wtorek, 19 lipca 2016

25. Liam ~ Five seconds that changed everything

Hej

Dzisiaj imagin z Liam'em. Jego tytuł w tłumaczeniu na polski to - Pięć sekund które zmieniły wszystko. Bez zbędnych przedłużanie zapraszam.
 Aha zapomniałabym, ten imagin zawiera scenkę erotyczną jednak cały nie jest imaginem +18.

Przypominam że dzisiaj do 17 można wysyłać zgłoszenia na adminkę. Szczegółowe informacje w poprzednim poście.

Z góry przepraszam za błędy gdyż piszę to na telefonie.
LiwiaLila

********************
-Jak tu pięknie. - powiedziałam wychodząc z taksówki na widok wielkiego kurortu który otoczony był zielenią i różnymi rodzajami roślin. W oddali widać było plaże której piasek co chwilę pokrywała woda z błękitnego oceanu indyjskiego.
-Cieszę się że ci się podoba. - usłyszałam za sobą i po chwili poczułam miękkie usta mojego męża na moich.
-Tato, a pójdziemy na plażę? - przerwał nam nasz pięcioletni syn Justin. Pomyślcie,że jestem w związku małżeńskim jakieś 6 lat. Nic z tych rzeczy. Ja i mój ukochany wzięliśmy ślub gdy Jus miał 4 lata. Czyli było to około 12 miesięcy temu.
-Ależ oczywiście, ale najpierw musimy się rozpakować. - powiedział mój mąż po czym całą rodziną skierowaliśmy się w stronę kurortu, a dokładniej jego recepcji.
-Witamy w naszym hotelu. W czym mogę pomóc? - przywitała nas miła kobieta w białym uniformie.
-Mieliśmy zarezerwowany domek na nazwisko Payne.
-Pan Liam, pani [TI] i Justin Payne, tak?
-Tak.
-Domek typu studio. Prosze klucze. Życzę miłego wypoczynku. - odpowiedziała kobieta i obdarzyła nas szczerym uśmiechem. Zabrałam z lady klucze, po czym skierowaliśmy się w stronę domków. Szybko znaleźliśmy nasz. Już po chwili zachwycaliśmy się jego egzotycznym wystrojem i widokiem na plażę i ocean z okna. Rozpakowaliśmy się po czym udaliśmy się do hotelowej restauracji na obiadokolację. Usiedliśmy przy trzyosobowym stoliku i każdy z nas zamówił to co lubi najbardziej. Kelner odszedł w stronę kuchni z naszym zamówieniem a my z zachwytem rozglądaliśmy się po otaczającym nas miejscu. Stoliki restauracyjne były umieszczone na dworze na drewnianym podeście. Dookoła podestu znajdowały się pochodnie pomiędzy którymi wiły się sznury z kwiatów. Wszystko dopełniała cicha nieznana mi muzyka przy której tańczyli inni lokatorzy hotelu. A do tego niebo które już od dłuższej chwili pokryte było milionem błyszczących gwiazd. Bez wątpienia przyznaje że to najpiękniejsze miejsce w jakim byłam. Liaś się postarał. Czas oczekiwania na dania jak i sam moment jedzenia i ten tuż po nim umiliły nam rozmowy na przeróżne tematy. Po posiłku Liam zaciągnął mnie i Justin'a na parkiet. Tańczyliśmy w rytm nieznanej nam muzyki. Podejrzewam że nasze śmiech u słychać było w całym ośrodku. Co chwilę gdy odciągałam wzrok od moich kochanych mężczyzn mój wzrok spotykał się z radosnym spojrzeniem staruszków którzy nam się przyglądali. Nie powiem, byliśmy przykładną rodziną. Ja i Liam nigdy się nie kłóciliśmy a Justin'owi dawaliśmy wszystko co najlepsze. Zawsze go rozpieszczaliśmy jednak z umiarem, dzięki czemu nigdy nie było z nim problemów. Po godzinie męczących tańców zauważyliśmy że wszyscy ludzie udają się na plażę. Poszliśmy za nimi ślad i już po chwili staliśmy pomiędzy radosnymi ludźmi. Nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam głowę i ujrzałam Liam'a. Trzymał w dłoniach duży pomarańczowy chiński lampion. A więc dlatego ci ludzie się tu zebrali. Całą trójką złapaliśmy za lampion i rozpoczęliśmy wspólne odliczanie. 10..9..8..7..6..5..4..3..2..1.. nasz balon podobnie jak 40 pozostałych ( o ile nie było ich więcej) powędrował w górę. Liam wziął na ręce naszego syna. Jednym ramieniem obejmował Justin'a a a drugim objął mnie.
-Kocham was. - usłyszałam nad uchem po czym ciepłe i wilgotne wargi spoczęły na moich ustach.
-Ja was też - powiedziałam po skończonym pocałunku po czym poczochrałam włosy śpiącego chłopczyka. Aby go dłużej nie męczyć wróciliśmy do domku gdzie Liam zaniósł chłopca do jego łóżka a ja poszłam się umyć po czym przebrałam się w piżamę którą stanowiły krótki czarne spodenki i biała koszulka mojego męża. Chyba nie muszę mówić że wyglądała na mnie jak na wieszaku.  Usiadłam na parapecie okna w naszej tymczasowej sypialni i rozkoszowałam się widokiem blasku księżyca odbitego w tafli wody. Z mojego zamyślenia wytrwały mnie czułe pocałunki na mojej szyki. Odwróciłam głowę od okna i ujrzałam rozpromienioną twarz Liam'a. Już ja wiem o co nu chodzi.
-I jak zadowolona ? - zapytał
-I to bardzo. Dziękuję.
-Coś mi się za to należy, nie praw dasz? - zapytał unosząc jedną brew.
-Ależ oczywiście. - odparłam po czym połączyłam nasze usta w namiętnym pocałunki. Nim się obejrzałam leżałam na łóżku całkowicie naga czego nie mogę powiedzieć o Liam'ie. Nie przerywając pocałunku zjechałam dłonią do gumki od bokserek mojego męża które już po chwili leżały na drugim końcu pokoju. Liam zaczął schodzić ze swoimi pocałunki z ust na szyję, dekolt i piersi którym poświęcił trochę czasu po czym ponowił swoją wędrówkę po moim ciele. Poprzez brzuch  i biodra dotarł do mojej kobiecości. Już po chwili jego język sprawiał że miałam ochotę eksplodować. Do tego dołączyły jego palce. Czułam się jak w raju. Już miałam dojść kiedy ten przestał i powrócił do moich ust którym ponownie poświęcił czas. Teraz przyszła kolej na mnie. Jednym, dobra może dwoma ruchami przewróciłam nas tak że teraz ja górowałam. Liam'owi spodobało się. Zachłannie wpiłam się w jego usta aby już po chwili rozpocząć wędrówkę po jego ciele. Szybko dotarłam do jego przyjaciela. Wzięłam go do ręki po czym przejechałam językiem po całej jego długości a następnie wzięłam go w usta. Nie powiem mały to on nie był. Ruszyłam głową szybko do czego motywowały mnie jęki Liasia któremu się bardzo to podobało. Nagle sperma chłopaka wytrysnęła. Połknęłam ją. Normalnie bym tego nie zrobiła ale Liam powiedział mi kiedyś że jak dziewczyna tak robi to go to podnieca więc. Sami rozumiecie. Nagle wylądowałam pod chłopakiem a ten bez uprzedzenia wszedł we mnie. Najpierw powoli jednak z każdą chwilą przyśpieszał. Czułam że za raz eksploduję.Nasze jęki wypełniały całe pomieszczenie. Po kilku chwilach doszliśmy a mój ukochany upadł obok mnie. Pocałował mnie namiętnie po czym powiedział :
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. - odpowiedziałam i wtuliłam się w jego tors.


Nagle poczułam że za chwilę się coś wydarzy i powinnam mieć na sobie chociażby koszulkę. Zerwałam się z łóżka i złożyłam na moje rozpalone jeszcze ciało koszulkę i spodenki po czym wróciłam do łóżka. Nagle drzwi do naszej sypialni się otworzyły a do środka wszedł Justin z misiem w ręku. A więc moje przypuszczenia były prawidłowe.
-Co się stało? - zapytałam
-Nie mogę zasnąć.
-Chodź do nas. - powiedział mój mąż robiąc chłopcu miejsce pomiędzy nami.
Z moją pomocą Jus szybko wdrapał się na wysokie łóżko i położył pomiędzy nami. Zauważyłam, że wzrok małego jest wbity w wybrzuszenie w kołdrze w miejscu krocza Liam'a (IF YOU KNOW WHAT I MEAN xD). Erekcja Liam'a dawała o sobie znać.
-Tatooo
-Tak?
-A co to jest? - zapytał wskazując na intrygujące go miejsce. Spojrzałam na męża. Był wyraźnie zawstydzony i zaskoczony.
-Masz to samo więc po co pytasz. - odparł po dłuższej chwili namysłu. Justin schował głowę pod kołdrę i po dźwięku uderzani gumki w bieliźnie o ciało można było stwierdzić że mały sprawdził słowa taty.
-Tato, ale mój jest taki mały. Dlaczego twój jest taki duży? - zapytał wyłaniając głowę. Jak się możecie domyślić Liam był bardzo zakłopotany a ja miałam z tej sytuacji wiele śmiechu.
-Porozmawiamy o tym jutro. - powiedział Liam a nasz syn rzucił się na łóżko tak że leżał plecami do swojego taty. Wydawało się że chłopiec już zaśnie gdy energicznie przekręcił się w stronę Liam'a.
-Tatoooo
-Tak?
-A czy mój też będzie taki duży? - myślałam że zaraz zejdę ze śmiechu.
-Jak będziesz taki duży jak ja to też będziesz miał takiego dużego. - powiedział Liam powstrzymując się od śmiechu. Justin wydał z siebie jedynie pełne podziwu i ekscytacji WOW po czym ponownie rzucił się na łóżko i złapał za dłonie mnie i swojego tatę po czym zasnął.
-Ale nasz syn jest ciekawski. -zaczął Liam
-Po tobie. - odpowiedziałam po czym poczułam miękkie usta na swoim policzku po czym zasnęłam.

***

Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudownie. Obudziłam się i zobaczyłam że nie ma w łóżku moich mężczyzn. Pognałam do saloniku gdzie znalazłam ich jedzących śniadanie.
-Mama! - krzyknął mój synek po czym rzucił się na mnie.
-Hej mały. - powiedziałam i przytuliłam go po czym przywitałam się namiętnym pocałunkiem z mężem. Usiadłam obok niego i razem zjedliśmy śniadanie. Po śniadaniu zadzwoniliśmy do rodziny i do chłopaków z zespołu Liam'a aby przekazać im że wszystko jest okey. Następnie ubraliśmy się stosownie do pogody i zgodnie ze wczorajszą obietnicą poszliśmy na plażę. Ja szłam od strony wody trzymając za dłoń Justin'a którego za drugą rękę trzymał Li. Nasze śmiechy spowodowane dowcipami Liam'a słychać było na całej plaży jak nie dalej. Wyglądaliśmy na szczęśliwą rodzinę, którą rzeczywiście byliśmy. Nagle od oceanu powiał zimny wiatr a po chwili zobaczyłam ścianę wody która pędziła z zawrotną prędkością w naszą stronę. Ostatnie co pamiętam to krzyk Liam'a i Jus'a, wodę i ciemność. Potem totalna pustka. Stwierdzam, że to było najgorsze pięć sekund, bo nie trwało to więcej, mojego życia . Pięć sekund które zmieniły wszystko.

***
 -Proszę obudź się. -usłyszałam nad sobą. Powoli otworzyłam oczy i automatycznie podniosłam się po czym wyplułam litry wody. Do moich oczu dotarło jaskrawe światło a po chwili obraz się wyostrzył. Moim oczom ukazał się widok świata jak po wojnie. Połamane drzewa, zniszczone budynki, pływające samochody i wszędzie dużo wody. Nie dało się zignorować wołań o pomoc, płaczu dzieci i nawoływania bliskich.
-Już w porządku? - usłyszałam męski głos. Odwróciła głowę w jego stronę i zobaczyłam chłopaka o blond włosach i chyba niebieskich oczach. Jego twarz jak i ręce były posiniaczone i poranione.
-Tak, co się stało? I kim jesteś?
-Było tsunami, wszystko zniszczyło. A ja jestem Max. A ty?
-[TI]. - spojrzałam na siebie. Moja prawa noga była cała pokiereszowana. Oprócz tego na całym ciele miałam liczne siniaki i zadrapania z których sączyła się krew.
-Byłaś z kimś? - usłyszałam. Dopiero wtedy dotarło do mnie że nie ma tu Liam'a i Justin'a. Na samą myśl o tym że coś mogło im się stać rozpłakałam się.
-Spokojnie. Była tu jakaś kobieta, szukała rannych. Za raz ktoś powinien się tu zjawić.
-Byłam tu z mężem i synem. - powiedziałam jakbym w ogóle nie wiedziała że powiedział do mnie coś z innej beczki.
-Mam nadzieję że żyją. - powiedział smutno
-Ja też. Tak bardzo ich kocham. - powiedziałam i ponownie zaniosłam się płaczem. Max podszedł do mnie i objął mnie dając mi możliwość wypłakania się.  Po chwili blondyn wstał, wziął mnie na ręce jak mąż pannę młodą i ruszył w nieznanym mi kierunku. Moją zraniona noga swobodnie zwisała sprawiając mi wielki ból. Nie był on jednak porównywalny z niewiedzą o życiu moich mężczyzn. Nagle usłyszałam głosy. Zmusiłam się i o otworzyłam oczy. Ujrzałam kilka domków pokrytych blachą, po środku których znajdował się wydeptany plac. Na jego środku były maty a na nich leżeli ranni. Max położył mnie na jednej z takich mat i klęknął obok mnie. Zaczęłam się rozglądać za moimi chłopakami jednak moje oczy nie spotkały żadnego z nich.
-Przyjechał samochód, zabiera rannych do szpitala. Zabiorą cię tam. Pojadę z tobą dobra? - powiedział Max jednocześnie podnosząc mnie do góry.
-Ok - tylko na tyle było mnie stać. Po chwili poczułam jak chłopak na coś wchodzi i po chwili siada. Jechaliśmy bardzo wyboistą drogą gdyż cały samochód włącznie z pasażerami drżał.  Po jakiś 10 minutach pojazd gwałtownie się zatrzymał a wokół niego zbiegło się dużo ludzi. Poczułam jak ląduję na czymś takim jak nosze. Potem film mi się urwał. Z resztą nie pierwszy raz tego dnia. Obudziłam się na jakimś korytarzu. Obok mnie szedł wysoki mężczyzna. Przyglądnęłam się mu uważnie. Rozpoznałam w nim Max'a. Nagle wyjechaliśmy do sali. Czuć było zapach świeżej krwi co nie było w żaden sposób przyjemne. Łóżko ''zaparkowało'' a obok mnie pojawiła się niska kobieta w stroju lekarza.
-Ja się pani nazywa ?
-[TI] Payne. - wydusiłam.
-Pani jest żona Liam'a Payne'a tego piosenkarza?
-Tak. - odpowiedziałam a ta pstryknęła palcami i już po chwili moje łóżko jechało przez salę w stronę drzwi. W tej sali leżało bardzo dużo ludzi. Byli pokiereszowani tak jak ja albo i bardziej. Rozglądałam się za chłopakami ale nigdzie ich nie było. Ból nogi się nasilał. Zamknęłam oczy aby odpocząć od światła. Otworzyłam je gdy moje łóżko stanęło. Byłam w jakiejś szarej sali. Wyglądała jak pokój lekarski. Oprócz mnie były tu trzy inne łóżka. Na każdym ktoś leżał. Nie byłam jednak w stanie podnieść głowy i zobaczyć kto to. Podeszła do mnie ta sama kobieta co w sali i podała mi leki przeciwbólowe i opatrzyła nogę. Mimo leków daje bolało jak cholera. Trudno mi się oddychało więc dostałam maskę, co w pewnym sensie pomogło. Jedyne o czym wtedy marzyłam to to by zobaczyć moich chłopców. Czułam,że jest ze mną coraz gorzej. Szukałam po sali Max'a. Siedział w jej rogu. Poprosiłam pielęgniarkę a ta podeszła do chłopak. Ten dotknięty w ramie ocknął się, a więc spał, i podszedł do mnie.
-Jak się czujesz?
-Źle. Mam prośbę. Mógłbyś poszukać w szpitalu mojego męża i syna. Może tu są.
-Jasne, podaj imiona.
-Mąż Liam Payne i syn Justin Payne.
-To twój mąż jest piosenkarzem. Boże dlaczego cię nie poznałem. Przecież jesteście jedną z najsławniejszych par show-biznesu.
-Nie czas teraz na to. Biegnij poszukać moich chłopaków.
-Racja za raz wracam. - powiedział po czym pocałował mnie w policzek i wybiegł. Zostałam sama. Po chwili poczułam że leki przestają działać a ból się nasila. A więc leki go łagodziły. Zaczęłam wyć z bólu. Podbiegły do mnie jakieś kobiety i zaczęły podawać mi leki.
-Pani [TI] operacja jest konieczna. Jedziemy na blok. - usłyszałam. Chciałam zaprzeczyć. Co jak tu są moi chłopcy a ja się nie obudzę? Nie dałam jednak rady nic powiedzieć. Poprosiłam jedynie pielęgniarkę która siedział w sali by powiadomiła o operacji Max'a jak tu przyjdzie. Ta pokiwała głową a ja udałam się na operację.

***
Otworzyłam powoli powieki które w tym momencie wydawały się ważyć tonę. Mój wzrok oślepiony jaskrawym światłem po chwili się wyostrzył. Nie uwierzycie kogo ujrzałam. Obok mojego łóżka siedział mój Liam a na jego kolanach Jus. Gdy tylko ich zobaczyłam z moich oczu wyciekły łzy.
-Kochanie - powiedział Liam gdy zobaczył, że się obudziłam. On też płakał.



-Liam - powiedziałam z głosem pełnym chrypki.
-Ciiiiii. Spokojnie, nie możesz się przemęczać. - powiedział i pocałował moje zdrętwiałe usta.
-Mama - powiedział mój synek i mocno mnie do siebie przytulił - Nie zostawiaj nas już więcej. Ja i tata płakaliśmy bez ciebie. - powiedział i zaniósł się płaczem. Nie potrafiłam ukrywać łez. Liam odciągnął chłopca ode mnie i ponownie posadził go na swoich kolanach.
-Liam, gdzie Max?
-Poszedł pomagać sanitariuszom.
-Uratował mnie.
-Wiem, podziękowałem mu również od ciebie.
-Kocham was.- powiedziałam i z wielkim bólem podniosłam rękę i pogłaskałam policzek Liam'a a Jus'a poczochrałam po włosach.
-My ciebie też mamusiu!
-A tak w ogóle jak się czujesz? - zapytał Li
-Od kiedy tu jesteście fantastycznie. A wy? Nic wam nie jest?
-Z nami wszystko w porządku. Jedynie drobne zadrapania.
-To dobrze. Nie wybaczyłabym sobie gdyby wam się coś stało.
-Dzwoniłem do chłopaków i rodziców. Paul wysłał nam prywatny odrzutowiec. Już za niedługo przyleci tu i polecimy do Londynu. - powiedział po czym ponownie mnie pocałował. Tak bardzo się cieszyłam, że tu są .

*** 8 godzin później ***

Leżałam w sali najlepszego szpitala w Londynie. Obok mnie siedział Liam i Justin. Nagle do sali wparowali chłopcy - Niall, Louis i Harry (Zayn odszedł z 1D dlatego go tu nie ma).
-Boże [TI] coś ty zrobiła. Wiesz jak nas nastraszyłaś. Z resztą nie tylko ty. Liam i Jus też. - powiedział zapłakany Harry siadając obok mojego łóżka.


-Spokojnie Harry. Wszystko jest już dobrze. - powiedziałam i wytarłam jego łzy.
-Już was nigdzie samych nie pościmy.  - powiedział Louis i mnie przytulił.
-Jak ja was kocham chłopaki. - powiedziałam i z wielkim trudem podniosłam się i przytuliłam chłopaków.
-My ciebie też. - odpowiedział Niall który w jednej dłoni trzymał zjedzonego do połowy batonika.
-Ale najbardziej kocham ciebie ja! - krzyknął Li i mnie pocałował.
-Ja też. - odpowiedział mu Jus i również się na mnie rzucił.
-Tato, a miałeś mi opowiedzieć dlaczego twój jest taki duży? - upomniał się Justin. Chłopcy nie zrozumieli i patrzyli na mnie i Liam'a gdy śmialiśmy się jak szaleni. Dopiero gdy opowiedziałam im historię "na ucho" dołączyli do nas. Śmialiśmy się wszyscy, no oprócz Jus'a którego dalej intrygowało to dlaczego przyjaciel jego taty jest taki duży.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz