Hej
Dzisiaj imagin z Lou!
LiwiaLila
************************************************
Od 3 lat jestem żoną Louis'a Tomlinson'a. Tak, tego Louis'a z One Direction. Kiedy z zespołu odszedł Zayn, a 1D zrobiło sobie przerwę wszyscy myśleli że to koniec. Jednak czekało ich spore zaskoczenie. Po 8 miesięcznej przerwie zespół powrócił a wraz z nim Zayn. Malik powrócił do zespołu i jest tak jak dawniej. Jak już wspomniałam od 3 lat nazywam się [TI] Tomlinson a od 2 lat jestem mamą cudownej Vivian Tomlinson. Mała jest w 100% podobna do Lou. No dobra w 99% gdyż nosek odziedziczyła po mnie. Chrzestnymi Vivi zostali Lottie- siostra Louis'a i nasz Hazza. Vivi jest bardzo rozpieszczana przez wujków i ciocie. Jednak najbardziej przez rodziców. Aktualnie chłopaki mają trasę i dzisiaj mają koncert w Nowym Jorku. Postanowiłam zrobić mężowi niespodziankę i z córeczką przyleciałyśmy do USA. Cały koncert obserwowałyśmy zza kulis.
Louis nie wiedział że jesteśmy dlatego tuż po koncercie udałam się z małą na tylny korytarz na arenie. Jest on nie monitorowany i nikt tu nie chodzi. Będziemy mogli spotkać się bez ochrony, chłopaków i całego sztabu ludzi. Szłyśmy razem z Vivi korytarzem. Poprosiłam stylistkę chłopców aby poinformowała Louis'a o naszym przyjeździe i żeby kazała mu tu przyjść. Gdy tak szłyśmy nagle usłyszałyśmy głosy. To były rozmowy chłopaków. Na 100%.
-Tata!- krzyknęła nagle Vivi gdy usłyszała śmiech mojego ukochanego. Położyłam Vivi na podłodze a ta pognała korytarzem. Nagle zniknęła mi z pola widzenia i po chwili usłyszałam jej krzyk.
-Vivi! Gdzie jesteś? - zaczęłam krzyczeć i biegłam korytarzem. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę do góry o ujrzałam Louis'a.
-Kochanie-krzyknęłam rzucając się mu na szyję.
-Witaj skarbie. Gdzie Vivi?
-Nie mam pojęcia. Szłyśmy korytarzem i usłyszałyśmy rozmowę twoją i chłopaków. Odstawiłam Vivi na podłogę a ta zaczęła tędy biec. Nagle usłyszałam jej krzyk i pobiegłam lecz wpadłam na ciebie.
-Louise powiedziała mi że czeka mnie tu niespodzianka więc przyszedłem. Ale chłopaki nie szli ze mną. Zostali na 100% w garderobie. Kiedy szedłem usłyszałem rozmowę twoją i Vivi. Po chwili tylko krzyk i wpadłem na ciebie.
-Boże Lou a jeśli jej się coś stało.-zaczęłam panikować.
-Spokojnie kotku, wszystko będzie dobrze.-mówił przytulając mnie. - Zrobimy tak. Ja pójdę w tą stronę a ty tam. Poszukamy Vivi, a potem spotkamy się na górze w garderobie.- przytaknęłam po czym go pocałowałam i odeszłam w swoją stronę. Nigdzie nie było naszej córeczki. Zrezygnowana wróciłam do garderoby. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chłopaków i Louise którzy rozmawiali.
-I co?- zapytał Lou wstając z kanapy.
-Nie ma jej.- powiedziałam i rozpłakałam się.
-Znajdzie się. Nie martw się. Powiadomiliśmy już ochronę, mają przejrzeć monitoring. -powiedział Liam obejmując mnie. Czyli Lou już wszystkim powiedział. Usiadłam na kanapie i wtuliłam się w męża. Nagle zadzwonił telefon Louis'a. Chłopak odebrał telefon. Dzięki temu że siedziałam obok niego dokładnie słyszałam rozmowę.
-No witam naszego gwiazdorka Tomlinson'a. - powiedział głos. To był mężczyzna.
-Kim jesteś? - zapytał mój mąż zszokowany.
-Spokojnie Lou. Mamy twoją Vivi czy jak jej tam. Jak chcesz ją jeszcze zobaczyć to musisz się postarać!- o mój Boże!
-Czego chcesz?
- Myślę że milion załatwi sprawę. Jutro o 20, w magazynach na przedmieściach Londynu. Na północ od miasta. Jeśli się nie zjawisz możemy pozbawić cię również żony.-powiedział szyderczo a ja się przestraszyłam. Wtuliłam się jeszcze bardziej w Lou i zaczęłam trząść.
-Dobrze. -odpowiedział Tommo a mężczyzna się rozłączył.
-Kto to był?- zapytał Liam
-Porywacz. Mają Vivi. Chcą milion funtów okupu.
-Masz tyle?- zapytał Harry
-Nie wiem.
-Dołożę. Vivi musi być cała i zdrowa.-powiedział Harry. Był on chrzestnym naszej córki i bardzo ją kochał.
-Ale Harry nie ma takiej potrzeby.-powiedziałam a Lou przytaknął.
-Dajcie spokój my też się dorzucimy.-powiedział Niall a chłopaki przytaknęli.
-Dziękujemy.-powiedziałam a Louis przytulił mnie do siebie.
Następnego dnia
Zbliżała się 20. Chłopaki mieli właśnie jechać zapłacić okup. Chciałam z nimi jechać jednak dostałam nakaz zostania w domu. Oczywiście ja to ja. Kilka minut po tym jak chłopcy wyjechali wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam na przedmieścia. Zatrzymałam samochód niedaleko magazynów i wyszłam z pojazdu. Najciszej jak potrafiłam udałam się w stronę umówionego miejsca. Nagle ktoś zszedł mnie od tyłu i zakrył moją twarz. Obudziłam się w jakimś obskurnym pomieszczeniu. Było bardzo ciemno. Nagle do środka wpadła odrobina światła. Ktoś wszedł do środka i podszedł do mnie. Gdy osoba stanęła kilka centymetrów przede mną rozpoznałam postać. To był kumpel mojego byłego chłopaka Jerry'ego.
-No witaj piękna. Dobrze cię widzieć. Za raz zaradzimy coś na tę piękną buźkę.-powiedział po czym dostałam kilka razy w twarz i w brzuch. Następnie mężczyzna złapał mnie za ręce, związał je i zaczął mnie ciągnąć po podłodze. O ile dobrze było w magazynie to gdy znaleźliśmy się na podwórzu nie było tak dobrze. Czułam każdy kamień, każdy patyk który wbijał się w moje ciało dążąc mnie bólem nie do wytrzymania. Zamknęłam powieki. Nagle mężczyzna podniósł mnie na wysokość około pół metra i rzucił mną na stertę kamieni. Ostre końce głazów wbijały się w moje plecy i nogi powodując rany z których leciała krew. Dostałam po twarzy i ponownie zaczęto mną ciągnąć. Nagle usłyszałam głos. Ten głos który przysięgał mi wierność i uczciwość małżeńską. Mimo wielkiego bólu otworzyłam oczy. Ujrzałam Louis'a i chłopaków oraz mojego byłego. Spojrzałam na Lou. Jego oczy były całe zapłakane. Z resztą nie tylko jego. Spojrzałam na Niall'a. Trzymał w ramionach Vivi. Jak dobrze że nic jej nie jest.
-No witam paniom Tomlinson. To co może się teraz zabawimy?- zapytał z szyderczym uśmiechem Jerry. Nic nie zdołałam powiedzieć. Powoli odłączałam się od świata. Słyszałam krzyki mojego męża. Nagle poczułam ból roznoszący się po całym ciele. Krzyczałam z bólu. Po chwili uderzenia ustały a ja usłyszałam jak mężczyźni i Jerry z śmiechem odchodzą. Już po chwili moja głowa leżała na kolanach Louisa.
-Loulou
-Tak kochanie. Jestem tu. Wszystko będzie dobrze, tylko proszę nie zamykaj oczu. - mówił Louis płacząc. Jego łzy spływały po policzkach i kapały na moje czoło. Chłopak przytulił mnie mocno do siebie a po chwili wziął na ręce.
-Gdzie idziemy? - zapytałam półprzytomna
-Do samochodu. Musimy jechać do szpitala.- usłyszałam męża
-A gdzie Vivi?
-Jest z Niall'em i Harry'm. Spokojnie. - powiedział i przycisnął mnie mocniej do siebie. Po około 15 minutach byliśmy w szpitalu. Zrobiono mi podstawowe badania. Miałam dość mocno potłuczone ciało ale oprócz tego nic mi nie było. Po nocy spędzonej w białej sali miałam wrócić do domu. Rano przyjechali do nas ( Louis całą noc był ze mną) chłopcy. A dokładniej Liam, Zayn i Niall gdyż Harry został w domu z naszą córeczką. Dostałam wypis i poszliśmy w stronę drzwi. Przed szpitalem stało chyba ze trzydziestu paparazzi. Wszyscy zadawali pytania typu Co się ze mną stało? Dlaczego byłam w szpitalu? Czasem było to męczące. Przepchaliśmy się do samochodu Louis'a i ruszyliśmy. Szybko znaleźliśmy się pod naszym domem. Lou zaparkował a następnie ruszyliśmy w stronę domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi usłyszałam głośny krzyk a po chwili w holu pojawiła się Vivi a za nią Harry.
-Mama! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję
-Córeczko! - powiedziałam i przytuliłam ją mocno do siebie.
-Nic ci nie będzie? - zapytała dotykając moich opatrunków
-Nie. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Teraz skarbie mama musi odpocząć a ty pobawisz się z wujkami. Ok? - zapytał Louis podchodząc do nas.
-Dobrze. - powiedziała dziewczynka i pociągnęła za ręce Liam'a i Zayn'a do salonu. Ja natomiast zostałam zaprowadzona na piętro na łazienki. Wanna była po brzegi wypełniona wodą z pianą.
-Weź ciepłą kąpiel i rozluźnij się. - powiedział mój mąż całując mnie.
-Dziękuję. - powiedziałam a ten szybko zniknął za drzwiami. Kąpiel trwała pewnie godzinę. Wyszłam z wanny i okryłam się ręcznikiem. Z racji, że łazienka jest przyłączona do naszej sypialni bez problemu poszłam do niej i z szafy wyciągnęłam czarne getry i dużą bluzkę Louis'a. Ubrałam się a włosy przeczesałam. Zmieniłam opatrunek na ręce i zeszłam na parter.
-Mamo! Zagrasz z nami?- zapytała mnie moja córka
-A w co gracie?
-W Monopoly.
-Jasne, że zagram. - odpowiedziałam i poszłam z dziewczynką do salonu. Czas minął nam bardzo szybko. Po 3 godzinach gry postanowiliśmy oglądnąć z Vivi jakiś film. Padło na Toy Story. Nasza córką kocha tę animację. Ma to po Liam'ie xD. Po pierwszej godzinie filmu mała zasnęła w moich ramionach. Już chciałam się podnieść aby zanieść ją do pokoju gdy Louis podszedł do mnie i zabrał dziewczynkę ode mnie. Resztę wieczoru spędziłam w towarzystwie najlepszych przyjaciół i kochającego męża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz