Hej!
Dzisiaj natchnęło mnie na imagin z naszym BooBear'em. Mam nadzieję, że się spodoba. Miałam dwa pomysły na tą historię. Być może pojawi się kiedyś druga wersja.
A teraz zapraszam do czytania!
LiwiaLila
***************************************************************************************************************
-Dlaczego akurat dzisiaj! Dlaczego dzisiaj kiedy chłopaki wracają z trasy ja musiałam się rozchorować! Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy..- mój monolog przerwało moje głośne kichnięcie. Wstałam z łóżka z wielkim bólem kości i głowy. Poszłam do łazienki, a dokładniej do szafki z lekami. Szybko znalazłam termometr i jakieś leki przeciwbólowe. Zmierzyłam gorączkę. 40 stopni. Nie, no. Po prostu świetnie! W domu nie ma nic do jedzenia, trzeba posprzątać wszystko przygotować a ja mam gorączkę. Wyciągnęłam leki i sprawdziłam dawkowanie na opakowaniu. Zażyłam leki przeciwgorączkowe i jakieś na ból głowy. Odłożyłam je na stolik w naszej sypialni i sięgnęłam po chusteczkę. Czuję, że przez najbliższe kilka dni chusteczki będą moją przyjaciółką. Ale dobra trzeba się ogarnąć bo o 15 chłopcy mają być na lotnisku, a jest już 9. Ruszyłam ponownie do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Założyłam czarne rurki, białą bluzkę na ramiączkach i szarą bluzę mojego chłopaka - Louis'a. Włosy związałam w roztrzepanego koka a na buzię nałożyłam jedynie podkład i korektor. Wyglądałam dość dobrze jak na chorą dwudziestolatkę. Czułam, że leki trochę pomagają i powoli gorączka spada. Zabrałam telefon z sypialni i zeszłam na parter. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i postanowiłam zadzwonić do [I.T.P]. Odebrała za 3 sygnałem.
-Hej [TI] - już miałam jej odpowiedzieć kiedy kichnęłam
-Jesteś chora?
-Hej. Tak jestem chora. Rozumiesz dzisiaj, kiedy chłopaki wracają.
-Przyjechać do Ciebie i pomóc Ci ogarnąć dom?
-Nie trzeba. Albo wiesz co, mam prośbę. Zrobiłabyś dla mnie zakupy. Lodówka świeci pustkami a wiesz jacy są chłopcy.
-Jasne. Będę za 20 minut.
-Dzięki. Hej
-Cześć.
Rozłączyłam się i poszłam poszukać jakiejś kartki. Gdy już ją znalazłam usiadłam wygodnie w fotelu i zaczęłam pisać listę zakupów dla [I.T.P]. Zgodnie z obietnicą po 20 minutach przyjechała moja przyjaciółka. Zadzwoniła dzwonkiem a ja poszłam jej otworzyć.
-Hej.-powiedziała i chciała mnie objąć
-Hej. Nie przytulaj bo się zarazisz.
-Dobra. Dawaj listę i lecę.
-Proszę i tu masz pieniądze. Powinno wystarczyć.
-Jezu, wy po co ci tyle rzeczy? - zapytała przeglądając kartkę.
-Wiesz Niall dużo je.
-Dobra idę. Pa
-Pa i jeszcze raz dzięki.- powiedziałam i zamknęłam za nią drzwi. Postanowiłam zabrać się za porządki. Ciągle kichając wyciągnęłam odpowiednie środki czystości. Zaczęłam sprzątać. Odkurzanie dywanów, mycie podłóg, ścieranie kurzy, mycie okien, wysprzątanie kuchni i pięciu łazienek. Zajęło mi to jakieś 3 godziny. A [I.T.P] jak nie było tak nie ma. Zaczęłam się martwić. Nagle usłyszałam dźwięk parkującego samochodu pod naszym domem. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam [I.T.P] z 6 torbami na rękach. Szybko wybiegłam nie zważając na niską temperaturę na polu i podbiegłam do przyjaciółki. Bez słowa wzięłam od niej większość toreb i wróciłam do domu. Odłożyłam wszystko na stół w kuchni.
-To były największe zakupy w moim życiu. - powiedziała [I.T.P] opadając na krzesło w kuchni.
-Mogłaś zadzwonić wyszłabym po Ciebie czy coś takiego. - mówiłam wyciągając produkty z toreb.- Może się czegoś napijesz?
-Nie dzięki. Muszę lecieć już jest po trzynastej. Za dwie godziny wraca James a ja nie mam jeszcze gotowego obiadu.
-Jeszcze raz ci bardzo dzię...apsik dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Nie ma sprawy. Ty lepiej nie sprzątaj tylko do łóżka i się kuruj. Papa
-Hej. -powiedziałam i odprowadziłam ją do drzwi. Nie mogę iść się położyć. Nie dzisiaj. Wróciłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać obiad. Zdecydowałam, że zrobię pierogi. Wiem, że to polskie danie ale chłopcy bardzo je lubią. Pamiętam jak kiedyś zrobiłam kilka dla siebie. Oczywiście nie zjadłam ich gdyż chłopcy zrobili to za mnie i domagali się więcej. Wyciągnęłam na blat odpowiednie składni i zaczęłam przygotowywać obiad. W nie całą godzinę pierogi były gotowe. Wystarczyło je ugotować. Miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam upiec szarlotkę. Specjalnie dla Harry'ego i ciastka marchewkowe dla mojego Tommo. Kiedy ciasto było w piekarniku a ciasteczka się studziły dopadł mnie straszliwy ból głowy. Poszłam do salonu i położyłam się. Dotknęłam ręką czoła. Było bardzo ciepłe. To oznaczało tylko jedno. Gorączka powróciła. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 15. Poszłam i wyciągnęłam ciasto z piekarnika. Po chwili dostałam sms. Odblokowałam ekran telefonu i zobaczyłam wiadomość od Lou.
-Hej skarbie! Jesteśmy już na lotnisku. Będziemy za jakieś pół godziny. Nie mogę się doczekać. Bardzo się stęskniłem :* :*
-Hej Lou. Ja też się stęskniłam. Przyjeżdżajcie szybko bo obiad czeka! :*
Odpisałam Louis'owi i poszłam postawić wodę. Gdy woda się gotowała rozłożyłam talerze. Po chwili zaczęłam gotować pierogi. Po 20 minutach wszystko było gotowe i wręcz idealne. Tylko nie ja. Ja chora, z gorączką. Dostanę niezły ochrzan od Liam'a. No ale gdyby nie ja to nie mieliby obiadu. Dokładnie o 15:40 drzwi do naszego domu otworzyły się a do środka wpadła piątka moich kochanych wariatów.
-[TI]! - usłyszałam głos mojego chłopaka.
-LOUIS! - krzyknęłam i rzuciłam się Lou na szyję. Ze szczęścia zaczęłam płakać. W końcu nie widzieliśmy się 5 miesięcy.
-Kochanie, nie płacz proszę.
-Loulou. - mówiłam przez łzy. Lubił kiedy tak do niego mówiłam.
-Twój Loulou tu jest. I nigdzie bez Ciebie nie pojedzie. - powiedział po czym mnie pocałował.
Całkowicie zapomniałam o tym, że jestem chora. Z naszych czułości wyrwały nas ,,kaszle" Harry'ego. Oderwałam się od Tomlinson'a i rzuciłam się pozostałym chłopakom na szyję.
-Chodźcie, przygotowałam obiad. - powiedziałam i niespodziewanie kichnęłam. Louis podszedł do mnie i przyłożył dłoń do mojego czoła.
-Boże, kochanie ty masz gorączkę.
-Od samego rana. Przejdzie mi teraz chodźcie na obiad. - powiedziałam i skierowałam się do jadalni. Gdy szłam ktoś zatrzymał mnie.
-Jak zjemy idziesz się położyć. Nie chcę, żebyś chodziła chora. - powiedział Lou po czym pocałował mnie w czoło.-
-Dobrze mamusiu - powiedziałam z uśmieszkiem i zaprowadziłam go do chłopaków. Wszyscy usiedli a ja podałam obiad.
-Pierogi! - krzyknął Niall
-Jedźcie bo deser czeka. - powiedziałam i wróciłam do kuchni
-A ty gdzie idziesz? - zapytał Liam
-Do kuchni. Przygotować deser.
-Nie zjesz z nami?
-Nie mam ochoty. - powiedziałam.
-Nasza [TI] jest chora. Posprzątała dom na błysk, zrobiła obiad i nie je. Trzymajcie mnie bo za raz coś jej robię. - powiedział Louis
-Jesteś chora? - zapytał Zayn
-Trochę się przeziębiłam, ale to nic poważnego. Jedzcie.
-Nie! Masz tu siedzieć i masz to zjeść. - powiedział Lou który wziął mnie na ręce, posadził na kolanach i przysunął pod nos talerz z pierogami.
-No dobrze, już dobrze. - powiedziałam i złapałam za widelec. Po obiedzie zaniosłam wszystkie talerze do kuchni i nałożyłam na talerzyki szarlotkę i po 3 ciastka marchewkowe. Do tego nałożyłam lody. Zaniosłam chłopakom deser i poszłam zrobić coś do picia. Po chwili wróciłam a chłopaki zaczęli wychwalać dzisiejszy obiad, a może bardziej kolacje. Usiadłam obok Louis'a. Niby słuchałam co mówili chłopcy ale nie docierało to do mnie. Mój ból głowy się nasilił. Chciałam jak najszybciej iść się położyć. Ponownie zebrałam talerze i zaniosłam do kuchni. Zabrałam się za zmywanie naczyń. Nagle poczułam duże, ciepłe dłonie na moich biodrach, a po chwili czułe pocałunki na mojej szyi.
-Kochanie, idź się połóż. Błagam. - mówił Louis.
-Pozmywam te naczynia, posprzątam kuchnię i pójdę.
-O co to to nie. - powiedział mój chłopak po czym wziął mnie na ręce.
-Liam! Pozmywaj naczynia bo [TI] idzie się położyć! - krzyknął Lou kiedy byliśmy już na schodach.
-Jasne!
Louis wszedł ze mną do naszej sypialni i położył mnie na łóżku. Podszedł do stolika i wziął z niego termometr. Zmierzył mi temperaturę i zamarł.
-42 stopnie! O mój Boże!
-Lou spokojnie. To tylko gorączka. Za chwile przejdzie. - mój chłopak jakby mnie nie słuchał. Podszedł do stolika i wziął z niego różne leki. Po chwili podszedł do łóżka i podał mi tabletki i wodę. Zażyłam tabletki i położyłam się. Louis przykrył mnie po samą szyję kołdrą i pocałował w czoło.
-Za raz wracam. - powiedział i wyszedł z sypialni. Po jakiś 10 minutach wrócił.
-Napij się. Dzwoniłem do mamy i mówiła, że malinowa herbata jest najlepsze na przeziębienia. I przyniosłem ci ciastka. Proszę. - powiedział i położył na stoliku tackę z kubkiem i ciastkami.
-Dziękuję kochanie. - powiedziałam a Lou położył się obok mnie. - Louis zarazisz się.
-Co z tego. Przynajmniej będę mógł spędzać więcej czasu z tobą. - powiedział po czym mnie objął i pocałował.
-Hej nie przeszkadzam. - usłyszałam a w drzwiach pojawił się Zayn.
-Nie. Wejdź.
-Rozłożyliśmy z chłopakami Monopoli, zagracie?
-Jasne. - powiedziałam po czym wygramoliłam się z łóżka. Na plecy zarzuciłam koc i całą trójką zeszliśmy do salonu. Na grze spędziliśmy miłe 4 godziny. Kiedy skończyliśmy grać było już po 22. Wszyscy poszliśmy spać. Kiedy leżałam w łóżku Louis poszedł wziąć prysznic. Leżąc rozmyślałam na tym jakie mam szczęście, że mam takiego kochającego i opiekuńczego chłopaka i niesamowitych przyjaciół. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Lou który wchodził pod kołdrę.
-O czym tak myślisz skarbie? - zapytał przytulając mnie do siebie.
-O nas. O tym, że mam najlepszego chłopaka na świecie.
-Oooooo. A ja mam najlepszą dziewczynę na świecie.
-Słodki jesteś.
-Wiem. - powiedział i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Następnego dnia rano kiedy otworzyłam oczy ujrzałam śpiącego Louis'a. Podniosłam się lekko gdy on się obudził.
-Dzień dobry kochanie. -powiedziałam
-Dzień dobry skr..apsik...skarbie.
-A nie mówiłam, że będziesz chory.
-Mówił..apsik...aś. - powiedział a ja wybuchłam wielkim śmiechem. Po chwili do naszej sypialni wpadł Liam, Zayn, Harry i Niall którego oczy były jeszcze zamknięte.
-Co się stało? - zapytał Mulat
-Louis jest chory. - powiedziałam śmiejąc się.
-Zaopiekujemy się wami. - powiedział Zayn. Nagle Niall podszedł do naszego łóżka i rzucił się na nie.
-Niall..- mówiłam szturchając go w ramię.
-Dajcie mi pospać.
-Wracaj do siebie. - powiedział Louis.
-Nie. - odpowiedział Irlandczyk po czym przytulił się do mnie.
-Niall, co ty odpierdzielasz! Sio od [TI] - krzyczał Lou
-Spokojnie Louis on jeszcze śpi. - powiedziałam głaskając Niall'a po włosach. Louis tylko wypuścił powietrze. Widziałam, że jest podirytowany, więc pocałowałam go. Od razu się uśmiechną. Kiedy Niall zasnął na dobre delikatnie wydostałam się z jego objąć i razem z Lou wyszliśmy z łóżka. Zabraliśmy nasze ubrania z szafy. Ja poszłam umyć się do łazienki w pokoju Liam'a a Lou poszedł do naszej. Kiedy byłam gotowa zeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla chłopaków. Zdecydowałam się na tosty. Kiedy śniadanie było gotowe podałam je chłopakom na talerze. Kiedy zajadaliśmy śniadanie do jadalni wszedł Niall.
-Cześć. Co ja robiłem w sypialni Louis'a i [TI]?
-Przyszliście dzisiaj rano do nas i ty byłeś tak śpiący, że rzuciłeś się na nasze łóżko, przytuliłeś do mnie i zasnąłeś. Nie chcieliśmy cię budzić więc tam spałeś. - mówiłam otwierając pudełko z tabletkami dla mnie i Tomlinson'a.
-Dzięki. - powiedział Irlandczyk i zabrał się za jedzenie.
Ten dzień spędziliśmy w domu, gdyż angielska pochmurna pogoda dała się we znaki. Następnego dnia rano okazało się, że również Niall się rozchorował. Po nim przyszła kolej na Zayn'a i Harry'ego. Wszyscy chorowaliśmy tylko nie Payne. Liam śmiał się, że on nigdy nie choruje i przeziębienie go nie dopadnie. Następnego dnia po wypowiedzeniu tych słów obudził się z bólem głowy, gardła i ciągle kaszlał. Mieliśmy z niego niezły ubaw. Ale i tak nic nie pobije miny lekarza kiedy zobaczył szóstkę ludzi z identycznymi objawami wchodzącymi do gabinetu jeden po drugim.