wtorek, 13 czerwca 2017

54. Friends with benefits ~ Liam/Niall #14

Obudziłam się kilka minut po 10. Spojrzałam na swoje wczorajsze ubrania i chłopaka leżącego obok. Uśmiechnęłam się na ten widok, ciesząc się, że najgorsze już za nami. Nienawidziłam się z nim kłócić, a jak się dzień wcześniej okazało – nie było o co. Nadal byłam rozbita po zamieszaniu z Niallem, ale nie chciałam pokazywać, że jestem słaba. Chociaż ten jeden, jedyny raz. Obecność Liama w tak małej odległości przypominała mi o nocach, które razem spędziliśmy. Jakaś część mnie tęskniła za tą bliskością i czułością ze strony chłopaka. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej cieszyłam się w duchu, że między mną a Niallem nie doszło do niczego poważniejszego. Dużo trudniej byłoby mi o nim zapomnieć. Odpędziłam od siebie myśli związane z blondynem i położyłam głowę na torsie śpiącego Liam'a. Wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca zasnęłam jeszcze na chwilkę.


Jak ona mogła? Przesadziłem z tym, że zrzuciłem całą winę na (T.I.), ale nawet nie dała tego wytłumaczyć. Przecież między mną a tamtą zdzirą z klubu do niczego nie doszło. Problem w tym, że (T.I.) i tak mi nie uwierzy. Na jej miejscu sam bym sobie nie uwierzył. Wściekły, a zarazem załamany udałem się nad Tamizę. Widok płynącej rzeki zawsze mnie uspokajał, pozwalając nabrać dystansu do pewnych rzeczy. Nie miałem ochoty wracać do domu, tym bardziej, że czekał tam na mnie Liam. Nie chciałem z nim rozmawiać, jeszcze nie teraz. Ciągle czułem do niego żal, nie mogłem znieść myśli, że mnie oszukał. Przyjaciel się tak nie zachowuje do cholery. Kiedy wpatrywałem się w wodę, zrozumiałem, że zostałem sam. Już nic nie trzymało mnie przy życiu. Gdybym zniknął, pewnie nikt by nawet nie zauważył.

- Obudź się śpiochu. - mruknąłem czule nad uchem dziewczyny. Ciężko opisać słowami moją radość, gdy otworzyłem oczy tego ranka i zobaczyłem ją tak blisko siebie. Kosmyki włosów opadające na jej twarz unosiły się przy miarowym oddechu, a drobne dłonie spoczywały na mojej klatce. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Jedyne co mi przeszkadzało, to ślady rozmazanego makijażu, przypominające o wczorajszych wydarzeniach. Wiedziałem, że muszę pomóc jej się pozbierać, ale nie wiedziałem jeszcze jak trudne to będzie.
- Która godzina? - zapytała zaspanym głosem, opierając się na łokciach tak, że nasze twarze znajdowały się w odległości kilkunastu centymetrów od siebie. Jeszcze kilka miesięcy temu pocałowałbym ją na dzień dobry bez dłuższego zastanowienia, a teraz mogłem o tym tylko pomarzyć.
- Południe prawie. - odpowiedziałem z uśmiechem. (T.I.) spojrzała na mnie przerażona i pobiegła w stronę łazienki. Zdziwiło mnie jej zachowanie, dlatego poszedłem za nią.
- Co się stało? - zawołałem, żeby usłyszała przez zamknięte drzwi.
- Za 2 godziny zaczynam swoją zmianę w pracy! - krzyknęła zdenerwowana. Zaśmiałem się pod nosem, doskonale wiedząc, ile czasu potrzebuje, żeby być gotowa do wyjścia. Nigdy nie przekroczyła godziny i 10 minut. Postanowiłem jednak nie stresować jej dodatkowo, dlatego udałem się do kuchni w celu przygotowania dla nas śniadania. Otworzyłem lodówkę i jedyne co w niej znalazłem to stara marchewka i kilka jajek. Przygotowałem tosty francuskie z cynamonem, pamiętając jak bardzo za nimi przepada, jednak nigdy nie ma ochoty ich przygotować. Obok gotowego śniadania ustawiłem dwa talerze i szklanki wypełnione sokiem pomarańczowym.
- Aaa, uwielbiam cię! - pisnęła zachwycona dziewczyna, rzucając mi się na szyję. Roześmiany przytuliłem ją do siebie i dopiero wtedy poczułem zapach nieziemskich perfum.
- Ładnie pachniesz. - szepnąłem, a policzki blondynki oblał rumieniec.
- Odwieziesz mnie do pracy? - zapytała z pełną buzią, kiedy konsumowała posiłek. Rozczulony tym widokiem nie odpowiadałem przez chwilę, jednak w porę oprzytomniałem.
- Eee.. tak, oczywiście. - pokiwałem głową na potwierdzenie swoich słów.
- Dzięki.
- Mogę też przyjechać po ciebie po pracy. Nie powinnaś być teraz sama. - zaproponowałem bez namysłu.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Nie chcę, żebyś czuł się w obowiązku pilnowania mojego samopoczucia. Dam sobie radę. - uśmiechnęła się delikatnie, chociaż w jej oczach błyszczały łzy.
- Dobrze, ale jutro do mnie zadzwonisz i gdzieś wyjdziemy. - oświadczyłem tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Niech będzie. - przytaknęła upijając łyk soku. Po śniadaniu odwiozłem (T.I.) do firmy, w której pracowała. Dziennikarstwo było jej pasją już na samym początku naszej znajomości. Kiedy szła na studia kibicowałem (T.I.) z całych sił, w przeciwieństwie do rodziców dziewczyny. Oni twierdzili, że powinna była iść na medycynę. Ciągłe narzekania dotyczące drogi jaką wybrała, sprawiły, że blondynka w końcu ograniczyła kontakt z rodziną do minimum. Krótko potem jej matka zachorowała i zmarła, ale ojciec nie raczył powiadomić o tym jednej z dwóch córek. (T.I.) bardzo to przeżyła, byłem wtedy przy niej non stop. Dopiero po roku wróciła do siebie, chociaż rana, jaką nosi w sercu z pewnością nie wygoi się nigdy. Wiedziałem, że niczego tak źle nie znosi jak utraty kogoś bliskiego, dlatego tym bardziej nie chciałem zostawiać jej teraz samej. Musiałem jednak uszanować jej wolę.

Weszłam do redakcji spóźniona kilka minut, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Zaraz po odjeździe Liama pozwoliłam emocjom wziąć górę. Przy nim musiałam udawać, że dobrze się trzymam. Za dużo o mnie wiedział i mógłby się niepotrzebnie zamartwiać. A przecież obiecałam sobie, że tym razem dam radę. Dotrzymam danego sobie słowa, chociaż dopiero za jakiś czas stanę na nogi. Starłam łzy z policzków i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Zajęłam swoje stałe miejsce przy biurku z laptopem, a torbę powiesiłam na oparciu krzesła. Uruchomiłam sprzęt, by sprawdzić skrzynkę pocztową i nadrobić zaległości, jakie miałam ze względu na niedawny urlop.
- No proszę, kogo moje oczy widzą! - usłyszałam ironiczny głos tuż za sobą. Skrzywiłam się na samą myśl o rozmowie z nowym redaktorem naczelnym. Mówiąc wprost, był najzwyczajniej w świecie chamski.
- Ciebie również miło widzieć, Brian. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem, odwracając głowę w jego stronę.
- Pozwól do mojego gabinetu, musimy porozmawiać. - zażądał. Domyślałam się, że nie jest zachwycony częstą nieobecnością w pracy, na którą sobie pozwalałam. Podążyłam za mężczyzną do pomieszczenia znajdującego się w drugiej części budynku.
- Usiądź, proszę. - wskazał na krzesło naprzeciwko masywnego biurka, a sam zajął miejsce na skórzanym fotelu.
- Coś się stało? - zapytałam, udając zaskoczoną.
- Oh, (T.I.), jesteś tak ładna, jak głupiutka. - zaczął, a ja już miałam ochotę uderzyć go w twarz. - Będę z tobą szczery. Redakcja ma małe problemy finansowe, przez co zmuszony jestem zwolnić kilka osób. Ostatnio więcej cię nie ma w pracy niż jesteś, a dodatkowo nie dostarczasz tekstów na czas. Nie płacimy za nic nie robienie. Chyba rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć...

*************************************
Cześć misie! Wybaczcie mi długą nieobecność, ale same wiecie jak to jest pod koniec roku szkolnego.. zresztą Was też tu ostatnio jakby mniej :( Na szczęście za prawie tydzień wakacje! ♥️

Co sądzicie o tej części? Jak myślicie, co zrobi Niall, a jak w nowej sytuacji odnajdzie się bohaterka? Obniżam trochę próg komentarzy, bo ostatnio nie było tyle, ile napisałam pod częścią.. 10 komentarzy = następna część :)
littlegirl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz