czwartek, 8 września 2016

#37 Imagin z Harrym część I

Was moi drodzy zapraszam do komentowania i czytania opowieści, które pojawiają się prawie codziennie na blogu ! :)


[...]
-Dlaczego go zabito ? - Pytałaś.
-Jak to możliwe ? - Patrzyłaś przenikliwie. 
-Odpowiedz ! Wytłumacz mi to ! - Krzyczałaś.
Zaczęłam monolog. Kończąc go obie płakałyśmy. Przytuliłaś. Pocieszyłaś dobrym słowem staruszkę. Przeprosiłaś za krzyk. Ze spuszczoną głową wyszłaś z pokoju, mijając się w progu ze swoją matką. Ta podeszła, obdarzyła uściskiem i jak gdyby nic wyszła,trzaskając drzwiami, które tak strasznie skrzypiały. A ja ? A ja oparłam głowę o bok bujanego fotela. Zamknęłam oczy i czułam jak życie ze mnie ucieka, a przed oczami pojawił się film całego 91-letniego życia.


Sierpień, 1945

 -Czy to prawda ? Mówią, że to koniec, że koniec wojny - Spojrzałam na swojego ojca.
-Nigdy nic nie jest pewne. Nie potrafię Ci odpowiedzieć córciu - Posmutniał.
Westchnęłam. Spokój nie trwał długo. Do naszego domu wparowało kilku żołnierzy niemieckich. Tatę zabrali od razu, ja próbowałam uciekać. Nie udało się. Dostałam w twarz, przewróciłam się na zdewastowaną trawę, wkładając dłoń w kałuże, po nocnym deszczu. Wymierzono we mnie karabinem. Słyszałam krzyk taty i strzał. Zabito go na moich oczach, zaraz i ja do niego dołączę. Zacisnęłam mocniej powieki i czekałam. Przeładowanie magazynku i ...
-Stój !!! Przyda się nam jeszcze - Młody mężczyzna podszedł do mnie i najzwyczajniej na świecie zabrał na ręce. 

Wszedł ze mną do powozu i zakrył chustą twarz. Płakałam. Co się ze mną stanie. I mój ojciec, który leży z przedziurawioną na wylot głową. Tak bardzo się boję. Poczułam szarpnięcie,dłonie na swoich udach i powiew zimnego wiatru na dłoniach. W oddali słyszałam niemieckie zdania i śmiechy wielu mężczyzn. Posadzono mnie na krześle i odsłonięto oczy. Przymrużyłam je,by przyzwyczaiły się do światła w pomieszczeniu. Rozejrzałam się wkoło. Przede mną metalowe biurko, szaro-białe ściany, lampa i drzwi za plecami. To wszystko. Ani ręce, ani nogi nie zostały skrępowane. Można by pomyśleć uciekaj dziewczyno ! Jednak nie było to takie proste, na korytarzu stało zapewne wielu żołnierzy i gdybym tylko wychyliła głowę, skończyłoby się to dla mnie utratą życia. Alee... Czemu nie?  I tak zbiją mnie, kiedy dowiedzą się kim jestem. Moja mama była Żydówką, a ojciec Polakiem. To mówi wszystko za siebie.....
Po paru godzinach pobytu w samotności, do pomieszczenia weszło kilku młodych, wysokich mężczyzn ubranych w zielono-szare mundury.
-Sie sprechen Deutsch ? - Zapytał mnie najwyższy.
Nie odezwałam się ani słowem.
-Do You speak English ? - Odezwał się chłopak z lokami na głowie.
Ponownie nie odpowiedziałam.
-Mówisz po polsku ? - Ponownie głos zabrał zielonooki.
A ja nadal milczałam 
**- Wy gavaritje pa russki ? - Trzasnął dłonią w blat blondyn.
Wystraszona, bez szans na ucieczkę, bez szans na przetrwanie uroniłam kilka łez.
-Mówię po polsku, angielsku i rosyjsku - Opuściłam głowę.
-Jak się nazywasz !? Kim jesteś ? - Dopytywali.
-Justyna - Popatrzyłam z przerażeniem na piątkę żołnierzy.
-Polka ? - Zapytał Mulat.
-Tak - Wyszeptałam.
-No panowie ! To kto pierwszy zabawi się dziś z brązowowłosą pięknością ? - Zaśmiał się chłopak o niebieskich oczach ?
-Ja ! - Wycedził bez namysłu loczek.


Zaczęłam płakać. Chłopak szarpnął moją rękę i wyprowadził z pokoju. Szłam za nim mając tysiące myśli w głowie. Co on mi zrobi. Dlaczego oni tacy są ?Na korytarzu zgasło światło, a raczej brak lamp. Odwróciłam się i zobaczyłam oddalające się małe płomyki. Teraz tylko ciemność. Znalazłam się na dworze. Poczułam muśnięcie wiatru i ciepłe powietrze. Chłopak nie mówiąc ani słowa otworzył drzwi samochodu i posadził mnie na miejscu pasażera. Tak bez słowa jechaliśmy około 20 minut. Zatrzymał auto, w dość odludnym miejscu. Po środku posesji stał duży dom, a wkoło rosły wierzby.
-Chodź - Złapał moja rękę. Tym razem było to delikatne dotknięcie. Mogło się wydawać jakby było ono przepełnione czułością i troską.
Trochę pewniej niż poprzednio złapałam się go i kroczyłam obok. Otwarł dom i wpuścił mnie do środka. Przez chwilę pomyślałam, że gdyby chciał mnie zabić albo mnóstwo innych rzeczy z półki 'grozy'  to wybrał idealne miejsce. Tak by nikt nie mógł mnie usłyszeć.
-Chcesz się czegoś napić albo zjeść ? Mam pełne szafki i lodówkę. Nie potrafię gotować, jeżeli chcesz przyrządź coś - Posłał delikatny uśmiech.
-Może pierogi ? - Powiedziałam cichutko.
-Kuchnia jest Twoja. Zaraz wracam. - Opuścił pomieszczenie.
Postanowiłam to wykorzystać i czym prędzej otwarłam okno wyskakując z niego. Obróciłam się by sprawdzić, czy nie poszedł w moje ślady, ale zderzenie z czymś na chwile uniemożliwiło mi racjonalne myślenie.
-Auu - Syknęłam, łapiąc się za głowę.
-No moja droga. Trochę kiepski pomysł. Wstawaj - Podał mi rękę,
-Nie musisz się mnie bać. Chcę Ci pomóc - Oznajmił.
-Co chcesz zrobić ?! Ty mi pomóc ?! Żartowniś się znalazł. Chcesz mnie wykorzystać i zabić ! - Rzuciłam się na niego i okładałam pięściami.
Ten jednak, o wiele silniejszy, złapał po prostu w swoją rękę dwie moje i przerzucił przez ramię, zabierając ponownie do domu. Usadził na kanapie i zaczął monolog.
-Nie chcę Ci nic zrobić. Do góry jest łazienka, masz tam czyste ubrania, odśwież się. Potem zejdź na dół. Wspólnie coś przygotujemy. Nikt nie wie o istnieniu tego domu. I nikt nie wie,że w tej chwili się tu znajdujesz ! Masz szczęście, że jestem wyższy rangą od reszty tych idiotów, bo oni nie postąpili by tak jak ja - Usiadł koło mnie.
-Zaufaj mi - Podał rękę.
-Pójdę się wykąpać - Uciekłam na piętro.
I co ja mam o tym wszystkim myśleć ? Uwierzyć w jego intencje ? Niby dlaczego chciałby mi pomóc ? Chodź z drugiej strony, gdyby chciał mi coś zrobić, pewnie by już to wykonał. A może jednak warto go posłuchać ? Wykapałam się i ubrałam w to co, leżało na półce. Czyli koszulkę.... no właśnie. Nie znam jego imienia. Zeszłam cicho na dół i zobaczyłam, że młody mężczyzna nie siedzi w mundurze,a zwykłej czarnej koszulce i spodniach o podobnym kolorze, krocząc boso przez salon.
-Tak w ogóle to jak masz na imię ? - Stanęłam za nim.
-Harry - Odwrócił się do mnie i na chwile jakby zabrakło mu słów.
-To jak ? Pierogi będą dobre ? - Zapytałam, delikatnie się uśmiechając.
-Będą idealne - Podążył za mną do kuchni.


** - Nie byłam w stanie napisać tego zdania cyrylicą, dlatego jest ono przetłumaczone jak się wymawia.


             xxx Zuza ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz