piątek, 23 grudnia 2016

47. Świąteczny imagin z Niall'em

-Białe czy kolorowe? A może tamte niebieskie. Chociaż nie, nie będzie ich widać. Wcześniej leżały takie biało - czerwone. Ale to znowu nie będzie pasować. - od dobrych 20 minut biłam się ze swoim myślami. A dotyczyły zakupu lampek na choinkę. Dzisija 24 grudnia. Grunt to ogarnięcie kiedy są święta. Te lempki to czysty spontan. Wszytko jest już gotowe, jednak mając w domu kota trzeba być przygotowanym na wszystko. My nie byliśmy i tym o to sposobem stoję właśnie i wybieram odpowiednie kąplety. Moje rozmyślania przerwały głośne rozmowy, donośny śmiech, a po chwili poczułam jak moje ciało spada w tył, a moja głowa spotyka się z drewnianą paletą uprzednio zrzucając z niej asortyment.
- Jeju, najmocniej cię przepraszam. Nie chciałem na ciebie wpaść. Nic ci nie jest ? - słyszałam gdzieś nad uchem. Otworzyłam ostrożnie oczy i złapałam się za głowę. Będzie pamiątka. Zatrzepotałam powiekami kilka razy, a obraz się wyostrzył. Ujrzałam nad sobą zmartwioną twarz blondyna, za którym stała czwórka innych chłopaków. Ale wróćmy do blondyna. Niebieskie jak ocean oczy, usta które prosiły się o namiętne pocałunki i głos, który sprawiał, że miałam na ciele ciarki. Anioł! A może to sam Bóg?
- Wszystko jest okey. Nic się nie stało. - powiedziałam, dziwiąc się, że udało mi się złożyć jakieś zdania. Chłopak wciągnął w moją stronę swoje dłonie, które z chęcią złapałam. Mimo wysokich obcasów ukochanych botków udało mi się stanąć obok nieznajomego. Spojrzałam na lewo. A więc już wiem w co wpadłam. Lampki świąteczne. Wszyscy się na mnie patrzą. Jaka kompromitacja.
- Nie przejmuj się. Zaraz to posprzątaj. - powiedział spokojnje wskazując na pustą już paletę. - Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam. To przez nich. - mówił pocierając dłonią o kark, aby następnie wskazać na stojących obok chłopaków.
- Ej!- oburzył się chłopak o kręconych włosach. Kojarzę go, ale nie wiem skąd. - Trzeba było nie iść tyłem. - powiedział machając teatralnie rękoma.
- Zamknij się. - odpowiedział posyłając przyjacielowi znaczące spojrzenie. - Jeszcze raz bardzo cię przepraszam. Może w ramach przeprosin pójdziesz ze mną na kawę? - zapytał lekko się rumieniąc. Stojący z boku chłopcy zaczęli chichotać. O co im chodzi, przecież to słodkie!
- Nie znam jeszcze twojego imienia. - powiedziałam równie zawstydzona z czerwienią na policzkach. Że niby on, taki przystojniak miałby iść ze mną na kawę?
- Jestem Niall. A ty?
- (TI).
- Skoro znasz już moje imię, to pójdziesz ze mną?
- Nie daj się prosić. Zgódz się! - dopingowali mnie przyjaciele blondyna. Spojrzałam na jego twarz, a dokładniej w te błękitne tęczówki. I ..... od razu zatonęłam.
- Z wielką chęcią. - odparłam, a jeden z chłopków o brązowych roztrzepanych włosach wskoczył na plecy blondyna, przez co ten wywrócił się na mnie. Ponownie uderzyłam głową w posadzkę, jednak tym razem nie mogłam się podnieść.
- Jezu. Tak bardzo cię przepraszam (TI). - mówił przejęty Niall zrzucając z pleców przyjaciela. - Louis idioto! - zwrócił się do chłopaka.
- Spokojnie, wszytko jest okey. - powiedziałam nie ukrywając rozbawienia na widok klęczącego przed blondynem szatyna błagającego o wybaczenie. Dotknęłam dłonią głowę w miejscu największego bólu. Będzie kolejna pamiątka. Ni stąd ni z owąd w moją stronę dłonie wyciągnął przystojny Mulat. Bez zastanowienia skorzystałam z pomocy i stanęłam obok niego.
- O wybaczenie błagaj (TI) - powiedział Niall do przyjaciela, który szybko odwrócił się w moją stronę.
- Tak bardzo cię przepraszam. Myślałem, że ten mięczak ma więcej siły.
- Ej ! - oburzył się blondyn.
- Spokojnie chłopcy. Jest dobrze, żyję. - powiedziałam uspokajająco i podałam Niall'owi szeroki uśmiech. - To kiedy kawa?
- Jesteś dzisiaj zajęta?
- Muszę kupić tylko światełka. - wskazałam na regał z kolorowymi opakowaniami.
- Postawie w ramach zadośćuczynienia. - oznajmił radośnie brunet winny mojemu upadkowi i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zabrał kilka opakowań w dłonie i popędził do kasy.
- Louis zapłaci i my pójdziemy na kawę, a chłopaki wrócą do domu. - rzekł blondyn i posłał mi szeroki uśmiech ukazując rząd białych zębów.
- Tak w ogóle. Jestem Zayn. - przedstawił się stojący obok Mulat, a za raz po nim pozostali. Harry, Liam i Louis stojący przy kasie.
- Jesteś niezdarny i nieuważny. - usłyszałam za sobą, a po chwili w mojej dłoni wylądowała reklamówka z zakupionym lampkami. Chciałam oddać pieniądze ale się nie dał.
- Chodźmy (TI). Na piętrze jest świetna kawiarnia. - powiedział Niall i przejął ode mnie jakże ciężką reklamówkę, a drugą dłonią chwycił moją tłumacząc, że w tłumie mogę się zgubić. Naszemu odejściu towarzyszyły gwizdy i wołania przyjaciół Niall'a.


- Witamy w White Cloud. Prosze karty. - powiedziała uprzejmie szatynka podając nam karty i z uśmiechem odeszła do kolejnego stolika.
- Na co masz ochotę? - uniosłam wzrok z karty i spojrzałam na siedzącego naprzeciwko chłopaka. Jaki on jest perfekcyjny ...
- Zjadłabym deser lodowy.
- W zimie?!
- Jak najbardziej. - odpowiedziałam zamykając kartę i układając na obrzeżach stolika.
- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - zapytała ponownie szatynka. Wybrałam deser lodowy. Za to Niall, hmmm....jakby to określić. Zamówienie jak dla pięciu osób. Lody, jakieś dwa ciasta, duża kawa, sałatka owocowa i muffin. Nie wierzę, że on to wszytko sam zje.


- Daj spróbować. - powiedział wąchając mój kubek z kawą.
- Masz swoją. - odparłam z rozbawieniem.
- Twoja lepsza. - powiedział i szybko złapał mój kubek. Znamy się kilka godzin, a czuję jakby to była wieczność. Niall wypił prawie całą zawartość mojego kubka, przez co musiał mieć karę. Kazałam kupić mu kakao z piankami tylko dla mnie. Po długich dyskusjach zgodził się i zostawiając mnie na ławce popędził w stronę kawiarni. Wrócił po kilku minutach niosąc dwa opakowania. Jedno z moim kakaem a drugie, sądząc po opakowaniu z kawą.
- Kakao z piankami dla pani raz. - powiedział śmiesznie się kłaniają i podał mi upragniony napój. Zaśmiałam się widząc jego niezdarny ukłon i zaciągnęłam zapachem napoju. Kocham kakao.
- A teraz zapraszam panią na spacer.
- A wie pan jak jest na dworze zimno. - odpowiedziałam marszcząc brwi.
- Proszę nie przesadzać. - odezwał się radośnie i objął mnie ramieniem. Zaskoczył mnie. Lecz jak miło.
- Mówiłam, że jest zimno. - oburzyłam się kiedy tuż po wyjściu na zewnątrz Niall zaczął przeklinać na niską temperaturę.
- Dobrze, że mam obok siebie taką gorącą kobietę która mnie rozgrzeje. - nie powiedział tego. Nie ten Niall z rumieńcem na polikach. Nie powiedział tego.
- Zamknij buzię bo połkniesz muchę.
- Muchy nie latają o tej porze roku. - odparłam nadal zszokowana. Nagle poczułam pchnięcie w przód. Wpuściłam z dłoni kubek który spadł na ziemię. Sama również bym do niego dołączyła gdyby nie silne ramiona blondyna. Podnosząc się do pionu poczułam jak ciepła ciecz ląduje ma mojej bluzce widocznej z powodu nie zapiętej kurtki. Zawyłam cicho z bólu i przymknęłam oczy.
- O Boże. Tak bardzo cię przepraszam (TI). To wszystko przez te dzieciaki. Nie patrzą na innych. - powiedział szukając nerwowo czegoś po kieszeniach. Po lewej stronie, ujrzałam w oddali trzy sylwetki jadące na deskorolkach. Mają do tego specjalne miejsca to nie. Będą jeździć po centrum miasta.
- Jeszcze raz tak bardzo cię przepraszam. - mówił zawstydzony podając mi chusteczki. Szybko je przejęłam i podjęłam próbę ratowania bluzki. Mam nadzieję, że mojej skórze nic się nie stanie. Inaczej znajdę i zabiję tych guwniarzy.
- Pojedziemy do mnie. Zobaczymy czy przypadkiem nie popażyło ci ciała. - powiedział i delikatnie mnie objął. Ruszyliśmy w stronę parkingu, gdzie znajdował się samochód chłopaka. Miejsce 152 C i piękny, czarny Range Rover. Moje wymarzone autko. Jak na razie wystarczyć musi mi autobus lub metro. Z pomocą chłopaka zajęłam miejsce obok kierowcy i wygodnie się rozłożyłam gdy on zajmował miejsce obok mnie.

- To twój dom ? - zapytałam widząc dużą, białą willę.
- Mieszkam tu razem z chłopakami. - wytłumaczył sprawnie parkując już na terenie posiadłości. Wyłączył samochód i wyszedł jako pierwszy. Szybko znalazł się przy moich drzwiach i pomógł mi wyjść. Podziękowałam szerokim uśmiechem i trzymając się za ręce ruszyliśmy do domu.


- Chłopcy są w jakimś klubie. Prędko nie wrócą. - powiedział zginając żółtą karteczkę, która szybko znalazła się w koszu. - Chodźmy do łazienki. - powiedział i złapał mnie za dłoń. Wyszliśmy po wysokich schodach i weszliśmy do jego pokoju. Szare ściany idealnie współgrały z nowoczesnymi meblami. W oczy rzuciła mi się duża pufa w rogu pomieszczenia. Już ją kocham.
- Chodźmy do łazienki. - Niall zaciągnął mnie do pomieszczenia utrzymanego w białych i brązowych kolorach. - Poszukam jakiejś czystej koszulki dla ciebie, a ty zdejmij brudną bluzkę. - rzucił rumieniąc się i wyszedł. Raz jest nieśmiały, a raz szokuje otwartością i bezczelnością. Podoba mi się. Wiem, jestem dziwna...
Zdjęłam bluzkę i stanęłam przodem do lustra. Na dekolcie pojawiło się kilka zaczerwień, ale nic poza tym. Ja to mam szczęście.
- I jak? - wybudził mnie głos wchodzącego blondyna.
- Nie nauczyli cię pukać? - zapytałam przykładając bluzkę do piersi.
- Jestem u siebie. - odparł i z miną zwycięzcy podszedł do mnie. - Pokaż co tam masz. - odsunął kawałek bluzki. Na szczęście nie był nachalny i zboczony i zakrył biust. Przyjrzał się śladom i podszedł do stojącej obok wanny komody. Pogrzebał w szufladach i zadowolony odwrócił się w moją stronę.
- To maść na oparzenia. Posmaruj nią dekolt, a tu masz koszulkę i bluzę. Mam nadzieję, że będzie ci w nich ciepło. Jak będziesz gotowa zejdź na dół. - powiedział z uśmiechem i opuścił łazienkę. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że moja mama nic nie wie o wizycie u Niall'a. Szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer. Po chwili usłyszałam głos rodzicielki. Kazała mi się nie martwić i powiedziała z rozbawieniem z żebym wróciła przed uroczystym obiadem. Kocham ją, jest bardzo pozytywną osobą. Włożyłam telefon do kieszeni spodni i rozłożyłam równo ułożone ubrania. Czarna koszulka z białym nadrukiem trójkątów i szara bluza ocieplona "misiem". Nałożyłam maść i szybko założyłam ubrania, po czym przeczesałam włosy dłonią. Wyglądam jak siedem nieszczęść. Zabrałam w dłonie bluzkę i udałam się na parter. Przysięgam, że w tym domu można się zgubić. Jest jak wielką twierdza.


- Titanic?
- Nie, tylko nie to!
- Dlaczego?
- Każda dziewczyna na tym płacze.
- Ja nie.
- Już to widzę.
- No. Nie wierzysz mi?
- Wierzę.
- Widzę właśnie.
- Daj ciumka.
- Co?- odparłam zaskoczona nim poczułam miękkie usta na swoich.



DOKŁADNIE 3 LATA PÓŹNIEJ


- Widzisz Lux jakim wujek Niall jest niezdarą.
- Że ciocia cię chciała.- odparła dziewczynka wykrzywiając twarz.
- Najwidoczniej chciała. - usłyszałam głos narzeczonego, a po chwili poczułam jego usta na policzku.
- Zobacz Lux, wujek Niall nadal jest niezdarą. Przez niego ciocia (TI) będzie mieć dzidziusia. - powiedział Harry za co zgromiłam go wraz z Niall'em wzrokiem. Śmieje się głupek.
- Ciociu, gdzie jest dzidziuś? - zapytała blondynka rozglądają się dookoła.
- Tutaj. - wskazałam na swój lekko powiększony brzuszek.
- Zjadłaś go ? - zapytała prawie wykrzykując.
- Nie, nie zjadłam. - odparłam ledwo powstrzymując śmiech , podobnie jak pozostali.
- To jak on się tam znalazł? - już miałam coś powiedzieć kiedy wtrącił się Harry.
- Wujek Niall włożył cioci ( TI) do...
- Zamknij się Styles! - krzyknęłam rzucając w niego poduszką. On nie ma hamulców. Idiota.
- Co włożył i gdzie ? - dopytywała dziewczynka, którą zaciekawił temat poruszony porz jej świetnego wujka.
- Dowiesz się w przyszłości. Na razie chodź. Zobaczymy co z tymi pierniczkami. - wtrącił się Liam, któremu mało brakowało do posikania się ze śmiechu. Zabrał na ręce blondynkę i ruszył do kuchni gdzie królowała Louise.
- Chyba powyrywam ci te kudły! - rzuciłam Harry'emu mordercze spojrzenie, na co ten schował się za Louis'em, którego bardziej interesował mecz charytatywny nadawany w telewizji niż czochradło Styles'a.
- Twoja narzeczona ma humorki. Weź jej coś zrób! - krzyknął Harry wybiegając z salonu do kuchni. On już się nigdy nie zmieni. Bezsilnie ułożyłam głowę na ramieniu Niall'a i wtuliłam się w jego tors.
- Kochanie - zaczął
- Tak?
- Chodź ze mną. - powiedział i pomógł mi wstać. To dopiero 4 miesiąc, a ja już nie mam siły. Prawie codzienne wymioty mnie wykańczają. A przede mną jeszcze 5 miesięcy.
Niall zaprowadził mnie do naszej sypialni gdzie panował iście świąteczny klimat. Podeszłam do okna skąd miałam świetny widok na ośnieżony Londyn, co należy do rzadkości. Blondyn podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców, kładąc dłonie na moim brzuchu.
- Myślisz, że to będzie dziewczynka czy chłopiec? - zapytałam
- Fajnie byłoby gdbyby to były bliźniaki.
- Wszytko okaże się prawdopodobnie na następnej wizycie. - powiedziałam odwracając się przodem do niego. Pocałowałam go w nos, po czym odwdzięczył mi się tym samym.
- Już trzy lata razem.
- Wiem.
- Bardzo cię kocham - powiedziałam wtulając się w jego tors.
- Ja ciebie kocham bardziej.
- Jak?
- Tak, że mógłbym cię teraz tutaj pieprzyć to nieprzytomności. - rzucił z szerokimi uśmiechem.
 - Niall! - oberwał ode mnie w brzuch
- I tak mnie kochasz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Wesołych świąt skarbie.
- Wesołych świąt kochanie.  - odpowiedziałam na co ten ułożył dłoń na moim brzuchu i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.






CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTARZ= MOTYWACJA DLA NAS



Witajcie!

Dzisiaj rozpoczynamy świąteczny maraton z imaginami. Przez kilka najbliższych dni będą pojawiać się specjalne, świąteczne imaginy z chłopcami. Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach gdyż długo pracowałam na nimi i chciałabym poznać Waszą opinię o imaginach.
Dodatkowo chcę wyjaśnić, że w Wielkiej Brytanii nie ma wigili, a pierwszym świątecznym dniem jest 25 grudnia

I mam pytanie. O której, tak mniej więcej chciałyby ścienne aby pojawiały się imaginy ? Rano, popołudniu czy wieczorem ?

Buziaki :*

LiwiaLila 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz