Głupi alarm. Nie zasnę już. Ze skwaszoną miną wyszłam z łóżka i od razu tego pożałowałam. Zimne powietrze otuliło moją skórę, przez co zmuszona byłam założyć szlafrok. Gdyby Zayn tu był ogrzałabym się jego ciałem albo delektowałabym się ciepłem płynącym z zapalonego kominka. A tak to muszę żyć w zimnicy. Na nogi włożyłam ulubione kapcie i wyszłam do kuchni. Zapaliłam światło i podeszłam do blatu gdzie stał czajnik. Napełniłam go wodą i włączyłam. Zaspana udałam się do łazienki, gdzie prysznic w połączeniu z orzeźwiającym zapachem żelu pod prysznic Malik'a skutecznie mnie obudziły. Wytarłam mokre ciało i owinięta ręcznikiem udałam się do garderoby. Założyłam komplet białej bielizny i podeszłam do najcięższego zadania każdego dnia, czyli wyboru ubrań. Po małym osobistym pokazie mody zdecydowałam się na czarne getry, szary, ciepły sweter i jasny szalik, który w ostatnim czasie był nieodłącznym elementem mojej garderoby. Na stopy założyłam białe skarpetki i z obawy o zabrudzenie włożyłam kapcie. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy spięłam w wysokiego kucyka. No, no (TI). Ale się wystroiłaś!
Wróciłam do kuchni, a tam po raz kolejny dałam znać jak bardzo jestem głupia. Woda, którą nastawiłam wcześniej zdążyła już ostygnąć, przez co musiałam zagotować ją po raz drugi. Po co ja to robiłam wcześniej?
Z szafki wyciągnęłam niebieski kubek w białe kropeczki. Wrzuciłam do środka torebkę ulubionej owocowej herbaty i zabrałam się za przygotowanie śniadania. Padło na płatki z mlekiem. Ale mi nowość. Mleko podgrzałam na kuchence po czym przelałam do miseczki. Dosypałam czekoladowych płatków i usiadłam przy wysepce kuchennej. Obok naczynia postawiłam kubek z przygotowaną w międzyczasie herbatą i mogłam rozpocząć codzienny, śniadaniowy rytuał. Po zjedzeniu posiłku umyłam miseczkę i odłożyłam do wyschnięcia, natomiast kubek z niedopitym napojem zabrałam ze sobą do salonu. Zasiadłam na kanapie i okryłam się ciasno kocem, po czym włączyłam telewizor. Padło na powtórkę ostatniego odcinka The Walking Dead. Nie byłam fanką, jednak dzięki zamiłowaniu moich braci do tego serialu wiedziałam mniej więcej co się dzieje. Oglądanie nie było więc dla mnie katorgą.
Czas płynął dzisiaj wyjątkowo szybko. Nawet nie wiem kiedy z 9 zrobiła się 14:30. Pewnie nadal bym się nie zorientowała gdyby nie brzuch domagający się posiłku. Wyłączyłam telewizor i pobiegłam do sypialni. Zgarnęłam z biurka białego laptopa i wróciłam do kuchni. Ustawiłam sprzęt bezpiecznie na blacie i włączyłam Spotify. Szybko znalazłam własną playlistę i po chwili po pomieszczeniu roznosiły się pierwsze takty utworu Never Go Away. Pogłośniłam dźwięk i tanecznym krokiem ruszyłam w stronę szafek kuchennych. Po dokładnym zapoznaniu się z dostępnymi produktami podjęłam decyzję o przygotowaniu ryżu z warzywami gotowanymi na parze. Z obiadem uporałam się w około 45 minut, dzięki czemu szybko napełniłam swój żołądek i zadowolona, tym razem z kubkiem kawy, usiadłam na pufie w oszklonym tarasie. Widok wielkich drzew w naszym ogrodzie pokrytych śniegiem był piękny. Gdyby był ze mną Zayn pewnie poszlibyśmy na dwór i rzucalibyśmy się śnieżkami lub lepilibyśmy zabawnego bałwana. Właśnie, Zayn! Zerwałam się z siedzenia i prawie zabijając się o dywan na korytarzu, z rozpędu wybiegłam do sypialni. Zaczęłam przeszukiwać meble w poszukiwaniu komórki jednak nigdzie jej nie znalazłam. Zbiegłam szybko na parter i w równie szybkim tempie znalazłam się w salonie. Jest! Podbiegłam do stolika gdzie leżał mój różowy iPhone. Szybko wyszukałam w kontaktach numer mojego ukochanego. Nacisnęłam nazwę dwa razy i przyłożyłam telefon do ucha. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piąty i poczta głosowa. Może ma próby? Pewnie tak. Zrezygnowana usiadłam na sofie i założyłam ręce na piersiach. Z wizją samotnego sylwestra udałam się do wspólnego gabinetu, gdzie znajdował się mój ukochany komputer. Usiadłam na wygodnym fotelu i włączyłam urządzenie za pomocą niebieskiego guzika. Po chwili czarny ekran zastąpiła tapeta przedstawiająca oczywiście mnie i Zayn'a. Tym razem wakacje w Hiszpanii. Włączyłam ikonkę przedstawiającą zielony kryształek. A to wszytko po to, aby przenieść się w komputerowy świat gry The Sims 4. Dostałam ją od Zayn'a tuż po premierze i oboje się w niej zakochaliśmy. Gdy tylko Malik jest w domu godzinami siedzimy przed ekranem komputera i kierujemy życiem naszej simsowej rodzinki. Gra wciąga i nie puszcza.
Nasza simka została przetransportowana do szpitala, gdyż rozpoczął się poród jej maluszka. Siedziałam podekscytowana i oczekiwałam na informację o płci. Założyłam się z Zayn'em o jej rodzaj. Ja powiedziałam, że to będzie chłopiec, a on że w 100% dziewczynka. Nagle ekran zgasł i zamiast widoku gry pojawił się czarny ekran, a światło w pokoju zgasło. Co jest?! Zdenerwowałam się i wstałam po cichu z fotela. Wzięłam do ręki komórkę i z pomocą latarki wyszłam na korytarz.
- Jest tu kto? - krzyknęłam, jednak nie dostałam odpowiedzi. Idiotko, nawet gdyby to był złodziej i tak by nie odpowiedział. Lekko przerażona podeszłam do barierki przy schodach i z jeszcze większym strachem zaczęłam po nich schodzić. Udało mi się zejść na parter gdy kontem oka dostrzegłam coś czego nie było tu od pewnego czasu. Buty, kurtka i torba znajdujące się w holu. Czyżby...?
- Hej kotku. - usłyszałam za uchem, a na karku poczułam delikatny pocałunek. Odwróciłam się energicznie i ujrzałam twarz mojego mężczyzny.
- Zayn! - krzyknęłam i wskoczyłam na niego. Chłopak nie spodziewał się tego, przez co lekko się zachwiał. Na szczęście nie upadliśmy. - Zayn - powtarzałam jak w amoku dotykając dłońmi jego twarzy, włosów i szyi.
- Co tam miśku? - zapytał wyraźnie rozbawiony moim zachowaniem.
- Jak..Ty..Tutaj? Przecież..- nie byłam w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek zdania.
- Nie mogłem cię zostawić samej w Sylwestra. Poza tym chłopcy mieli swoje plany i wymusiliśmy na Paul'u rezygnację z występu.
- Zgodził się od tak?
- W zamian za to mamy przedłużoną o 2 tygodnie trasę, ale jest plus. Wielki. - powiedział z iskierkami radości w czekoladowych oczach.
- Jaki? - zapytałam poprawiając wymięty materiał jego koszuli.
- Jedziesz z nami. Na całą trasę. - rzucił i wpił się w moje usta eliminując okrzyk radości. Z powodu braku powietrza musieliśmy się od siebie odsunąć. Ale tylko na chwilkę, by ponownie połączyć usta w całość.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - szepnął mi do ucha i postawił na ziemi.
- Mam się bać? - spytałam łącząc nasze dłonie.
- Nie. - odpowiedział rozbawiony i po podarowaniu mi pocałunku poprowadził mnie do jadalni. Na stole stał okrągły torcik z owocami, a obok niego dwie lampki i nasz ulubiony szampan.
- Dzisiaj Sylwester. Może i nie szalejemy na mieście, ale poszalejemy w domu. W salonie i obowiązkowo w sypialni. - powiedział śmiesznie poruszając brwiami, za co dostał ode mnie kuksańca w ramię. Śmiejąc się podszedł do stolika i wziął do rąk szampana.
- Nie potrząsaj- ostrzegłam chłopaka mając przed oczami wizję brudnego salonu.
- Trząść to będziesz czymś innym potem. - powiedział co spotkało się z wielkim rumieńcem na mojej twarzy. Idiota
Zayn wziął do serca moją prośbę i ostrożnie otworzył butelkę. Korek odłożył na stolik i szybko napełnił lampki. Jedną podał mi, a drugą sobie.
- Zayn ale nie ma jeszcze północy. - powiedziałam biorąc szło do ręki.
- Jest 23:55. Ile ty grałaś w te Simsy, co? - zapytał z rozbawieniem wskazując na zegar. Ej, ile ja grałam? Spuściłam w dół głowę, jak skarcone dziecko.
- Miśku, hej - jego pace powędrowały na mój podbródek i zmusiły do spojrzenia w jego oczy.
- Kocham cię - powiedział z miłością w oczach
- Też cię kocham Zayn - odpowiedziałam, a chłopak złączył nasze usta w akompaniamencie wybuchów sztucznych ogni nad Londynem, rozświetlających niebo.
------------------------------------------------------------------------
Ze statystyk Bloggera wychodzi, że codziennie blog odwiedza ponad 100 osób. Bardzo fajnie byłoby gdybyście komentowały posty. To zawsze wywołuje uśmiech na twarzy i wiemy, że nasze imaginy się podobają. Tak więc bardzo proszę o więcej komentarzy. Jeśli macie jakieś uwagi, prośby to śmiało.
Szczęśliwego Nowego Roku Directioners!
LiwiaLila
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz