niedziela, 15 stycznia 2017

45. Louis ~ część V

W ciągu ostatniego miesiąca wydarzyło się tyle, że nie jestem w stanie tego ogarnąć. W końcu zdjęli mi zarówno ortezę jak i gips. Dzięki złamanej nodze, mam zwolnienie z wf-u, czyli szatańskiego przedmiotu na którym panuje zasada stroju składającego się z białej koszulki i KRÓTKICH spodenek.
A jak pamiędzy mną a Louis'em? Piszemy ze sobą, czasem rozmawiamy przez telefon, ale w ciągu ostatniego miesiąca spotkaliśmy się tylko dwa razy. To nie tak, że on nie chciał. Lou wielokrotnie zapraszał mnie to na spacery, to do niego do domu. Jednak to ja odmawiałam. Nie chciałam żeby widział mnie taką wychudzoną i z czerwonymi od łez oczami. Natomiast w szkole staram się go unikać. Louis nic z tego nie rozumie, jednak kiedy chcę mu wytłumaczyć całą sprawę mówi, że sobie poradzimy razem. On nic nie rozumie. Boli mnie to, że nie mogę do niego normalnie podejść i porozmawiać w szkole, ale robię to dla jego dobra. Myślałam, że nie będzie aż tak źle jednak ostatnie spotkanie z Rachel, a dokładnie jej bratem dało mi dużo do myślenia. Dało mi do zrozumienia to, że nie mogę spotykać się z Lou...

Przekraczając próg szkoły mocniej opatuliłam szyję ciepłym szalem. Pociągnęłam nosem i zakaszlałam. Nienawidzę chorób. Poprawiłam pasek torby, gdy nagle zostałam pociągnięta w lewą stronę. Nim się obejrzałam stałam przyciśnięta do tylniej ściany szkoły przez mojego napastnika. Z lekką obawą uniosłam powieki i zobaczyłam jednego z moich dręczycieli, Zack'a - brata Rachel. Jeszcze jego mi tu brakowało.
- Witaj. Dawno cię nie widziałem. - powiedział głosem pełnym jadu i zbliżył niebezpieczne blisko swoją twarz do mojej. - Moja siostra mówiła, że kręcisz się obok Louis'a. Mam ci pokazać jak postępuje się z kimś kto się sprzeciwia planom mojej siostry? - wyszeptał ostatnie zdanie do mojego ucha i dmuchnął w nie powietrzem o intensywnym zapachu papierosów. Skrzywiłam się i odwróciłam twarz w drugą stronę. Zack szybkim i ostrym ruchem przywrócił ją na poprzednie miejsce i wbił wzrok w moje oczy. Jego spojrzenie jest przerażające.
- Albo odsuniesz się od Louis'a i zostawisz go Rachel albo wylądujesz w szpitalu z o wiele gorszymi obrażeniami jak po swojej próbie samobójczej... - skąd...On..? - i tym - powiedział a jego pięść spotkała się z moim brzuchem. Zgięłam się w pół a ręce powędrowały na brzuch. Łzy wypłynęły spod zamkniętych powiek. Kolejne siniaki. - Chcesz kolejnych? Z resztą, tobie to wszystko jedno. I tak nikt na ciebie nie patrzy. - zaśmiał się po czym splunął na mnie i po kopnięciu torby odszedł z uśmiechem na twarzy. Muszę chronić Louis'a. On nie może się ze mną zadawać...


Po wejściu do szkoły jak najszybciej weszłam do szatni. Zdjęłam kurtkę i odwiesiłam na wieszak. Przebrałam buty i ruszyłam w stronę klasy nr. 6. Dzisiaj skończył się czas użytkowania moich soczewek kontaktowych. Nie mam pieniędzy na nową parę, więc będę musiała korzystać z moich okularów. Nie lubię ich, przypominają mi o trudnym czasie z młodszych lat.
Starając się na nikogo nie natknąć szybko przeszłam przez korytarz i weszłam do jednej z niewielu otwartych sal podczas przerw. Zajęłam stałe miejsce w ostatniej ławce i wyciągnęłam książki na biurko. Przeczesałam dłonią włosy i poprawiłam okulary. Odzwyczaiłam się od nich.
Do moich uszu dotarł piskliwy i głośny śmiech Rachel co oznaczało, że zbliża się do sali. Weszła do środka ze swoją świtą, ubrana w chyba najkrótszą spódniczkę jaką widziałam, biały top który był naciągnięty tak aby odsłaniać jak najwięcej biustu oraz czarną kamizelkę. Z głośnym rechotem podeszła do swojej ławki i ułożyła na blacie różową torebkę z ćwiekami. Może i nie znam się na modzie, ale ta torebka średnio pasuje do tej stylizacji. Usiadła na krześle umiejętnie wypinając pośladki, założyła nogę za nogę i odrzuciła w tył długie włosy. Są zdecydowanie dłuższe jak ostatnio. Pewnie przedłużyła sztucznymi. Nagle do klasy wpadła zdyszana przyjaciółka Rachel. Podbiegła do niej i jedyne co usłyszałam to ,,Louis idzie". Ta jak poparzona wyjęła z torebki lusterko i szminkę, po czym pokryła usta różową barwą. Poprawiła się na krześle i zaczęła rozmawiać jak gdyby nigdy nic ze swoimi psiapsiółami.
Po chwili do klasy rzeczywiście wszedł Louis. Dzisiaj znowu w towarzystwie Landon'a, jednego z fajniejszych i porządnych chłopaków z naszej klasy. Chyba się zaprzyjaźnili. To dobrze.
Lou uniósł głowę do góry i spojrzał na mnie, a ja na niego. Nasze spojrzenia się spotkały, jednak szybko zostały przerwane przez piskliwy krzyk Rachel, która rzuciła się chłopakowi na szyję. Ten zdezorientowany i wyraźnie niezadowolony z jej wyczynu odsunął ją od siebie i udał się w moją stronę. Nie trwało to długo, bo zatrzymała go ponownie Rachel.
- Loui - zaczęła i wypięła się odsłaniając biust w 100% powiększony dzięki stanikowi push-up, jeśli nie dwóm założonym na raz.
- Sorry, ale nie jestem zainteresowany tobą. - powiedział wyraźnie wkurzony zaciskając szczękę i dłonie. Wyminął zszokowaną dziewczynę i podszedł do mnie.
- Przestaniesz mnie unikać? - zapytał z wyrzutem stając naprzeciwko mnie i opierając dłonie na blacie ławki. Spojrzałam w jego oczy i to było błędem. Zatonęłam w nich. Idiotka...
- Lou to nie jest rozmowa na teraz - powiedziałam rozglądając się ukosem po twarzach gapiów.
- Rezerwuję przerwę obiadową na rozmowę z tobą. - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Uśmiechnij się. Ciągle jesteś smutna, a mi kraja się serce. - powiedział i wygiął palcami moje usta w uśmiech po czym odszedł. On dotknął moich ust.... I prawdopodobnie stałam się teraz obiektem nie tylko kpin, ale i obiektem do zabicia dla Rachel...




USTAWIAMY POPRZECZKĘ, WIEM ŻE JĄ POKONACIE 
2 KOMENTARZE = KOLEJNA CZĘŚĆ 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTARZ= MOTYWACJA DLA NAS


******************************************************
Hej !

Ostatnio wielki przestój w komentowaniu. Dlaczego? Dodanie komentarza nie trwa długo a wywołuje wielki uśmiech na twarzy autora imaginu, a rady dają bardzo dużo. Tak więc koemntujcie, bo dzięki temu zaznaczyć swoją obecność i wkład w istnienie bloga.

I spóźnione życzenia urodzinowe dla naszego Zayn'a! Malik ma już 24 lata. Nieźle ten czas leci.
Tak więc kochany najlepsze życzenia dla Ciebie, dużo miłości z Gigi i powodzenia w solowej karierze :*













Liv

3 komentarze:

  1. Jak zawsze świetny :) Pozdrawiam cieplusio ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy mój komentarz się liczy, ale świetny imagin, każda jedna część! :D Czekam z niecierpliwością na kolejną, zaintrygowała mnie ta historia :) x

    OdpowiedzUsuń