Hej
Dzisiaj imagin z Horan'em. Ten jest jednak inny niż pozostałe gdyż jego akcja rozgrywa się podczas 2 wojny światowej. Mam do Was ogromną prośbę. Jeśli możecie zostawcie komentarze pod postami. Będzie miło poczytać jakie są Wasze opinie na temat imaginów.
A teraz bez zbędnego rozpisywania się zapraszam do imagina.
LiwiaLila
*****************************************************
Rok 1940 (jesień)
Niemcy od roku przesiadują w Warszawie. Podobnie jak Armia Czerwona. Jednak ci drudzy rzadziej pojawiają się na ulicach.
Dzisiaj obudziłam się wczesnym rankiem. Jestem pół Żydówką. Mój ojciec był Żydem a matka Polką. Z wyglądu nie przypomniałam żydówki, odziedziczyłam większość genów po matce. Jednak rodzice nie chcieli mnie wypuszczaj z domu gdyż twierdzili, że gestapo ma w oczach radary i od razu wyczuje u mnie część gorszej rasy. Ja jednak miałam to daleko gdzieś. Przez cały czas od 1 września nic mi się nie stało. Ani mnie ani mojej rodzinie to dlaczego akurat teraz miałoby się coś zdarzyć. Jak już wspomniałam wstałam bardzo wcześnie. Szybko się umyłam, założyłam moją podłataną cienką sukienkę i udałam się do kuchni.
-Dzień dobry.-przywitałam się jaj codziennie z rodzicami.
-Witaj skarbie. Jakie plany na dzisiaj?-zapytała mnie rodzicielka.
-Muszę iść do pani Zofii. Podobno wczoraj znalazła jakieś dzieci i muszę je zaprowadzić do pani Ireny.- od początku wojny, gdy zaczęła się łapanka Żydów zaczęłam pomagać biednym niczemu winnym dzieciom. Codziennie przeprowadzałam dzieci od pani Zofii, kobiety która je znajdowała do pani Ireny która je kryła. Rodzice zawsze twierdzili że to niebezpieczne jednak tyle razy gestapo widziało mnie z dzieciakami i jeszcze nigdy mi nic nie zrobili.
-Tylko uważaj błagam Cię. - powiedziała moja mama podsuwając mi talerz z chlebem i masłem. To jedyne co mieliśmy. Zjadłam i pożegnałam się z rodzicami. Po 2 godzinach dzieci były całe i bezpieczne u pani Ireny. Zadowolona wróciłam na naszej kamienicy. Weszłam do środka a moim oczom ukazały się otwarte drzwi do naszego mieszkania. Pobiegłam do środka. Wszystko było rozwalone, kosztowności zniknęły a co najgorsze rodziców nie było. Przez głowę przewinęło mi się tysiące myśli. Pobiegłam na piętro do sąsiadki. Zapukałam a drzwi otworzyła mi zapłakana kobieta.
-Byłam u twoich rodziców. Piliśmy herbatę gdy do mieszkania wpadli ludzie z gestapo i zabrali twoich rodziców. Mówili że wreszcie udało im się was znaleźć. Kiedy zobaczyli że oprócz łóżka małżeńskiego jest również pojedyncze chcieli na ciebie poczekać jednak stwierdzili że przyjdą innym razem. Jak dobrze, że cię nie było.-mówiła moja sąsiadka dławiąc się łzami. Boże! Moi rodzice zostali zabrani!
-Gdzie ich zabrali?-zapytałam kładąc dłonie na ramionach kobiety.
- Do Auschwitz- o mój Boże. Tylko nie to! Przecież oni tam zginą. Nie, dlaczego mnie to spotkało.
-Biegnij do mieszkania, w każdej chwili gestapo może tu przyjść. - posłuchałam kobiety i pobiegłem do siebie. Zamknęłam drzwi i weszłam do szafy. Można powiedzieć że czekałam na śmierć.
Po kilku godzinach siedzenia w szafie usłyszałam stukot obcasów męskich wojskowych butów. To już po mnie. Zaczęłam cicho płakać. Nagle usłyszałam jak ktoś szarpie za klamkę od drzwi. Po chwili ktoś już był w środku. Przeszedł korytarzem i wszedł do kuchni. Sprawdził chyba cały dom. W końcu usłyszałam jak stanął. Przed szafą! Drzwi się otworzyły a ja ujrzałam wysokiego chłopaka, w moim wieku. Miał blond włosy. Nie czekajcie, to nie naturalny kolor. Miał brązowe odrosty a końcówki były jasne. Miał niebieskie oczy w których od razu zatonęłam. Czekaj [TI] to niemiecki żołnierz. W każdej chwili może cię zabić a ty się w nim zakochujesz? Jesteś nienormalna.
-Nie bój się nic ci nie zrobię.-powiedział chłopak i podał mi dłoń. Nie czułam się pewnie, w dodatku przy pasku miał broń na którą automatycznie spojrzałam. Chłopak to zauważył i odłożył ją na komodę.
-Naprawdę nic ci nie zrobię.-powtórzył po czym wyciągnął drugą dłoń. I tak nie mam nic do stracenia. Złapałam je a po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz. Jego dłonie były takie delikatne. Może nie jest żołnierzem a tym bardziej Niemcem?
Chłopak pomógł mi wstać i wraz ze mną udał się do salonu gdzie usiedliśmy.
-Jeśli mogę spytać co tu się stało?-zapytał rozglądając się po pomieszczeniu.
-Po co pytasz. Od razu mnie zabij nie będzie problemu.-powiedziałam a w głowie pojawił mi się obraz moich rodziców pod Ścianą Straceń. Na samą wizję tego się rozpłakałam.
-Nie jestem Niemcem i nie będę cię zabijać. Nie zasługujesz na to. Jestem Irlandczykiem. Z powodu mojego wyglądu z przymusu trafiłem do armii. Nie zrobię ci krzywdy.
-Obiecujesz? - zapytałam nie pewnie.
-Obiecuję- powiedział z ręką na sercu- Jestem Niall, a ty?
-[TI].
-A więc co tu się stało?
-Kiedy wyszłam z domu wpadło tutaj kilkoro gestapowców. Zniszczyli wszystko i skradli to co wartościowe. Zabrali moich rodziców.-powiedziałam ze łzami
-Przepraszam. Nie jesteś polką?
-Jestem pół polką pół żydówką. Moja matka jest polką.
-Nie wyglądasz na pół żydówkę.
-Wiem- odparłam i otarłam łzę.
-Jesteś bardzo piękna i taka urocza, delikatna. Nie pozwolę żeby coś ci się stało.
-Dziękuję, jednak wiesz że nie możesz. Jeśli ktoś się dowie że w ogóle z tobą rozmawiam to mnie zabiją.
-Nikt cię nie zabiję. Nie pozwolę na to.-powiedział blondyn po czym wpił się w moje usta. Oddałam ten pocałunek. Był pełen miłości, uczucia, namiętności. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa.
-Teraz muszę już iść. Przyjdę po ciebie wieczorem. Nie martw się. -powiedział po czym jeszcze raz mnie pocałował i wyszedł. Dopiero teraz zrozumiałam co zrobiłam. Całowałam się z niemieckim żołnierzem. Boże [TI] coś ty zarobiła? Kilka minut po wyjściu Niall'a usłyszałam pukanie do drzwi. Ktoś zapukał dwa razy mocno i 3 razy słabiej. Ah to pani Zofia. Podeszłam i otworzyłam drzwi wypuszczając do środka kobietę. Ta na widok mieszkania załamała ręce. Na spokojnie opowiedziałam kobiecie co się wydarzyło. Nie wspomniałam o wizycie żołnierza. Pani Zofia bardzo mi współczuła. Okazało się że dzisiaj muszę udać się do pani Ireny i przeprowadzić od niej do domu pani Zofii rodzeństwo. Miesięcznego chłopca o jego ośmioletnią siostrę. Szybko się zabrałam i ruszyłam w stronę dobrze znanego mi miejsca. Udało się. Dzieci znalazły się całe i zdrowe u pani Zofii. Kiedy wracałam do domu nagle zamknięto ulice a Niemcy rozpoczęli tzw. łapankę. Nagle podeszło do mnie dwóch żołnierzy. Stwierdzili że jestem za ładna na obóz. Jeden z nich mówił że nadawałabym się na prywatną prostytutkę. To zabolało i to bardzo. Ale przecież to Niemcy nie odpuścił by sobie. Jeden z nich uderzył mnie w twarz przez co upadłam i zaczął mnie kopać po całym ciele. Kiedy byłam zalana łzami z wycieńczenia drugi żołnierz strzelił w moją nogę, po czym oboje weszli na wojskowy pojazd i wyjechali z ulicy. Leżałam na chodniku umierając z bólu. Po pół godzinie powoli wstałam i trzymając się budynków doszłam do mojej kamienicy. Weszłam do środka i położyłam się na łóżku. Nie miałam żadnych opatrunków ani leków więc pozostało mi tamowanie wypływu krwi szmatką. Po chwili tkanina przemokła i krew znajdowała się na mojej dłoni. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przeraziłam się.
-[TI] Jesteś tu ? To ja Niall- usłyszałam ten cudowny głos. Wrócił. Odpowiedziałam chłopakowi a po chwili ten znalazł się w sypialni. Na mój widok po jego policzku popłynęła łza. Tak nie zachowuje się żołnierz w dodatku niemiecki.
-Kto ci to zrobił?- zapytał dotykając moich siniaków. Ja bez zastanowienia o wszystkim mu opowiedziałam. Przez całą opowieść Niall uważnie słuchał. Kiedy skończyłam ten zabrał mnie ze sobą do jego mieszkania. Horan zaprowadził mnie do samochodu wojskowego którym podjechał pod jedną z bogatszych kamienic w mieście. Pomógł mi wysiąść i zniósł do mieszkania. Położył mnie na łóżku i wrócił się zaryglować drzwi. Kiedy wrócił w ręku trzymał opatrunki, leki i jakieś tkaniny. Opatrzył moje rany. Robił to z wielką delikatnością. Kiedy skończył dostałam od niego jakaś sukienkę i poszłam się przebrać. Ale skąd ma sukienkę? Może ma żonę albo dziewczynę? A ja głupia się w nim zakochałam. Ale co tu gadasz [TI] przecież to że nie jest Niemcem nie zmienia faktu że jest w niemieckiej armii i w każdej chwili może cię zabić lub zawieść do obozu. Kiedy się przebrałam wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. Niall siedział na kanapie ubrany w ciemne spodnie i białą koszulkę. Jego włosy były w nieładzie dzięki czemu dodawały mu uroku. Kiedy chłopak mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-Od razu lepiej. Przepięknie wyglądasz.-powiedział wskazując na kanapę.
-Dziękuję. I za pomoc i za komplement. Jeszcze nigdy nikt nie zrobił dla mnie tyle ile ty zrobiłeś jednego dnia. -powiedziałam siadając na kanapie. -Mieszkasz tu z kimś?
-Nie. A sukienkę mam od żony mojego brata. Kiedyś tutaj nocowali i zostawiła.-Jesteś głodna?
-Trochę.
-Chodź-powiedział i pociągnął mnie za ręce. Doprowadził mnie do kuchni i posadził przy stole. Po chwili stał przede mną talerz z kanapkami i herbata.
-Jedz. Smacznego.-powiedział z uśmiechem siadają i biorąc w dłoń swoją kanapkę.
-Dziękuję. Chyba nigdy nie jadłam tak wystawnego dania. -powiedziałam a Niall zaśmiał się. Myślał że żartuje. Zmierzyłam go wzrokiem który mówił,,ja nie żartuje" a on przeprosił. Jak na niemieckiego żołnierza był niesamowity.
-Dlaczego mi pomagasz? Równie dobrze mógłbyś mnie zabić.-powiedziałam w pewnym momencie.
-Nie chciałem, nie chcę i nie będę chciał cię zabić. Pomagam ci bo nie mogę patrzeć na to jak taka piękna dziewczyna się męczy. Ja ....ja...się zakochałem. W tobie. -ostatnie słowa bardzo mnie zdziwiły. Bardzo. Oznaczały one że on odwzajemnia moje uczucia. Miałam ochotę skakać z radości.
-Niall...ja......ja też się zakochałam w Tob-nie skończyłam ponieważ chłopak wypił się w moje usta. Ten pocałunek był zwieńczeniem naszego rannego pocałunku.
-[TI] ja chciałem cię o coś zapytać. Zostaniesz moją dziewczyną?
-Niall ale co powiedzą Niemcy?
-Nie interesuje mnie to. Chcę być tylko z tobą. Będziemy się ukrywać, nikt się nie dowie. Będziemy udawać że jesteś Niemką. Wszystko będzie dobrze tylko się zgódź. - mówił chłopak trzymając moje dłonie w swoich.
-A więc się zgadzam. - powiedziałam a Niall wziął mnie na ręce i okręcił wokół własnej osi. W tamtej chwili byłam najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. Po kolacji, z racji już późnej pory poszliśmy spać.
Miesiąc później
Rano obudziły mnie pocałunki składane na moim karku. Odwróciłam głowę i ujrzałam Niall'a. Był taki przystojny. Z resztą on cały czas taki jest. Pocałowałam go na przywitanie i udaliśmy się do kuchni. Niall przygotowywał śniadanie.
-Jakie plany na dzisiaj? - zapytał
-Muszę iść do pani Zofi, kolejne dzieci czekają na mnie. -powiedziałam i wzięłam do ręki gotową już kanapkę.
-Tylko błagam cię kochanie, uważaj na siebie. Twoja noga nie jest w dobrym stanie. -powiedział dotykając mojego policzka.
-Obiecuję będę uważać. - powiedziałam i skończyłam śniadanie. O 8 Niall wyszedł z domu. W końcu on też pracuje. Zgodnie z jego prośbą ja wyszłam z mieszkania. Przed wyjściem z kamienicy spojrzałam przez szybę i upewniłam się czy przypadkiem kogoś nie ma. Nie było nikogo więc wyszłam. Dzielnica w której mieszkał Horan była inna. Pełna zieleni, kwiatów. Było tu jakby weselej. W ciągu godziny znalazłam się u pani Zosi. Okazało się że dzisiaj muszę przeprowadzić 4 dzieci. Małe niemowlę- dziewczynkę i jej 3 siostry w wieku 6,8 i 10 lat. Z pomocą pani Zofii założyłam na siebie różne tkaniny i okryłam niemowlę. Wyszłyśmy z domu. Dziewczynki szły obok mnie tak aby się nie zgubić. Dokładnie wiedziały gdzie idziemy, już raz były u pani Ireny. W połowie drogi stało się coś czego się totalnie nie spodziewałam. Usłyszałam gestapowców którzy chcieli nas zatrzymać. Szybko podałam niemowlę najstarszej dziewczynce i kazałam im uciekać. Sama również rzuciłam się do ucieczki jednak w inną stronę. Nie dane było mi uciec. Gestapo szybko mnie dogoniło i wyciągnęło na środek ulicy. Jednak coś mi nie pasowało. Jestem pewna że kiedy uciekałam biegło za mną 3 osoby, a tylko dwie znalazły się obok mnie. Oby nie pobieli za dziećmi. Kiedy byłam na środku ulicy, ujrzałam trzecią osobę zbliżającą się do nas. Nie wierzę. To Niall! Podszedł bliżej i patrzył na mnie z oczami pełnymi łez. Ja również ich nie ukrywałam. Jeden z gestapowców wykręcił mi ręce do tyłu.
-Co to za dzieci? -warknął.
-Moje i siostry.-odpowiedziałam
-Kłamiesz.- odpowiedział i już miał mnie uderzyć bronią kiedy odezwał się Niall.
-Zostaw ją.
-Co ty gadasz Horan?
-Nie rób jej nic złego.- mówił zapłakany. Co on wyprawia? Przecież zabiją ni tylko mnie ale i jego. Zaczęłam kiwać głową na znak by nic nie mówił. Jednak on mnie nie słuchał.
-A więc to z nią spiskujesz. -powiedział gestapowiec- Zabrać ich. - krzyknął. Jeden z nich zaczął ciągnąć mnie gdzieś a drugi Niall'a. Nie chciałam go opuszczać dlatego krzyczałam jego imię a on moje. Nagle wrzucono mnie, dosłownie, do wozu i zamknięto drzwi. Siedziałam w całkowitej ciemności. Po około 10 minutach pojazd się zatrzymał a mnie wyciągnięto z niego. Zaprowadzono do jakiejś sali i posadzono na krześle bez oparcia. Warto dodać że związali mi ręce. Po co się tak ze mną bawią. Niech od razu mnie zabiją!
-Co on ci powiedział?- zapytał wysoki blondyn w mundurze.
-Nic.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Kłamiesz. Pytam jeszcze raz. Co on ci powiedział?
-Daję słowo że nic.- powiedziałam za co dostałam po twarzy i w brzuch. Uderzenie było na tyle mocne że spadłam z krzesła. Kątem oko zobaczyłam że przy szybie stoi Niall w towarzystwie innego żołnierza. Facet trzymał głowę mojego ukochanego przy szybie. Kazał mu patrzeć na mnie. Ilekroć Horan zamykał oczy dostawał po plecach lub w nogi. Spojrzałam w jego oczy. Pełne bólu, tęsknoty, miłości i pełne łez. Ja również płakałam. Ponownie dostałam w brzuch tym razem ,,z buta". Już po chwili byłam bita i kopania po całym ciele. Moje krzyki roznosiły się po całym budynku. Po kilku minutach męczarni przestali s ja usłyszałam jedynie ,,Pod ścianę z nią!". Spojrzałam ostatni raz na Niall'a. Krzyczał i płakał za co dostał po ciele. To wszystko przeze mnie. Wyprowadzono mnie na tyły budynku. Kazano stanąć pod ścianą. Nawet nie pożegnałam się z Niall'em. Ostatnie słowa które wypowiedziałam to ,,Kocham Cię Niall. Dziękuję" już po chwili moje ciało leżało bezwładnie na ziemi.
Niall
( włącz Stay with me)
Boże co oni jej zrobili. Nie mogłem się z nią nawet pożegnać. To nie są ludzie to są potwory. Kiedy [TI] stała przodem do ściany wprowadzono mnie na podwórze. Nie mogłem nic powiedzieć nic zrobić. Trzymano mnie. Nienawidzę kiedy nic nie możesz zrobić w momencie kiedy mógłbyś zrobić wszystko. Już po chwili mój aniołek leżał bezwładnie na ziemi. Kazano mi sprzątnąć jej ciało. Niemcy wyszli a ja pobiegłem do ciała. Jej ręce były jeszcze ciepłe. Położyłem ją sobie na kolanach. Wyglądała jakby spała. Mój mały bezbronny aniołek. Przytuliłem ją do piersi i płakałem. Odebrano mi cały mój świat. Mimo że nie znaliśmy się długo już nim była. Pocałowałem ją i zaniosłem w miejsce gdzie pochowani byli moi rodzice. Wykopałem dół i złożyłem tam jej ciało. Ostatni raz ją pocałowałem po czym z wielkim bólem zakopałem. Wróciłem do domu. Już nie byłem tym samym człowiekiem co kilka godzin temu.
Rok później
Dziś mija rok od kiedy zmarła[TI]. Moje życie nie ma już sensu. Nic nie ma kiedy nie ma jej przy mnie. Dzisiaj postanowiłem skończyć naszą rozłąkę.
Dzisiaj po południu ma odwiedzić nas sam Hitler. Chcę to zrobić właśnie dziś. O 14 czyli o godzinie o której zabito moją ukochaną stanąłem w tym samym miejscu w którym zginęła ona. Przystawiłem do głowy pistolet i wypowiedziałem słowa,,Kocham cię [TI]." i strzeliłem. Teraz już NIKT nie przeszkodzi nam być razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz