Zamiast tego poczułam silne ręce, które mnie złapały i postawiły do pionu.
- Wszytko okey? - to Liam. Odwróciłam głowę w jego stronę i kiwnęłam delikatnie po czym  speszona zabrałam przyrządy i wyniosłam je do salonu. Boże, czy to musiał być akurat Payne? Ja to mam cholera szczęście. Trzeba się zabrać za sprzątnie. Najpierw zabrałam ubrania z oparcia sofy i zaniosłam je do pralni i wrzuciłam do kosza na pranie. Załaduję pralkę potem jak moi szefowie wyjdą. Może w ich pokojach jest coś do wyprania? Wróciłam do salonu. Najpierw odkurzyłam miękki dywan. Następie umyłam podłogi na parterze i okna. W międzyczasie chłopaki wyszli. Starłam kurze na półkach oraz poukładałam książki i różne ramki ze zdjęciami, które swoją drogą przedstawiały chłopaków.  Następnie zajęłam się holem, gdzie znajdowały się te nieszczęsne, duże ilości butów. Kolejna była kuchnia, a potem łazienka. Spojrzałam szybko na zegar. Wskazywał 10:45. Chłopaki za raz wrócą. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i odblokowałam ekran. Ujrzałam sms od Liam'a ? Skąd on ma mój numer? I jakim cudem ja mam go zapisanego w kontaktach? W wiadomości chłopak napisał, że po wywiadzie muszą jeszcze coś załatwić ze swoim menadżerem i wrócą po 12. Po wiadomości szybko spojrzałam w listę kontaktów. Co tam zastałam? Numery wszystkich moich szefów. Przy numerze Payne'a zastałam notatkę. Zapisałem nasze numery jak zostawiłaś telefon na stole podczas robienia rano kawy;) A więc tak to zrobili. Oni są niesamowici. Trzeba się sprężać. Zabrałam środki czystości na piętro i podeszłam do pierwszych drzwi. Uchyliłam je. Był to duży pokój, po którym walały się ubrania, opakowania po chipsach i różnych napojach. To chyba pokój Harry'ego. Moje wątpliwości szybko rozwiała fotografia na szafce, która przedstawiała prawdopodobnie Styles'a z jego rodziną. Trzeba doprowadzić ten pokój do porządku. Ubrania podzieliłam, na te które wezmę do wyprania i te do ułożenia w szafie. Doprowadziłam pokój do porządku. Po posprzątaniu to jest całkowicie inne pomieszczenia. Zajęłam się również pozostałymi sypialniami i łazienkami chłopaków. Pozbierałam ubrania do prania ze wszystkich pokoi. Było ich trochę dlatego gdy wzięłam je wszystkie na ręce zasłaniały mnie całą. Powoli zeszłam ze schodów. Nagle otworzyły się drzwi, a do domu wpadli roześmiani chłopcy.
-Cześć. - powiedziałam próbując utrzymać równowagę.
-[TI]. Daj pomogę ci. - powiedział Louis po czym się zaśmiał, a chłopaki mu zawtórowali.
-To nie jest śmieszne. - powiedziałam udając focha.
-Nie obrażaj się. - powiedział Harry głaszcząc mnie po ramieniu.
-Idź zobacz swój pokój. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, na co na twarzy Hazzy pojawiło się zaniepokojenie i strach. Chłopak pobiegł na piętro, a ja poszłam z Lou do pralni. Nagle usłyszeliśmy krzyk Harry'ego.
-Co ty zrobiłaś? - zapytał chłopak kładąc na ziemi stertę ubrań.
-Posprzątałam mu pokój.
-Wreszcie ktoś to zrobił. Tam był taki syf. - mówił Louis teatralnie się wykrzywiając, na co się zaśmiałam. Chłopak z racji tego, że został zawołany przez przyjaciół wyszedł z pralni posyłając mi szczery uśmiech. Posegregowałam ubrania i dzięki trzem pralkom włożyłam wszystkie rzeczy. No, większość bo kilka kolorowych nie pasujących do niczego zostawiłam w koszu.  Zegar wskazywał kilka minut przed pierwszą. Zrobię chłopakom obiad. Idąc do kuchni spotkałam chłopaków. Siedzieli w salonie i grali na konsoli. Nie chcąc im przeszkadzać udałam się do kuchni. Zapoznałam się ze wyposażeniem kuchni i postanowiłam zrobić jedno z moich ulubionych dań, czyli risotto. Dodałam do niego kurczaka oraz ulubione warzywa chłopaków. Po 30 minutach danie było gotowe.
-Chłopaki! Obiad! - krzyknęłam. W kuchni pierwszy zjawił się Niall. Po nim przyszli pozostali.
-Ale obiady nie były w umowie. - powiedział Zayn.
-Ale mogę dla was gotować. Bardzo to lubię. Więc siadajcie i zajadajcie puki ciepłe. - powiedziałam uśmiechnięta, a chłopaki zaczęli jeść. Ja postanowiłam ogarnąć kuchnię po moim kucharzeniu.
-Zjesz z nami? - zapytał Lou.
-Nie dziękuję. Jedzcie. - odpowiedziałam. Tak na prawdę to z chęcią bym coś zjadła, bo od rana jestem o pustym żołądku. Głupio mi tak jeść razem z chłopakami. Byłam pewna, że chłopaki nie odkryją mojej tajemnicy jednak mój brzuch swoim burczeniem na to nie pozwolił. Przeprosiłam cicho i już chciałam wyjść z pomieszczenia gdy poczułam dłoń na nadgarstku.
- Jadłaś coś od rana? - to Liam. Znowu?
Nic nie odpowiedziałam.
- [TI] jadłaś coś?
-Nie.
-Chodź zjesz z nami.
-Nie wiem czy powinnam.
-Wiesz, że traktujemy się jak przyjaciele, a nie szef i pracownica. Więc proszę zrób to dla mnie i zjedz. - powiedział Liam z miną zbitego psiaczka.
-Dla ciebie. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Chłopak szeroko się uśmiechnął i również ucałował mój polik. Zarumieniłam się i próbowałam to ukryć opuszczając głowę w dół.
- Pięknie się rumienisz. - usłyszałam przy uchu i przed oczami mignęła mi postać Liam'a. Boże co ten człowiek ze mną robi? Aby dotrzymać obietnicy wróciłam do kuchni i wyjęłam mały talerzyk dla siebie, na który założyłam 4 łyżki risotto. Zabrałam widelec i usiadłam przy stole obok chłopaków.
- Co tak mało? - zapytał Niall.
- To mi wystarczy. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Nikt w moim towarzystwie nie będzie głodował! - powiedział blondyn, po czym zawartość mojego talerza przesypał na swój i podsunął mi go pod nos.
- Zjemy razem. Musisz dużo jeść, żeby mieć energię na sprzątanie pokoju Harry'ego. - powiedział chłopak wpychając mi do ust widelec z jedzeniem. Chłopaki byli wyraźnie zszokowani zachowaniem Niallera, a Styles był chyba troszkę zły. Jednak po chwili wszyscy śmiali się wniebogłosy. Śmiechy przerwał dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłam i wyszłam odebrać telefon.
- Tak?
- Cześć skarbie. To ja mama. Dziewczynki się rozchorowały i musiałam je odebrać ze szkoły. Przed chwilą Caspian wrócił do domu z gorączką. Za raz muszę iść do pracy, a Caspian nie da rady zająć się małymi. Mogłabyś się urwać z pracy?
- Zrobię wszytko co w mojej mocy. Jak coś załatwię to zadzwonię. Pa pa. - powiedziałam i rozłączyłam się. Cholera musieli się teraz rozchorować. Z krzywą miną wróciłam do kuchni.
- [TI] co jest? - zapytał Louis.
- Chłopaki ja wiem, że dzisiaj to mój pierwszy dzień, ale mam wyjątkową sytuację. Moja mama wychodzi za chwilę do pracy a moje młodsze rodzeństwo się rozchorowało. Czy ja mogłabym wyjść dzisiaj wcześniej i jutro zostałaby dłużej? - byłam przygotowana na słowa idź i zostajesz zwolniona.
- Masz młodsze rodzeństwo? - zapytał -Lou.
- Tak, szesnastoletniego brata Caspiana, i czteroletnie siostry bliźniaczki Clementine i Michonne. - powiedziałam pokazując im zdjęcie całej trójki w telefonie.
- One mają na imię jak te postacie z gry. - zauważył Niall.
- The Walking Dead idioto!- krzyknął Zayn.
- Jasne że możesz iść. I tak zrobiłaś dzisiaj robotę jak za tydzień. - powiedział radośnie Liam. Podziękowałam i wybiegłam do holu. Szybko się ubrałam i zabrałam torebkę. Chyba coś z niej wypadło, ale to trudno. Wezmę jutro. Zadzwoniłam o mamy powiedzieć jej, że już wracam do domu i szybkim krokiem ruszyłam do mojego bloku. Po kilkunastu minutach byłam już w mieszkaniu i robiłam rodzeństwu herbatę i polski rosołek. Dzieciaki go uwielbiają, podobnie jak ja. Gotowe danie zaniosłam rodzeństwu które w salonie pod kocami oglądało jakieś bajki. Wróciłam do kuchni i zaczęłam sprzątać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam zamarłam.
- Cześć. Wpuścisz nas czy mamy tutaj tak stać? - zapytał radośnie Liam. Zszokowana spuściłam chłopaków.
- Przepraszam, że tak zapytam ale po co przyszliście?
- Oddać ci to - zaczął Louis i podał mi mój portfel. Wiedziałam że coś mi wypadło. - I chcieliśmy poznać twoje rodzeństwo.
- Ale oni są chorzy, zarazicie się.
- Przynajmniej nie będziemy chodzić na wywiady. - powiedział Harry i przybił piątkę z pozostałymi członkami zespołu.
- A więc zapraszam. - powiedziałam i ręką wskazałam na salon.
- Hej, dzieciaki - zaczęłam, jednak Caspian zmierzył mnie znaczącym wzrokiem - i droga młodzieży. To moi przyjaciele a za razem szefowie. To jest Niall, to Harry, Liam, Zayn i Louis. Chłopaki to mój brat Caspian, a to dziewczynki Clem i Michonne. Siadajcie - powiedziałam z uśmiechem i wyszłam zrobić dla chłopców ich ulubione gorące napoje. Na tacy oprócz szklanek położyłam miseczkę ze słodkościami, które na pewno zdobędą uznanie Niall'a. Gdy weszłam do salonu zastałam ciekawy widok. Harry bawił się lalkami z Clem, Louis przytulał się do Michonne. Niall oglądał książki kucharskie mojej mamy, a Zayn był zajęty rozmową z Caspianem. Chyba rozmawiali na temat Harry'ego Potter'a ponieważ młody miał na kolanach wszystkie części. Liam natomiast oglądał zdjęcia wiszące na ścianie.
- Tu są wasze napoje. I coś słodkiego specjalnie z myślą o tobie Niall. - powiedziałam z uśmiechem, a chłopak szybko zabrał jedno z łakoci, po czym wrócił do czytania książki. Z racji tego, że nigdzie nie było miejsca usiadłam na podłodze. Po chwili Liam usiadł obok mnie.
-Jest miejsce na sofie. Siadaj. - powiedziałam chłopakowi.
- Ja będę tam siedział, a ty na podłodze? Nie. - powiedział z uśmiechem. Tego wieczoru bardzo zbliżyliśmy się do ciebie. Dowiedziałam się dużo o zespole chłopaków, i związkach. Aktualnie wszyscy są singlami. Poznałam również tajniki rodzin moich szefów i ogólnie jak to u nich jest. W pewnym momencie atmosfera między mną a Liam'em się zmieniła. Chłopak mnie objął i przytulił do siebie, a ja wtuliłam się w jego tors. Nie ukrywam, to było jedno z moich marzeń. Czyżbym podobała się Liam'owi? Nie, no ja jemu? On powinien być z piękną, wysoką sławną dziewczyną, a nie mną. Jednak taki gest z jego strony sprawił mi wielką przyjemność. W międzyczasie Niall przeniósł się w  towarzystwo Clem i Hazzy, którzy bawili się lalkami. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To na pewno mama. Wstałam i wyszłam po nią do holu.
-Cześć mamuś. - powiedziałam całując ją w policzek.
-Hej. Jak po pracy? Szefowie nie są źli? - zapytała wieszając płaszcz na wieszaku.
-Dobrze, i nie są źli. Nawet przyszli do nas. Chłopaki pokochali dziewczynki, a Caspian ma z kim podzielić swoją fascynację Hogwartem. - powiedziałam z lekkim śmiechem. - chodź poznasz ich. - pociągnęłam mamę za rękę do salonu.
-Chłopcy. To jest moja mama. Mamo to moi szefowie a zarazem moi przyjaciele. - przedstawiłam każdego z chłopaków mamie a oni jako dżentelmeni ucałowali dłoń mojej rodzicielki. Tym chyba podbili jej serce.
-Jesteście głodni? Przygotuje wam coś dobrego. - powiedziała moja mama.
-Pomogę pani! - krzyknął Niall i już go nie było w salonie. Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do poprzednich pozycji. Chłopcy byli u nas do późna. Jednak ktoś tu musiał jutro na 7 iść do pracy więc musiałam ich tak delikatnie wyrzucić. Kiedy zakluczyłam za nimi drzwi w salonie zastałam śpiące bliźniaczki i kaszlącego Caspiana. Brata wysłałam do łazienki  a następnie do spania, natomiast z pomocą mamy przeniosłyśmy dziewczynki do ich łóżeczek. Ten dzień był bardzo męczący, a i pełen wrażeń.

***Następnego dnia***Godzina 7:00***

Po cichu otworzyłam drzwi do willi chłopaków. Zdjęłam buty i płaszcz z dodatkami i wszystko ładnie zawiesiłam na swoim miejscu. Panująca w domu cisza oznaczała, że moi szefowie jeszcze śpią. Podobnie jak wczoraj przygotowałam chłopakom pyszne śniadanie, a do tego napoju. Bardzo długo czekałam na nich w kuchni. Kilka minut po 8 do kuchni wszedł Liam.
-Cześć. - powiedział i obdarował mnie buziakiem w policzek. On jest taki uroczy z rana.
-Hej. Siadaj, śniadanie gotowe. A gdzie chłopcy?
-Nie przyszli ?
-Nie. Byliście gdzieś wczoraj jak ode mnie wyszliście?
-Nie, wróciliśmy do domu i potem nikt nie wychodził.
-Pójdę zobaczyć co z nimi. - powiedziałam i wyszłam po schodach na piętro. Podeszłam do drzwi pokoju Hazzy i zapukałam. Po chwili usłyszałam ciche proszę.
-Cześć, przepraszam że cię budzę ale śniadan... Harry co ci jest? - zapytałam kiedy po zamknięciu drzwi ujrzałam Harry'ego leżącego w łóżku pośród tysiąca zużytych chusteczek. Chłopak kichnął kilka razy i już wiedziałam co mu jest.
- Mówiłam, że się zarazicie od mojego rodzeństwa. Masz gorączkę. - stwierdziłam po dotknięciu dłonią jego rozgrzanego czoła i policzków. - Dasz radę zejść na śniadanie?
-Chyba nie. - powiedział i podciągnął kołdrę.
- W takim razie za chwilę wracam. - powiedziałam na co chłopak kichnął i zaczął kaszleć. Wyszłam z sypialni Loczka i poszłam zobaczyć co z pozostałymi chłopakami. W kolejnych trzech pokojach zastałam ten sam widok. No to super. Z kwaśną miną zeszłam do kuchni gdzie Liam po sobie zmywał.
-Zostaw to, to mój obowiązek. - powiedziałam i wyrwałam mu z rąk talerz.
-Chciałem ci pomóc. - powiedział głosem pełnym winy.
-Ja nie chciałam, przepraszam. - przytuliłam go a on odwzajemnił przytulas jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągając.
-Co z chłopakami?
-Są chorzy. A mówiłam im wczoraj. To wszystko to moja wina. - powiedziałam wyplątując się z uścisku i zaczęłam zmywać.
-Hej popatrz na mnie. - gdy tego nie uczyniłam Liam złapał mój podbródek, czym zmusił mnie na spojrzenie na niego. - To nie twoja wina. Okey? - powiedział uśmiechając się.
-Dobrze. - odpowiedziałam z uśmiechem i zaczęłam poszukiwać w szafkach tac. Wyciągnęłam 4 i rozłożyłam je na wysepce kuchennej.
- Pomóc ci? - zapytał Liam widząc moje delikatne roztrzepanie.
- Gdybyś mógł.
- Więc co mam zrobić?
- Rozłóż na tackach talerzyki. - powiedziałam. Gdy były gotowe nałożyłam śniadanie. Obok położyłam miseczkę z owocami, kubek z herbatą i szklankę z sokiem pomarańczowym. Dodatkowo na każdej tacce w małym kieliszku umieściłam tabletki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe oraz chusteczki i termometr. Swoją drogą po co chłopakom aż 4 termometry. Zabrałam jedną z tac i poszłam do Hazzy.
-Jak się czujesz?
- Jak tu jesteś, to od razu czuję się lepiej.
- Dobra dobra. Teraz siadaj zjedz śniadanie i zażyj te lekarstwa. Ale najpierw sprawdź ile masz gorączki. - podałam Harry'emu termometr. Po chwili pikanie oznajmiło otrzymanie wyniku. 38.7 .
-Masz wysoką gorączkę. Zjedz szybko, potem leki i połóż się. Ja za chwilę wrócę. Przynieść ci coś?
-Nie dziękuję. - odpowiedział i zabrał się za jedzenie. Przynajmniej przed tym nie protestuje. Wróciłam do kuchni i zabrałam kolejną tacę i odwiedziłam kolejny pokój w kolejce. Mianowicie pokój Louis'a. Schodząc po wizycie u Lou w kuchni nie było już żadnej tacy, za to na blacie leżała karteczka.

Zaniosłem tace i zadbałem o Niall'a i Zayn'a. Oboje mają gorączkę 39. Jednak Niall nie stracił apetytu. Przed chwilą dzwoniła do mnie Louise i prosiła abym zaopiekował się Lux na kilka godzin. Nie mogę jej tutaj przyprowadzić bo wiadomo zarazki i tak dalej. Będę po południu. 

Liam

Super! Sama z 4 chorych chłopaków. Jednak poniekąd to mój obowiązek. Gdyby zamiast mnie pracowała tu jakaś inna na przykład starsza kobieta też musiałaby biegać i usługiwać chłopcom. Za coś mi w końcu płacą. Trzeba się wziąć do roboty. Odwiedziłam wszystkich chłopców zapytałam o ich potrzeby oraz pozbierałam ubrania z koszy. Zrobiłam pranie i posprzątałam parter. Trzeba byłoby zabrać się za robienie obiadu. Zrobimy spaghetti i specjalnie dla Lou upiekę cisto marchewkowe i dla Hazzy ciasteczka z jabłkami. Zaczęłam od ciasta. Gdy włożyłam ciasto do piekarnika zabrałam się za robienie ciasteczek. Gdy były gotowe położyłam je na blachę i włożyłam na wolny poziom w piekarniku. Teraz spaghetti. Do gotującej się wody wrzuciłam makaron i zabrałam się za przygotowanie sosu. Kiedy sos się gotował wyciągnęłam ciasto i ciastka z piekarnika. Gdy wszystko było gotowe ponownie rozłożyłam tace i duże talerze. Nałożyłam na każdy makaron i sos, pamiętając o większej porcji dla Niall'a. Na mniejsze talerzyki nałożyłam ciasto i ciasteczka. Dodałam również coś do picia i zaniosłam wszystko chłopcom. W jakiś sposób smutno mi się zrobiło kiedy musiałam obudzić Zayn'a żeby zjadł obiad, a on tak słodko spał. Gdy chłopcy jedli w swoich pokojach, ja posprzestałam kuchnię. Zmęczona dzisiejszym dniem, do którego końca jeszcze dużo było udałam się do chłopaków. Pozbierałam naczynia które umyłam i spędziłam z chłopakami trochę czasu. Byłam właśnie w pokoju Niall'a gdy usłyszałam parkujący samochód. Wyjrzałam przez okno które wychodziło na podjazd. Liam wrócił. Przeprosiłam Irlandczyka i poszłam przygotować posiłek dla Payne'a. Gdy wszystko było gotowe, poszłam włożyć pranie do suszarki. Wychodząc z pralni na korytarzu wpadłam na kogoś. Po raz kolejny przed upadkiem ochroniły mnie silne ramion.
- Przepraszam, zapatrzyłem się w telefon. - mówił przejęcie stawiając mnie do pionu.
- Nie to ja przepraszam. Mogłam uważać. Chodź obiad ci wystygnie. - powiedziałam i razem z Liam'em udałam się do kuchni. Pisałam mu jego talerz że spaghetti i ten że słodkościami. Aby uniknąć tego co wczoraj wzięłam talerzyk dla siebie i nałożyłam  trochę dania, po czym zdjęłam miejsce obok Payne'a.
- Louise to wasza stylistka. Dobrze pamiętam?
- Tak, przepraszam że zostawiłem cię samą z tą bandą chorowitków ale Louise coś wypadło i nie miała z nim zostawić Lux.
- Spoko nic się nie stało. - obiad dokończyliśmy w ciszy. Pozmywałam, a Liam poszedł do chłopaków. Ja natomiast ponownie poszłam do pralni w celu wypracowania i ułożenia ubrań chłopaków. Gdy były gotowe zaniosłam i ułożyłam w szafie każdego z nich. Aby dać chłopcom odpoczywać zeszłam do salonu i usiadłam na wygodnej sofie. Spojrzałam na zegarek 16. Na dzisiaj koniec. Zrobiłam jeszcze herbatę chłopakom. Po jej rozdaniu pożegnałam się i poszłam do siebie. Kiedy byłam kilka domów od woli zespołu zrobiło mi się słabo i jakoś dziwnie zimno. Oparłam się na chwilę o płot jednej z rezydencji i gdy poczułam się na siłach ponowiłam chód.

***Następnego dnia w willi chłopaków***

Dzisiaj obudziłam się z 38 stopniową gorączką. Nie mogłam pozwolić sobie na pozostanie w domu. Wzięłam różne leki i ubrałam się cieplej niż zwykle. Aktualnie mamy kilka minut po 14. Chłopcy są już po obiedzie i kilka minut temu wyszli na spotkanie ze swoim menadżerem. Początkowo Liam upierał się, że chłopcy z powodu choroby nie dadzą rady przyjść. Jednak powód spotkania był bardzo ważny więc musieli iść. Od rana chłopaki a w szczególności Liam pytali czy dobrze się czuję. Na szczęście nie złamałam się przed nimi i dzielnie wytrwałam w obowiązkach. Wszystko było w miarę okey, do teraz. Leki chyba przestały działać. Zmęczona i zziębnięta położyłam się na chwilę w salonie i przykryłam się kocem. Zasnąć tylko na 10 minut. Tylko 10 minut. Tylko

Ze snu wzbudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Coś jest nie tak. Nie jestem w salonie, a w pokoju Liam'a! Uniosłam głowę do góry i moje oczy napotkały zegarki ścienny, który wskazywał 19:30. Boże ale wtopa. Chciałam wstać z łóżka jednak mija noga zaplątała się w kołdrę przez co z hukiem spadłam na ziemię, czym spowodowałam otworzenie się drzwi do sypialni.
-[TI] nic ci nie jest? - ten kojący głos. Liam.
- Nie, wszystko okey. - powiedziałam po czym kichnęłam. - Przepraszam, że zasnęłam nie powinnam. Mama się teraz denerwuje.
- Spokojnie, przy tak wysokiej gorączce to jest normalne. Zaraziłaś się chyba od chłopców. A Lou dobrze się poczuł i zabrał Zayn'a któremu zależało na spotkaniu z twoim bratem i pojechali do ciebie. Wszytko jest po kontrolą  - mówił chłopak sadzając mnie na łóżku.
- Dziękuję, bardzo dziękuję. - powiedziałam przytuliłam się do torsu chłopaka. Było to jedyne z moich marzeń od kiedy się w nim zakochałam czyi od dnia mojej rozmowy o pracę.
- [TI]
-Tak?
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Mam się bać?
- Nie. - powiedział i złapał mnie za dłonie. - Może to głupie ale zakochałem się w tobie. Jesteś cudowna, piękna, inteligentna tyle przeszłaś i zasługujesz na szczęście i miłość. Kocham cię ja szaleniec.
- To nie jest wcale głupie gdyż ja czuję to samo. - powiedziałam a Liam zbliżył swoją twarz do mojej. Po chwili jego miękkie usta spoczęły na moich. Był to magiczny pocałunek. Może choćby dla tego że był on moim pierwszym.
- Zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał po chwili wyciągając z kieszeni opakowanie w którym znajdowały się dwa łańcuszki z zawieszkami yin yang.
- Oczywiście głuptasie. - w tamtym momencie nie liczyło się dla nas to czy jestem chora, i to że jutro Liam może nie wstać z łóżka z powodu choroby. Najważniejsze było to że jesteśmy razem. Po pocałunku na mojej szyi spoczął łańcuszek z białą zawieszką, na na szyi Liam'a ten z czarną. Oznaki naszej wielkiej miłości, jedności i wieczności.


czwartek, 18 sierpnia 2016

Tweety #32

 Hej

Jeśli macie pomysły na nowe imaginy piszcie propozycje w komentarzach!



 LiwiaLila

 *****************************************
1. tweet Louis'a: Nienawidzę być chorym! Ale jest jeden plus. Mam przepiękną pielęgniarkę @(twój tweet)!


2.twój tweet: Moje słoneczka! I love @NiallOfficial !



3. tweet Zayn'a: @(twój username) kupujemy kochanie? Chłopaki są za!


4. tweet Anne (mama Harry'ego): Dzisiaj odwiedzili mnie @(twój username) i @Harry_Styles z ich maluszkiem. Mój mały pierwszy wnuczek!


5. tweet Harry'ego: Teraz kolej @Louis_Tomlinson


6. twój tweet: Popołudnie z @Real_Liam_Payne



wtorek, 16 sierpnia 2016

34.Imagin z Louis'em

Kolejny raz pod górę czas prowadzi
Już nie ma szans na powrotów kolorowych smak
Cudowny czar rozmyły deszczu krople
Co w sobie masz
Nie pamiętać chcę choć ciągle moknę

Patrz, chwila na pozór zła
Nie boli tak , jak twojej obecności brak
W złudzeniu trwam i ciągle nie mogę spać
Gdy myśli zaczynają grać


-Gdzie byłaś! - krzyk mojej mamy rozniósł się po domu gdy tylko przekroczyłam próg drzwi wejściowych.
- U Cassie. Robiłyśmy projekt na plastykę. - odparłam zdejmując buty. 
- Mówiłam coś już na temat tego czegoś! To jest bez przyszłości. Lepiej zabierz się za naukę, bo na medycynę to nie łatwo się tak dostać! - znowu to samo. I tak nie pójdę na żadną medycynę!
- Nie rozumiecie z tatą, że ja nie chcę być lekarzem jak wy! Ja chcę być artystą! Nie chcę robić i nie będę robić czegoś wbrew sobie bo wy sobie tak wymyśliliście! - krzyknęłam trzaskając drzwiami do mojego pokoju. Zakluczyłam je i rzuciłam się na łóżko gdzie dałam upust swoim łzą. To nie pierwszy raz kiedy tak jest. Tak jest od 4 lat. Chciałabym żeby on teraz przyszedł do mnie, przytulił, pocałował w czoło i powiedział, że pomoże mi przez to przejść. Ale on nie przyjdzie, nie ma go tu w Doncaster. Wyjechał 3 lata temu na przesłuchanie do X-Factor. Połączony został z czwórką innych chłopaków w zespół One Direction. I wtedy zapomniał o mnie. Przez pierwsze kilka tygodni dzwonił i pisał. Ale potem przestał. Zapomniał o dziewczynie z Doncaster. A ja o nim nie zapomniałam. Tamtego dnia chciałam powiedzieć Louis'owi o moich uczuciach, lecz zrezygnowałam z tego. Jeszce by mnie wyśmiał, lub został ze względu na mnie. Teraz spełnia swoje marzenia, jest idolem milionów nastolatek z całego świata. Ma śliczną dziewczynę Eleanor. Żyć nie umierać. Codzienne koncerty, cudowni przyjaciele, zero zmartwień, a ja? Siedzę sama wśród czterech ścian. Gdy tylko chcę wyjść z pokoju jestem bombardowana tekstami o marzeniach moich rodziców związanych z moją przyszłością. Tak bardzo tęsknię za Lou. Brakuje mi go. Był moim najlepszym przyjacielem. Na dobre i złe. Mimo tego, że on jest daleko ode mnie i o mnie zapomniał ja nadal wierzę, że któregoś dnia wejdzie uśmiechnięty przez drzwi mojego pokoju i rzuci się na mnie z uściskami. Ostatnie lata kłótni z rodzicami bardzo wpłynęły na nasze relacje. Jednak zawsze mogę się postawić rodzicom i się wyprowadzić, gdyż mam już 18 lat. (Louis jest starszy). Lecz te ostatnie lata nie są porównywalne z bólem związanym z brakiem obecności Louis'a. Osoby której zaufałam, osobie której mogłam się wypłakać i osobie którą mogłam przytulić i otrzymać pocieszenie.
Z każdą chwilą uczucie do Lou się wzmacnia. Mimo tego, że nie mam z nim styczności to bardzo go kocham. Jednak moje serce krwawi gdy widzę nowe zdjęcia jego z Eleanor, jego dziewczyną. Wyglądają na szczęśliwych. Czy ja się musiałam nieszczęśliwie zakochać? Tak bardzo chciałabym się z nim spotkać. Wiem, że to nie możliwe. Być może on już nigdy nie wróci do Doncaster, a nawet gdyby wrócił to by mnie nie poznał. 
-Gdzie idziesz? - usłyszałam głos taty kiedy zakładałam buty.
-Wychodzę na spacer. 
- Wróć o 18, bo o 19 przychodzi profesor z najlepszego uniwersytetu medycznego z Londynu. - udałam, że nie słyszę i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. A oni znowu to samo. Próbując uspokoić moje myśli ruszyłam w stronę dobrze znanego mi miejsca. Miejsca gdzie wszystko się zaczęło.

Tam gdzie świat
Uczył nas gdzie nie iść
Dokładnie tam
Pozbawią nas prastarych prawd
Pokaże czas, czego nie warto się bać
W każdym z nas płynął kiedyś wiary brak.

Po kilkunastominutowym spacerze zalazłam się na polanie na której rosła wysoka wierzba, a obok niej znajdowało się duże jeziorko. Usiadłam pod wierzbą i zamyśliłam się. To tutaj jako małe dzieci mama moja i Louis'a przyprowadzały nas tutaj od najmłodszych lat. To tutaj nauczyliśmy się mówić i chodzić. To tutaj nauczyliśmy się szacunku, tolerancji, pomocy innym i miłości. To tu dowiedzieliśmy się czym jest dobro i zło, i jak je rozróżniać. Bardzo dobrze pamiętam, jak miałam 4 latka a Louis miał jeszcze 7. Nasze mamy siedziały pod wierzbą a my bawiliśmy się obok jeziorka. Wtedy pocałowaliśmy się. Oczywiście wiecie jak to dziecięcy pocałunek, jednak był wspominany przeze mnie i Louis'a przy każdej okazji.
Nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka. Mojego Louis'a. Jego oczy nie straciły ukochanej przeze mnie barwy. Jego oklapłe zawsze włosy teraz były w artystycznym nieładzie. Ubrany był w czarne zwężane spodnie i białą koszulkę oraz oczywiście szelki. Ach ta jego obsesja. Wstałam i chciałam podejść bliżej. Jednak postać zniknęła a ja otworzyłam oczy. Tak bardzo mi go brakuje. W pokoju mam tysiące jego portretów. Nie jestem w stanie kontrolować rysowania jego podobizn. To jedyna czynność która w jakiś sposób zastępuje mi brak jego obecności. Kiedy już nie wytrzymuję z tęsknoty patrzę na rysunki. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 17:45. Muszę być na 18 w domu. Oczywiście mogłabym tego nie zrobić i nie przyjść jednak nie zniosę widoku mojego ojca który rozrywa portrety Louis'a. Chciałabym chociaż na jeden dzień zapomnieć o Lou. Może to głupie, jednak to nie możliwe żebyśmy się spotkali po tak długim czasie i zeszli. Jednak nie mogę się dłużej bronić przed uczuciem do niego. Gdy wracam do domu wiem, że będzie to na mnie wymuszone przez rodziców. Dla nich najlepiej byłoby abym zapomniała o Tomlinson'ie, dostała się na najlepszy uniwersytet medyczny w Londynie i została światowej sławy chirurgiem. To wszystko mnie przytłacza. Nie daje sobie rady. Czuję, że za niedługo mogę ulec rodzicom i stać się kimś kim nie chcę być.

Zapomnieć chcę na jeden dzień
O tym co, nie zdarzy się
Po linie znów karzą biec
Nie mogę dłużej...



*** Tymczasem u Louis'a ***



 Staring at the bottom of your glass
Hoping one day you'll make a dream last
But dreams come slow and they go so fast
You see her when you close your eyes
Maybe one day you'll understand why
Everything you touch surely dies

Gapisz się na dno swojego kieliszka
Mając nadzieję, że marzenie spełni się pewnego dnia
Ale marzenia spełniają się powoli i trwają tak krótko
Widzisz ją, gdy tylko zamykasz oczy
Może pewnego dnia zrozumiesz dlaczego
Wszystko czego dotykasz umiera
  

Zawartość kolejnego kieliszka znalazła się w moim przełyku. Tak bardzo za nią tęsknię. Za (TI). Miłością mojego życia którą zostawiłem w Doncaster. Chciałem jej powiedzieć o moich uczuciach jednak jakoś tak się stało, że poszedłem na przesłuchanie do X-Factor. Nie myślałem, że przejdę dalej. Jednak. Przeszedłem i po kilku tygodniach przestałem do niej pisać i dzwonić. To wszystko przez to, że zakazano nam kontaktowania się z przyjaciółmi z rodzinnych miast. Mogłoby to mieć wpływ na nasz pobyt w programie jak i dalszą karierę. W szczególności jeśli w grę wchodziły dziewczyny. Przestałem się kontaktować z moim słoneczkiem które w Doncaster przechodziło piekło które tworzyli jej rodzice. Pomyślała pewnie, że o niej zapomniałem. Myli się. Nadal jest w mojej głowie i nie może z niej wyjść. Tak bardzo ją kocham. Szkoda, że straciłem okazje na powiedzenie jej tych trzech słów. Dzisiaj mamy dwa dni wolnego między koncertami. Chłopaki poszli zwiedzać a ja co? Siedzę w pokoju hotelowym i użalam się na sobą. Niby mam dziewczynę Eleanor, powiecie. To zwykła ustawka. El nie jest taka jak (TI). Traktujemy się jak przyjaciele jednak nie widzimy siebie jako pary. Mimo tego, że czasem się pocałujemy to nie są to pocałunki takie jakimi powinny być. Są na pokaz. Brakuje mi (TI). Jej śmiechu, ciepłego głosu, dotyku i jej skupienia gdy szkicowała. Codziennie gdy śpię, śni mi się moje słoneczko lub jakieś wydarzenie z nią związane. Często jest to nasz dziecięcy pocałunek nad stawem. Nie mogę uwierzyć że ją straciłem.

 -But you only need the light when it's burning low. Only miss the sun when it starts to snow. Only know you love her when you let her go. Only know you've been high when you're feeling low. Only
hate the road when you're missing home. Only know you love her when you let her go. - w telefonie zabrzmiał refren piosenki która od początku rozłąki z (TI) jest nieodłącznym elementem mojego życia. To jest taka cholera prawda. Ta piosenka opisuje moje dotychczasowe życie.

Staring at the ceiling in the dark
Same old empty feeling in your heart
'Cause love comes slow and it goes so fast
Well you see her when you fall asleep
But never to touch and never to keep
'Cause you loved her too much and you dive too deep

Gapisz się uparcie w sufit w ciemnościach
A w twoim sercu to samo uczucie pustki
Bo miłość przychodzi powoli, ale odchodzi tak szybko
Cóż znów ją widzisz gdy zasypiasz
Ale nigdy nie możesz jej dotknąć, ani zatrzymać
Bo kochałeś ją zbyt mocno, bo bez reszty oddałeś się miłości



Sięgnąłem ręką po telefon. Odblokowałem ekran. 1:24. Środek nocy a ja nie mogę zasnąć. Kiedy mi się to udaje znowu śni mi się ona. Stoi przede mną. Uśmiechnięta. Wyciąga dłoń. Chcę ją chwycić jednak wtedy dziewczyna znika a mi ukazuje się rozmowa z ludźmi z X-Factor, kiedy to prosiłem o możliwość kontaktu z (TI). Nagle wszystko się urywa i budzę się. Gdyby nie fakt, że w tym śnie jest (TI) byłby to koszmar. Przetarłem dłonią oczy. Dlaczego to wszystko przydarzyło się akurat mi. Co ja takiego złego zrobiłem? 

Well you only need the light when it's burning low
Only miss the sun when it starts to snow
Only know you love her when you let her go
Only know you've been high when you're feeling low
Only hate the road when you're missing home
Only know you love her when you let her go
And you let her go

Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy gdy zapada mrok
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy kiedy śnieg za oknem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zauważasz, że byłeś na szczycie tylko wtedy, gdy upadasz na dno
Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
I pozwalasz jej odejść


*** Kilka dni później ***



 Wczoraj oficjalnie zakończyła się trasa zespołu Louis'a. Jednak on nie pozostał w Londynie, jak podejrzewali wszysy. Chłopak pojechał odwiedzić rodzinę w Doncaster. Dzisiaj wybrał się do ulubionej kawiarni jego i (TI). Miał wielką nadzieję, że ją tam spotkam. Narzucił na głowę kaptur bluzy i wszedł do środka. Już od progu uderzyła w niego warstwa ciepłego powietrza, która w dzisiejszy zimny dzień była zbawieniem. Louis stanął w kolejce za jakimś mężczyzną. Nagle usłyszał dobrze mu znany dźwięczny głos.
-Poproszę latte macchiato. - Wysunął głowę z kolejki jednak nie dane było mu zobaczyć kim jest owa dziewczyna, gdyż stała do niego plecami po czym zwinnie nie odwracając twarzy w jego stronę usiadła przy jakimś stoliku. 
-Co podać? - zagapił się i nie zauważył, że teraz jego kolej. 
-Poproszę cappuccino. - powiedział i zapłacił po czym odszedł od kolejki. Spojrzał na dziewczynę siedzącą w rogu sali. To ta która stała przed chwilą w kolejce. Jej głowa była pochylona nad jakąś lekturą, co uniemożliwiło chłopakowi rozpoznanie twarzy. Louis nie wiedział, że dziewczyna nie czyta książki a przygląda się jego zdjęciu włożonemu między kartki grubej książki. 




Chłopak podszedł niepewnie do stolika i usiadł naprzeciwko nieznajomej czym zwrócił jej uwagę. Dziewczyna uniosła głowę do góry i zszokowana upuściła książkę z której wypadło zdjęcie jej ukochanego. Chłopak stał i nie wiedział co powiedzieć. Ona również nie wiedziała co robić. Powiedzieć coś, usiąść czy rzucić się po książkę i fotografię. Nagle w obojgu pojawił się impuls który sprawił, że wpadli sobie w ramiona. W ich oczach pojawił się łzy. Łzy szczęścia. Stali wtulając się w siebie ignorując ciekawskie spojrzenia innych. Liczyło się to, że są razem. 
-(TI) - wydusił chłopak
-Louis 
-Ja chciałbym cię przeprosić za to, że nie odzywałem się do ciebie. Takie były wymogi programu. Przepraszam cię bar
-Ciii- przerwała mu - Najważniejsze, że jesteśmy teraz, tutaj, razem. Louis bo tamtego dnia ja chciałam ci coś powiedzieć. Wiem, że masz dziewczynę, ale poczuję się wtedy lepiej. Zakochałam się w tobie i kocham cię na zabój. 
-Eleanor to ustawka. Ja też chcę ci coś powiedzieć. Ja też się w tobie zakochałem. Jesteś moim narkotykiem. Nie mogę dłużej żyć bez ciebie. Kocham cię. 
-Ja ciebie też. - odpowiedziała po czym chłopak złączył ich usta w czułym pocałunku. 

Kilka lat później 

Pierwszy taniec to bez wątpienie nie odłączny element każdego wesela. Każda para go tańczy. Ta para zrobiła inaczej. Uparli się, że nie umieją tańczyć i jak tu przegadasz ? 
Młoda para stanęła naprzeciw siebie. Na sali zaczęła grać muzyka do której po chwili dołączył melodyjny głos pana młodego.  

When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love?
Will your eyes still smile from your cheeks?

Louis śpiewając uśmiechał się i złapał drobną dłoń swojej żony którą zamknął w swojej dużej, silnej.

And darling I will be loving you 'til we're 70
And baby my heart could still fall as hard at 23
And I'm thinking 'bout how
People fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Oh me, I fall in love with you every single day
And I just wanna tell you I am

So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
And maybe we found love right where we are

 Nagle na sali rozbrzmiał głos panny młodej. 

When my hair's all but gone and my memory fades
And the crowds don't remember my name
When my hands don't play the strings the same way, mhm
I know you will still love me the same

Louis pocałował dłoń (TI) i przyłożył do swojego policzka po czym się w nią wtulił.  

I'm thinking 'bout how
People fall in love in mysterious ways
And maybe it's all part of a plan
I'll just keep on making the same mistakes
Hoping that you'll understand

But baby now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
That maybe we found love right where we are, oh

Ah la la, la la la, la la la, la la la la

Na sali rozbrzmiały pełne miłości głosy młodej pary.  

So baby now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Oh darling, place your head on my beating heart
I'm thinking out loud

- That maybe we found love right where we are - zaśpiewał Louis
-Oh maybe we found love right where we are - zaśpiewała (TI) jednocześnie kładąc dłoń Louis'a na jej brzuchu gdzie rozwijało się ich maleństwo.
- And we found love right where we are - zaśpiewali razem kończąc namiętnym pocałunkiem wśród oklasków gości. 


**********************

Piosenki które wykorzystałam w imaginie:
- ,, Zapomnieć chcę" - Sylwia Lipka
- ,,Let her go" - Passenger
- ,,Thinking out loud" - Ed Sheeran.

LiwiaLila

niedziela, 14 sierpnia 2016

33. Niall

- Malik gdzie moje marchewki? - po naszym domu rozległ się krzyk Lou.
- Nie wiem. Daj mi spokój Louis. - odkrzyknął mu Mulat. Tommo zaczął mu odpowiadać jednak przerwał im głośny krzyk Daddy'iego.
- Harry do cholery, ubierz się w końcu a nie cały czas latasz goły!
- Wyluzuj Liam - odpowiedział mu Hazza. Za raz wyjdę z siebie i stanę obok. 
-Aaaaaa! Zostaw mnie. Nie wiem gdzie są twoje marchewki, a co dopiero Kevin! - nie. Wstałem z kanapy, założyłem białe supry i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wdech, wydech. Harry dorzuciłby pewnie tylko nie przyj, ale nie ma go tutaj teraz. Louis na to od razu uwolniłby swój śmiech i rzucił się na Zayn'a. Ten z kolei krzyczałby, że przyjaciel zepsuje mu fryzurę i próbowałby go zrzucić robiąc przy tym wielki bałagan. A Liam próbowałby ich uspokoić. Moi przyjaciele. Kocham ich jak braci ale czasem przesadzają. Na przykład dzisiaj. Od rana każdy z nich ma jakiś problem, czym wszyscy nie pozwalają mi relaks. Zatopiony w myślach udałem się w stronę pobliskiego parku. Po kilku minutach opuściłem chodnik przy ulicy i spacerowałem licznymi alejkami. Mijałem szczęśliwie rodziny, przytulające się pary czy staruszków siedzących na ławkach, którym wystarczała obecność drugiej połówki, a ciszą pomiędzy nimi nie była tą krępującą ciszą. W oddali usłyszałem cudowny głos któremu akompaniowały dźwięki strun gitary. Przyspieszyłem i po chwili moje oczy napotkały dziewczynę o długich lekko kręconych włosach siedzącą na ławce i grającą na gitarze. Ubrana była w niebieską sukienkę na szelkach a na stopach miała klapki, albo raczej coś co kiedyś było klapkami. Zacząłem wsłuchiwać się w jej cudowny głos. Zaczęła śpiewać jedną z moich ulubionych piosenek. Mianowicie 'The A Team' Ed'a Sheeran'a. Usiadłem na ławce daleko od niej jednak chęć zaśpiewania z nią była silniejsza. Gdy nieznajoma rozpoczęła śpiewanie refrenu nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem do niej, usiadłem obok na ławce i dołączyłem się do śpiewu. Dziewczyn była wyraźnie zaskoczona moim zachowaniem jednak szybko na jej twarz wkradł się zniewalający uśmiech. Daliśmy ponieść się muzyce, co spotkało się z miłymi spojrzeniami przechodniów. Nieznajoma zakończyła piosenkę uderzeniem we wszystkie struny.
- Pięknie śpiewasz. Masz talent. Powinieneś iść do jakiegoś programu albo założyć zespół. - powiedziała z wielkim przejęciem. Czyli ona mnie nie zna? To dobrze. Będę mógł ją poznać jako Niall Horan - Irlandczyk z Mullingar, a nie jako Niall Horan - 1/5 One Direction.
- Rozwarze to. Niall Horan- powiedziałem i podałem jej dłoń którą szybko uścisnęła swoją małą.
- (TI) (TN).
- Pięknie grasz. Dużo się uczyłaś? - zapytałem a dziewczyn wyraźnie się zmieszała.
- Poświęcam temu dużo czasu. - odpowiedziała po chwili. Coś tu nie gra. Nie zadręczając się tym wdałem się w rozmowę z (TI). Zaciekawiło i jednocześnie zaskoczyło mnie to, że dziewczyna nie mówiła nic o sobie. Chciała jak najwięcej wiedzieć o mnie. Opowiedziałem jej więc o moim dzieciństwie, powiedziałem że jestem w zespole, jednak na niej nie wywarło to wielkiego wrażenia. Tak dobrze mi się z nią rozmawiało. Nawet nie wiem kiedy z 16 zrobiła  się 19.
- (TI) bardzo cię przepraszam ale muszę wracać.
- Jasne.
- Będziesz tu jutro?
- Jestem codziennie.
- W takim razie do zobaczenia
- Pa. - powiedziała po czym dała mi buziaka w policzek i odszedłem. Cudownie było poczuć jej usta na policzku, nawet te przez te dwie sekundy.
Codziennie przychodziłem do parku, codziennie rozmawialiśmy, codziennie śpiewaliśmy i zbliżaliśmy się do siebie. Jedno co mnie zaciekawiło to to, że zawsze była ubrana w te same ubrania. Nigdy nie wspominała o swoim życiu. Dziwne. Jednak te wszystkie przemyślenia pojawiały się dopiero w domu. Kiedy byłem obok niej czułem się najszczęśliwszym facetem na świecie. Chyba się zakochałem.


Wczoraj zaprosiłem (TI) do kawiarni. Chciałem jej powiedzieć o moich uczuciach które z każdą chwilą stają się silniejsze. Chciałem zabrać ją na spacer do parku i na London Eye jednak od samego rana jak na złość pada deszcz. O 15 miałem zjawić się przed kawiarnią. Od samego rana byłem bardzo szczęśliwy i podekscytowany, a jednocześnie zdenerwowany. Co jeśli ona nie odwzajemnił moich uczuć?
O 14:50 stałem z parasolem w ręku przed kawiarnią w której się umówiliśmy. Wybrałem tą z najpiękniejszym widokiem. Widokiem na Big Ben i część Tamizy. Czekałem. 14:55. 15:00. 15:05. 15:10. 15:20 a jej dalej nie ma. Zacząłem tracić już nadzieję. Nagle w tłumie spokojnie idących ludzi z parasolami dostrzegłem jedną osobę która bardzo szybko biegła. Gdy była nie daleko mnie dostrzegłem że to moja (TI). Była ubrana w tą samą sukienkę co codziennie, w ręku miała futerał z gitarą. Niektóre z jej przemoczonych kosmyków włosów przykleił się do jej twarzy.  Z resztą ona cała była przemoczona. Moją uwagę przykuły jej BOSE stopy. Gdzie ona ma buty? Czyżby moje przypuszczenia, nie opuszczające mojej głowy od kilku dni, były trafne? (TI) podbiegła do mnie i przywitała się jednocześnie próbując unormować oddech.
-Bardzo cię przepraszam za spóźnienie ale nigdy nie byłam w tej części Londynu i się trochę zgubiłam.
- Spokojnie, nic się nie stało. - powiedziałem a dziewczyna nagle zaczęła kaszleć po czym pociągnęła nosem.
- Chodź tu. - powiedziałem wciągając ją głębiej pod parasol i okryłem ją moją bluzą.
-Niall ale ona na pewno była droga. A ja ją zmoczę wodą.
- Nie chcę żebyś się przeziębiła. - odpowiedziałem i zapiąłem bluzę dziewczynie za co ta obdarzyła mnie swoim cudownym uśmiechem. Chciałbym widzieć go codziennie o poranku, w południe i wieczorem. Zapałem (TI) za rękę i weszliśmy do kawiarni w której od progu uderzyła nas fala przyjemnego ciepła. Usiedliśmy przy stoliku znajdującym się przy kaloryferze.
- Dzień dobry. Co podać? - uniosłem wzrok do góry i zobaczyłem kelnerkę.
- Ja poproszę gorącą czekoladę i szarlotkę.
- A pani? - zwróciła się do mojej dziewczyny,yy to znaczny przyjaciółki.
- Ja dziękuję. - że what????
- Proszę nie zwracać uwagi na tą panią, poprosimy dwa razy to samo. - powiedziałem szybko a kelnerka odeszła.
-Niall, czemu to zrobiłeś?
-Bo musisz coś zjeść.
-Ale ja nie mam pieniędzy.
-Zapłacę, ale teraz chcę cię o coś zapytać. - powiedziałem i usiadłem na jej kanapie. - Jesteś bezdomna? - zapytałem cicho. (TI) przez chwilę nic nie mówiła jednak szybko się rozpłakała. A więc jednak. Boże jakim jestem idiotą.
-Ciii. Spokojnie. Wszystko będzie ok. - mówiłem jej do ucha jednocześnie kołysząc nas delikatnie - Opowiedz mi co się stało. - (TI) lekko odsunęła twarz od mojego torsu po czym pociągnęła nosem i zaczęła mówić.
- Moja mama była lekarzem, a tata prawnikiem. Byłam ich jedyną córką. Mieszkaliśmy w dużej willi w centrum Londynu. Byłam bardzo Rozpieszczana, jednak nigdy rodzice nie zastępowali swojej nieobecności pieniędzmi. Spędzaliśmy bardzo dużo czasu razem. Kilka miesięcy temu rodzice musieli wyjechać z Londynu do Oslo. Mama miała tam wziąć udział w jakiejś ważnej operacji a tata miał tam spotkanie z jednymi z najlepszych prawników na świecie, do których sam należał. Wyjechali rano, ja byłam wtedy u pewnej kobiety gdzie opiekowała się jej dziećmi. Kiedy wieczorem wróciłam do domu zamiast informacji od rodziców że dojechali do Oslo dostałam informację, że nie żyją, gdyż ich samolot rozbił się 3 km przed lotniskiem. Zostałam sama. Mój rodzina odwróciła się ode mnie. Pieniądze i cały nasz majątek siostry mojego taty podzieliły pomiędzy siebie a dzięki dużej kwocie przekazanej prawnikom i sędziemu w sądzie mi nic nie zostało przyznane. Wyrzucono mnie z domu w którym spędziłam 19 lat mojego życia. Od tamtego czasu mieszkam na ulicy. Codziennie gram jednak rzadko uda mi się uzbierać na bułkę. - (TI) płakała, ja również. Jej historia, to jest nie do pojęcia co ona przeżyła. Moje biedne małe słoneczko. Przytuliłem ją do siebie i dłonią gładziłem jej włosy. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Ucałowałem czoło dziewczyny po czym przysunąłem jej pod nos talerzyk i ciepły napój.
-Niall, nie obraź się ale ja nie będę jadła.
-Jedz. Na pewno jesteś głodna .Jedz i pij, czekolada cię rozgrzeje. - mówiłem jednak dziewczyna jakby nie słyszała moich słów. Wziąłem do ręki łyżeczkę i nałożyłem trochę ciasta po czym włożyłem (TI) do ust. Spotkało się to z jej śmiechem. Jej śmiech jest taki cudowny. Obiecuję, że zrobię wszystko żeby ciągle się śmiała. Po wielu próbach udało mi się nakarmić (TI) ciastem i napoić gorącą czekoladą. Zajadałem swoje ciasto gdy zauważyłem, że (TI) jest bardzo rozpalona. Przyłożyłem rękę do jej czoła. Było ciepłe.
- Masz gorączkę.
- Przejdzie. - powiedziała po czym mocniej okryła się moją bluzą.
Rozmawialiśmy na różne tematy. Często udawało mi się rozbawić dziewczynę. Byliśmy tutaj tak długo że obsługa kawiarni wyprosiła nas z niej z powodu zamknięcia. Wyszliśmy na londyńską ulicę. Deszcz ustał a na niebie pojawiło się słońce.
-Niall, bardzo dziękuję ci za cudowny dzień. Będę już szła. Do zobaczenia. - usłyszałem cichy głosik i spostrzegłem, że (TI) się oddala. Szybko zapałem ją za nadgarstki po czym odwróciłem ją przodem do mnie.
- Coś się stało? - zapytała zdezorientowana.
-Tak. Wracasz że mną.
-Niall daj spokój. Poradzę sobie.
- Teraz kiedy znam prawdę, nie mógłbym zasnąć wiedząc że ty tułasz się po Londynie. - nie dając jej dojść do słowa założyłem jej gitarę na plecy a ją samą wziąłem na ręce tak jak pannę młodą.
-Niall co ty wyprawiasz? Mówiłeś że mieszkasz z przyjaciółmi, co oni na to że mnie tam przywieziesz?
- Nie martw się o nich. Trzeba cię wyleczyć bo jesteś chora i już cię nigdy nie wypuszczę. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło co spotkało się z jej lekkim chichotem. Wkroczyliśmy roześmiani przez ulicę Londynu co chwilę spotykając się z przyjaznymi spojrzeniami przechodniów. Po chwilowym spacerze doszliśmy na parking gdzie stał mój samochód. Otworzyłem drzwi i posadziłem (TI) na miejscu obok kierowcy, na tylne siedzenie włożyłem jej gitarę po czym szybko usiadłem za kierownicą. Droga do domu minęła nam na rozmowach i śpiewaniu. Po 20 minutowej jeździe znaleźliśmy się na miejscu. Zaparkowałem w garażu po czym pomogłem wysiąść (TI). Z racji że ta nie miała butów ponownie wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do domu.
- Za raz poznasz moich kumpli. - powiedziałem zamykając drzwi wejściowe. -Chłopaki!- chyba było mnie słychać w całej dzielnicy. Moi przyjaciele ustawili się przed nami w rzędzie. Przedstawiłem im (TI) i odwrotnie. Wszyscy oprócz Harry'ego mieli nieciekawe miny. Nie ukrywajmy, (TI) to śliczna dziewczyna, a Harry to Harry.  Z resztą tylko on jej odpowiedział. O co chodzi reszcie?
- Niall możemy pogadać, na osobności? - zapytał Liam
-Zaprowadzę (TI) i za raz wracam. - powiedziałem i złapałem dziewczynę za rękę. Wyszliśmy po schodach po czym otworzyłem pierwsze drzwi na prawo. Dziewczyna była wyraźnie zszokowana. Patrząc na to, że w moim pokoju był trochę bałagan, to jej pokój na pewno jest bardziej zad, Niall ty idioto ona nie ma domu a co dopiero pokoju!
- Proszę tu masz ubrania. Naprzeciwko jest łazienka. Umyj się. Ręczniki są na pierwszej półce w białej szafce  obok umywalki. Ja za raz wracam. - powiedziałem podając dziewczynie moje rzeczy. Pocałowałem ją w policzek i zszedłem na parter. Szykuje się poważna rozmowa z chłopakami.

***(TI)***

Niall Jest taki dobry. Tak bardzo mi pomógł. Kiedy weszłam do tego domu i poznałam jego przyjaciół odniosłam wrażenie, że nie jestem tu mile widziane. No może ten Loczek, Harry nie ma nic  przeciwko mojej obecności. Zgodnie z rozkazem Niall'a pójdę się umyć. Przyda mi się ciepły prysznic. Jeszcze ta moja choroba. Ughh. Wyszłam na korytarz. Nie dało się nie usłyszeć głośnej wymiany zdań. Wiem, że nie wolno podsłuchiwać ale to chyba dotyczy mnie.
-Niall, my nie jesteśmy przytułkiem do bezdomnych?
-Co na to Paul, Modest fani?
-Paul i fani zrozumieją a Modest mam daleko w dupie.
- Co nie zmienia faktu że ona nie może tu zostać!
- Wiesz ile ona przeszła! - tyle wystarczyło. Wróciłam do sypialni Niall'a. Nie mogę tu zostać, ale Horan mi tego nie powie on jest za dobry. Odejdę więc sama. Ubrania odłożyłam na łóżko. Podbiegłam do okna. 1 piętro. Ale jest rynna. Więc okey. Już miałam wychodzić, gdy ujrzałam na biurku kartki. Głupio tak wyjść bez słowa. Wzięłam do ręki marker i zaczęłam pisać

Drogi Niall'u
Jestem Ci bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś. Odmieniłeś moje życie. Bardzo Ci za to dziękuję. Wiem, że nie jestem tu mile widziana dlatego odchodzę. Proszę nie martw się o mnie. Nic mi nie będzie. Za nim jednak skończę chciałbym Ci coś przekazać. Zakochałam się. W Tobie. Jednak jak to się mówi za wysokie progi na moje nogi. Bezdomna z piosenkarzem? Ta gorączka chyba zrobiła mi wodę z mózgu.

Kocham Cię
(TI)

 Zgięłam karteczkę i położyłam na ubraniach. Na plecy założyłam futerał z instrumentem i podeszłam do okna. Wyszłam przez nie i powoli zeszłam po rynnie. Schodząc zauważyłam duże okno tuż obok. Niall właśnie wychodził po schodach na piętro.  Muszę się spieszyć. Szybo wybiegłam z terenu willi i biegiem udałam się w stronę miejsca gdzie często spędziłam noce. Nagle mój bieg przerwało uderzenie piorunu i grzmot. Nie no zajebiście, jeszcze burza. Muszę się pośpieszyć. Wznowiłam bieg. Do grzmotów dołączył deszcz. I to nie byle jaki. Biegłam ile sił miałam w nogach. Pokonując poszczególne ulice co jakiś czas przypadkowo trącałam przechodniów idących pod parasolami. W końcu dotarłam do mojego celu. Weszłam w ślepą uliczkę pomiędzy dwoma budynkami. Tutaj spędziłam noce. Dzięki temu, że w jednym z budynków mieścił się zakład krawiecki czy coś podobnego, nie wiem dokładnie, miałam dużo materiałów żeby się przykryć nocą. Deszcz i burza przybierały na sile. Pobiegłam pod ścianę budynku. Jedną tkaniną przykryła futerał z gitarą, a drugą nakryłam siebie. Niestety, materiał był za krótki i zdołałam zakryć jedynie nogi i tłów. Deszcz padał coraz mocniej a ja już byłam cała mokra. Pociągnęłam nosem. Po chwili zrobiło mi się strasznie zimno. Do ochłodzenia związanego z przenoszeniem doszła gorączka. Kichnęłam kilka razy.
-(TI)! - usłyszałam moje imię. Trzęsąc się podniosłam głowę do góry. Ujrzałam obiektu moich westchnień.
-Dlaczego uciekłaś? Nic ci nie jest?- zapytał chłopak przytulając mnie do swojego torsu - Masz gorączkę. Wracaj ze mną.
-Nie mogę Niall. Ty jesteś sławny a ja? Jestem nikim. Nikt się mną nie przejmuje, jestem nic nie wartym śmieciem. - powiedziałam po czym kichnęłam.
-Dla mnie jesteś wszystkim. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Dzięki kartce wiem że ja również nie jestem ci obojętny. (TI) proszę wróć że mną i zostań moją dziewczyną.
-Niall, ale chłopcy, wasz menadżer, fani i ten cały Modest.
- Z chłopakami już rozmawiałem. Chcą cię przeprosić, z resztą przyjechali tu ze mną. Paul i fani zrozumieją, a Modest mam w dupie. Teraz liczysz się tylko ty słońce. - powiedział i pocałował mnie. Jego usta, mogłabym czuć je na swoich przez całe 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Pocałunek trwałby o wiele dłużej lecz brak powietrza zmusił nas do zaprzestania.
- To co zostaniesz moją księżniczką?
-Tak. - odpowiedziałam po czym rzuciłam się na chłopaka całkowicie zapominając o tym że jestem cała mokra. Niall'owi to chyba nie przeszkadzało gdyż przyciągnął mnie bliżej siebie.

***rok później***
***Niall***

-Harry! - po domu rozniósł się krzyk Louis'a.
-Co? - zapytał Loczek wchodząc do salonu.
- Widziałem cię w telewizji! - krzyknął podekscytowany Lou.
-Serio? Na jakim kanale?
- Na Animal Planet!- odrzekł Louis na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a Harry podszedł do przyjaciela i uderzył go w głowę. Po chwili usiadł na dywanie pomiędzy Zayn'em i Liam'em i zaczął się śmiać a my mu zawtórowaliśmy.
12 miesięcy temu w naszym domu pojawił się nowy członek naszej wielkiej rodziny. Mój dziewczyna (TI). Chłopcy przeprosili moje słoneczko i stali się przyjaciółmi. Fani i Paul również bardzo serdecznie przywitali ją w rodzinie One Direction. Modest trochę zrzędził jednak przeszło im. Teraz wszystko jest cudownie. Mam najlepszych przyjaciół na świece i ukochaną u boku. Strach pomyśleć co by się stało gdybym tamtego dnia nie poznał jej w parku. Moja rodzina bardzo polubiła (TI), w szczególności Theo. Bardzo ją lubi. Teraz (TI) śmieje się każdego dnia, czym sprawia mi wielką radość. Dzisiaj mamy koncert i za chwilę jedziemy do O2 Areny żeby się przygotować. Będzie to niezapomniany koncert dla naszej pary. Bardzo się cieszę, że (TI) idzie razem z nami. Ona jest wspaniała i jestem pewien że to ta jedyna. Może nie była od początku naszą fanką lecz szybko się nią stała. Czyli moje marzenie o poślubieniu naszej fanki się spełni. Zapytanie skąd to wiem? Bo dzisiaj na koncercie mam zamiar oświadczyć się (TI). Trzymajcie kciuki aby wszystko się udało.





LiwiaLila

czwartek, 11 sierpnia 2016

30. Imagin z Zayn'em część III (ostatnia)

Podeszłam do czarnego BMW i po chwili siedziałam na wygodnym fotelu obok kierowcy.
-Gdzie tyle byłaś? - usłyszałam narzekanie Dave'a.
-Byłam porozmawiać z Malik'iem. - odpowiedziałam bez emocji i spojrzałam na telefon w mojej dłoni. Odblokowałam ekran i włączyłam jakąś grę.
-Po co? Powiedziałaś mu coś?
-Nie, po prostu ujmę to stwierdzeniem. On się za szybko podnieca. - odparłam a Dave już nic nie mówił do momentu kiedy pożegnał się ze mną pod moim domem. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do drzwi. Szybko odnalazłam klucze i przekroczyłam próg. Egipskie ciemność w budynku przerwało włączenie prze zemnie światła. Zdjęłam buty i udałam się do salonu. Byłam tak zmęczona, jednak miałam na tyle siły aby pójść do kuchni. Dzięki mnie w białym pomieszczeniu rozbłysło światło. Otworzyłam jedną z szafek i wyjęłam z niej tabletki i szklankę, którą napełniłam wodą. Zażyłam leki wiedząc, że dzięki temu jutro nie obudzę się z potwornym kacem. Opróżnione naczynie położyłam na blacie i po zgaszeniu światła udałam się w stronę mojego pokoju. Nie miałam siły się przebrać dlatego po prostu rzuciłam się na łóżko i już po chwili znalazłam się w moim wyimaginowanym świecie.

Dźwięk budzika nie dawał mi spokoju. Wyjęłam rękę zpod poduszki i próbowałam odszukać tego pieprzonego budzika. Po wielu próbach udało mi się. Dźwięk ustał a ja ponownie trafiłam do mojej krainy snu. Długo w niej nie pobyłam gdyż po kilkunastu minutach ktoś dał znać o swoim przybyciu dzwonkiem do drzwi. Początkowo chciała udawać, że mnie nie ma. Jednak ten ktoś nie przestawał dzwonić czym zmusił mnie do otworzenia drzwi. Wstałam z łóżka i wychodząc z pokoju spojrzałam w lustro. Boże, jak ja wyglądam. Szybko narzuciłam na siebie szlafrok aby ukryć moje pomięte i nie zbyt dobrze wyglądające ubrania a włosy przeczesałam ręką. Do ręki wzięłam chusteczkę i w szybkim tempie dzięki niej i płynowi  demakijażu pozbyłam się rozmazanego makijażu. Zbiegłam szybko na parter i otworzyłam drwi.
-Cześć. Przepraszam, że cię obudziłem. - usłyszałam i mój wzrok z klamki na drzwi przeniósł się na osobę stojącą przede mną.



-Kogo ja widzę Zayn Malik we własnej osobie. Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Mam swoje sposoby. Mogę wejść?
-Po pierwsze, mam się bać? Po drugie, po co przyszedłeś? A po trzecie wchodź. - powiedziałam  uchylając drzwi.
-Nie, za chwilę się dowiesz, wchodzę. - odpowiedział. Jakby to było śmieszne. - Ładnie tu masz.
-Dzięki sama urządzałam. Usiądź w salonie i daj mi 10 minut. Tylko się przebiorę.
-Jasne. - odpowiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam. Cholera, czemu ja się do niego uśmiecham? Wróciłam do swojej sypiali. Zakluczyłam drzwi i rozebrałam się. Brać prysznic teraz, czy potem? Potem, gość czeka. Założyłam szybko białą koszulkę i czerwone spodnie. Włosy rozczesałam szczotką i szybko zmyłam resztę makijażu zastępując go podkładem, pudrem i innymi pierdołami. Zeszłam do salonu gdy Zayn robił coś na telefonie. Usiadłam na fotelu naprzeciwko niego.
-A więc po co przyszedłeś?
-Chciałem pogadać.
-A więc o co chodzi?
-Dlaczego mnie nie lubisz? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
-A na jakiej podstawie tak twierdzisz?
-Twoje zachowanie mówi samo za siebie.
-Taka już jestem. - odpowiedziałam i oparłam moje plecy o podłokietnik a nogi zgięłam i położyłam na siedzisku. Chłopak podniósł się z sofy i podszedł do kominka. Wziął coś do ręki i podszedł do mnie tak, że stał przede mną.
-Nie jesteś taka. - powiedział i pokazał mi zdjęcie w brązowej ramce. To nie było zwyczajne zdjęcie. Na tym zdjęciu byłam ja z moimi rodzicami. To były święta Bożego Narodzenia. Miałam wtedy 8 lat. Siedzieliśmy we trójkę przy kominku. Po chwili podał mi kolejne zdjęcie. - Dlaczego udajesz? - zdjęcie przedstawiało moje 13 urodziny. Ja zapłakana przytulałam rodziców którzy podarowali mi na urodziny psa. Podał kolejne zdjęcie. To przedstawiało moich rodziców. Zrobiłam to zdjęcie w samochodzie, kilka minut po tym mieliśmy wypadek i moi rodzice zginęli na miejscu.
-Przestań! - krzyknęłam i wstałam z fotela. Wybiegłam po schodach i wpadłam do swojej sypialni. Usiadłam na łóżku plecami do drzwi i płakałam. Tak bardzo mi ich brakuje. Zginęli tak dawno, a ja wciąż nie pogodziłam się z ich stratą. Gang pozwalał mi w jakiś sposób zapomnieć i zacząć nowy rozdział życia. Wszystko jest super, aż tu zjawia się ten Mulat, który pozbawia mnie chamskości i ukazuje oblicze wrażliwej i roztrzęsionej dziewczyny.
-Proszę nie płacz. Nie chciałem. - usłyszałam za sobą głos a po chwili otuliły mnie  silne ramiona. Nie odrzuciłam tego czynu. Wręcz przeciwnie, potrzebowałam tego a i spodobało mi się to. - Ciii nie płacz. - pocałował mnie w czoło. Odsunęłam się trochę od niego i przetarłam dłońmi mokre od łez policzki.
-Dlaczego to robisz?
-Co?
-Jesteś taka zimna i chamska. - opowiedziałam Zayn'owi całą moją historię. Chyba mnie zrozumiał gdyż po jej skończeniu objął mnie i nie chciał wypuścić.
-Zayn - zaczęłam
-Tak?
-Ja chciałam cię przeprosić.
-Za  co?
-Za moje zachowanie. Nie było w porządku. Ani to jak się do ciebie odnosiłam. Przepraszam. Wybaczysz mi? - zapytałam unosząc głowę. Jego oczy. Były piękne.
-Oczywiście, że tak. Chodź tu do mnie. - powiedział i ponownie mnie przytulił.
Zayn był u mnie do 16. Myliłam się co do niego. Mulat jest bardzo opiekuńczy, troskliwy. I wcale nie jest chłopcem udającym mężczyznę. On jest mężczyzną. Kiedy Zayn wyszedł posprzątałam po wspólnym obiedzie i poszłam się chwilkę zdrzemnąć. Wstałam o 18. Idealnie. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czarny top i biało-czarny motocyklowy kombinezon. Włosy spięłam luźno gumką do włosów. Do ręki wzięłam mój telefon i zeszłam na parter. Ubrałam specjalne buty a do ręki wzięłam kask. Po zamknięciu domu udałam się do garażu gdzie wsiadłam na moje cudeńko. Włożyłam telefon do kieszeni a na głowie spoczął jej ochraniacz. Zapaliłam i odjechałam. Około 20 byłam pod magazynem gdzie miał rozpocząć się wyścig. Jak się możecie domyślić, przyjechałam ostatnia. Na mój widok, a może na widok mojego motoru członkowie wszystkich gangów gapili się na mnie. Spojrzałam na Zayn'a. Na samą myśl dzisiejszego poranka na moje usta wkradł się szeroki uśmiech, który Mulat odwzajemnił.
-Zaczynamy!  - usłyszałam krzyk obecnego dzisiaj sponsora i ustawiam się na linii. Wsiadłam na moje cudo i zauważyłam, że po mojej prawej stronie ustawił się Zayn.
-Powodzenia. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Nie dziękuję, i nawzajem. - powiedział i zaśmiał się, a ja odpowiedziałam tym samym.
-3..2..1.. Star! - usłyszeliśmy wystrzał i ruszyliśmy. Jak dobrze jest czuć ten wiatr we włosach. Na początku jechałam obok Zayn'a jednak szybko wysunęłam się na prowadzenie i znacznie przyśpieszyłam. Po 10 minutach bardzo szybkiej jazdy dojechałam na metę. Pierwsza. Po raz kolejny zwyciężyłam i wygrałam pięciobój. Zeszłam z motoru i pobiegłam do stojącego niedaleko -Dave. Stał do mnie tyłem i rozmawiał przez telefon. Pobiegłam do niego i uderzyłam delikatnie w plecy. On odwrócił się. Jego mina gdy mnie zobaczył wyrażała więcej niż 1000 słów. -Dave objął mnie i zaczął gratulować. Po chwili w jego ślady poszła pozostała część gangu.
-Gratulacje! - usłyszałam kogoś radosny głos za mną. Odwróciłam się i ujrzałam Mulata.
-Zayn! Dziękuję . - odpowiedziałam i przytuliłam go. On jest naprawdę niesamowity. - Który jesteś?
- Drugi.
-A więc gratulacje. To świetny wynik.
-Ciebie i tak nigdy nie pobiję. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Fajnie byłoby gdyby te usta pocałowały mnie trochę niżej nosa ale nie będę narzekać.
Gdy wszyscy byli już na mecie odebrałam nagrodę, którą była duża kwota dla gangu. I tak -Dave da mi jej 3/4. Spojrzałam na zegarek 22:30. Wszyscy się już rozeszli. Pewnie poszli do jakiejś knajpy albo do burdelu.
- Może się przejdziemy? - usłyszałam ten ciepły głos.
- Jasne. - odpowiedziałam i ruszyłam z Mulatem w stronę pobliskiego "parku".
- Jesteś całkowicie inna jak na początku. Jesteś słodka, mądra i bardzo piękna.
-Przestań mi słodzić. - odpowiedziałam rumieniąc się.
-(TI)?
-Tak?
-Ja chcę ci coś powiedzieć. - powiedział i przystanął odwracając się twarzą do mnie - Bo ja się zakochałem w pewnej dziewczynie.
-To chyba dobrze. - odpowiedziałam chwiejnym głosem. A ja głupia myślałam że będziemy razem.
- Biję się że ona nie odwzajemnił moich uczuć.
-Nie dowiesz się tego jeśli jej tego nie powiesz.
-Kocham cię!
-Zayn ja mówię poważnie.
-Ja też.
-Zayn przes że co?
-Od samego początku mi się spodobałaś. Wiedziałem że nie jesteś taka jaka jesteś przy innych gangach. I miałem rację. Dzisiejszy dzień, on był niesamowity. Więc korzystać z twojej rady powiedziałem to. Teraz chciałbym wiedzieć czy odwzajemniasz moje uczucia.
-Oczywiście -Zayn. Kocham cię. - powiedziałam po czym wpiłam się w jego usta. Są takie miękkie i mają posmak delikatnej wiśni. Pomadka? Chyba tak. Trwalibyśmy dłużej w pocałunku jednak zabrakło nam powietrza.
-Więc mogę powiedzieć że mam dziewczynę? - zapytał łapiąc mnie za dłonie.
- Jak najbardziej. - odpowiedziałam ponownie zatapiając się w jego słodkich ustach.


LiwiaLilia