czwartek, 7 kwietnia 2016

7.Imagin z Liam'em

Hej

Dzisiaj natchnęło mnie i tak powstał imagin z naszym Daddy'm.

LiwiaLila

*******************************************************************************

Dzisiaj z trzymiesięcznej trasy wraca mój narzeczony Liam Payne. Bardzo go kocham i coś czuję, że kolejnej takiej rozłąki nie wytrzymam. Chciałam godnie przywitać mojego ukochanego w domu więc postanowiłam przygotować jego ulubione danie. Dochodziła godzina 19. Ciasto kończyło się piec a dom był czyściutki. Stół był nakryty. Wszystko było gotowe włącznie ze mną. Nagle z mojego telefonu wydobył się dźwięk. Po odblokowaniu ekranu ujrzałam sms od Liam'a.
,,Hej Kochanie. Już wylądowaliśmy. Za jakieś 30 minut będę. Już się nie mogę doczekać." - na mojej twarzy zagościł uśmiech. Po chwili usłyszałam dźwięk informujący mnie o tym, że ciasto jest gotowe. Wyciągnęłam je gdy zadzwonił dzwonek. Byłam pewna, że to mój Liam. Podeszłam uradowana do drzwi i pociągnęłam za klamkę. Jednak nikogo tam nie zobaczyłam. Przekroczyłam więc przez próg.
-Liaś to nie jest śmieszne, wychodź. - mówiłam, gdy nagle zobaczyłam cień jakieś osoby mówiła coś w stylu ,,to za związek z Liam'em", po czym poczułam wielki ból, coś jakby moje ciało płonęło. Popatrzyłam na siebie i zobaczyłam ściekający po moich nogach, brzuchu i rękach żółty płyn. Ból był okropny więc zaczęłam krzyczeć.
-[TI] Boże co Ci się stało? Już dzwonię po pogotowie. - słyszałam głos jakiejś kobiety. Po chwili doszło do mnie, że to moja sąsiadka z naprzeciwka pani Donata. Potem nie pamiętam już nic oprócz wielkiego bólu. Czułam jakby moje ciało zostało podpalone.

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam białe pomieszczenie. Zobaczyłam że całe moje ciało jest obandażowane a ja nie mogę się ruszyć.
-Dobry wieczór. Dobrze, że się pani obudziła. Nazywam się doktor Trees. Jest pani w szpitalu.
-Jak tu trafiłam?
-Została pani oblana kwasem. Proszę teraz odpoczywać. Ktoś na panią czeka na korytarzu. - powiedział otwierając drzwi i jednocześnie wychodząc z sali. Do pokoju wpadł zapłakany Liam.
-Kochanie, Boże kto Ci to zrobił? - mówił przytulając mnie do siebie.
-Nie wiem. To chyba była jakaś dziewczyna. Zanim mi to zrobiła słyszałam jak mówiła ,,to za związek z Liam'em".
-To pewnie jakaś psychofanka. Nie daruję jej tego. - mówił wstając.
-Nie kochanie. Proszę. Posiedź tu ze mną.

Przez cały tydzień nie zdejmowano mi bandaży. Liam przychodził do mnie codziennie. Podczas jednego z wywiadów redaktor zapytał dlaczego nie pojawiłam się razem z nim na ostatniej gali. Mój chłopak opowiedział wszystko i powiedział, że liczy na przeprosiny od tamtej dziewczyny.

Dzisiaj piątek. Jak to mówią piątek, piąteczek, piątunio. Dzisiaj mieli mi zdjąć opatrunki. Lekarz przyszedł do mnie około 9. Liam'a jeszcze nie było. Miał przyjść około południa.
Nie chciałam widzieć jak zdejmują ze mnie tonę bandaży dlatego pielęgniarka przykryła moją twarz tkaniną. Po jakiś 15 minutach lekarz powiedział, że już skończył. Z mojej twarzy zdjęto materiał a ja zamarłam. Moje uda brzuch i ręce były całe poparzone. Skóra zrobiła się czerwona a na niej pojawiły się pęcherzyki. Wyglądało to okropnie. A najgorsze jest to, że lekarz powiedział, że niektóre rany mogą nie zniknąć. Jak ja się teraz pokaże Liam'owi? Przecież on mnie nie będzie chciał. Zresztą sama nie chcę mu się pokazywać. Muszę skończyć ten związek dla jego dobra. Gdy lekarz wyszedł zaczęłam płakać. Dlaczego wszystko musiało się zepsuć? Nade mną krąży jakieś fatum. Równo o 12 zobaczyłam znajomą mi sylwetkę która otwierała szklane drzwi do mojej sali.
-Witaj kochanie! - powiedział uradowany a ja zakryłam się kołdrą po samą szyję.
-Wyjdź! Nie chcę żebyś widział mnie w takim stanie. - mówiłam ze łzami w oczach.
-Ale kochanie, co ty gadasz.
-Przecież nie będziesz w związku z dziewczyną której ciało jest całe poparzone a blizny nie znikną nigdy!- mówiłam płacząc i trzęsąc się. Liam bez słowa podszedł do mojego łóżka i delikatnie mnie przytulił.
-Co ty gadasz. Skarbie dla mnie nie ważne będzie jak wyglądasz, najważniejsze jest to, że żyjesz i że jesteś razem ze mną. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Liam, ale przecież nie będę mogła nawet wyjść z domu ze względu na moje rany. Paparazzi zrobią aferę i nie dadzą Ci żyć. Ja nie mogę Ci tak zepsuć życia. - mówiłam z łamiącym się głosem.- Powinnam odejść - nie wierzę, że to powiedziałam, przecież kocham Payne'a ale to przecież dla jego dobra.
-Nie mów tak. Nigdzie nie odejdziesz. Zostaniesz ze mną a paparazzi niech się odczepią. Nie płacz już proszę bo i ja zacznę. Wszystko będzie dobrze.- miałam coś powiedzieć ale mój chłopak przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
-Pokaż teraz te rany. To nie może wyglądać aż tak źle.
-Jesteś tego pewien?
-W 100 %. - powiedział a ja delikatnie zsunęłam z siebie kołdrę ukazując moje rany. Chłopak zaniemówił, a po jego policzku spłynęła łza.
-Boże kochanie - mówił dotykając twoich ran. - zabiję tego kto to zrobił.
-Proszę nie rób nic głupiego. Po prostu tu ze mną zostań. - chłopak uśmiechną się i mnie przytulił. Widziałam, że robi dobrą minę do złej gry. Tak na prawdę to w środku był zły i roztrzęsiony. Można było to wyczuć chociażby po łzach które ulatywały z jego oczu i spływały po moim karku.


                                                        2 TYGODNIE PÓŹNIEJ


Dzisiaj wracam do domu. Bardzo się cieszę. Moje rany częściowo się zagoiły jednak na brzuchu i prawej nodze nadal widać okropne szramy. O 13 przyjechał po mnie Liam. Przed szpitalem czekało wiele paparazzi którzy zadawali pytania odnośnie mojego stanu. Nic nie mówiliśmy. Z pomocą ochroniarzy doszliśmy do samochodu. Usiedliśmy a ja wtuliłam się w Liam'a. Kiedy przyjechaliśmy do domu szczęśliwa popędziłam do naszej sypialni i rzuciłam się na nasze duże wygodne łóżko. Przez cały pobyt w szpitalu brakowało mi takiej wygody. Bardzo! Po 10 minutach przyszedł do mnie Liam. Położył się obok mnie i przytulił.
-Kocham Cię - powiedziałam
-Ja Ciebie też. Słuchaj, dzwoniła moja mama i zaprosiła nas na weekend. Co ty na to?
-To świetnie. Kiedy jedziemy?
-Jutro.
-No to kochanie ruszaj tyłek i jedziemy na zakupy. Jak to tak do twoich rodziców bez prezentów.
-Chciałaś powiedzieć do teściów.
-Co? - zapytałam zdziwiona
-Chciałem to zrobić inaczej ale moja mama mi przeszkodziła. - powiedział klękając przede mną. - Czy ty [TI][TN] zgodzisz się zostać moją panią Payne? - mi zaszkliły się oczy. Czy on poprosił mnie o rękę?
-Tak! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Kiedy oderwaliśmy się od siebie chłopak założył na mój palec srebrny pierścionek z diamencikami i namiętnie pocałował. Byłam taka szczęśliwa.
-A więc co mówiłaś kochanie? - zapytał mnie mój narzeczony z uśmiechem
-A więc. Musimy jechać kupić prezenty, bo jak to jechać do teściów bez nich. - powiedziałam również z uśmiechem
-O to mi chodziło.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz