sobota, 12 listopada 2016

46. Sketch Tower Bridge #2

Następnego dnia, około godziny 10 chłopak przemierzał pełne przechodniów ulice Londynu. Na nosie gościły czarne okulary zakrywające "wory" pod oczami po nieprzespanej nocy. Skręcił na prawo i wszedł na deptak. Zmyślony, z rękoma w kieszeniach przemierzał kolejne metry. Rozglądał się to na prawo, to na lewo w poszukiwaniu tajemniczej osoby, która nie pozwoliła mu zasnąć poprzedniej nocy. Szedł, co jakiś czas zderzając się ramieniem z przechodniami.
Mniej więcej w połowie deptaku przystanął. Była tam. Siedziała na ławce i znowu rysowała. Miała na sobie te same ubrania, a jej noga była wyprostowana jak struna. Młodzieniec usiadł na tej samej ławce, co poprzedniego dnia i patrzył. Na nią. Cała jego śmiałość i chęć poznania dziewczyny zniknęła w ciągu sekundy. Rozsiadł się wygodnie na ławce i dokładnie przyglądał się siedzącej niedaleko niego postaci. W ręku nie miała ołówka, a kawałek węgla. Rysowała nim. Nie miała ołówków? Zapomniała z domu? Nie ma na nich pieniędzy? Ma dom? Pytania nadlatywały z prędkością światła. W odróżnieniu od odpowiedzi, która musiała się gdzieś zatrzymać na herbatę lub hamburgera.

Około godziny 13 chłopak zrobił się głodny. Udał się do kawiarenki mieszczącej się tuż za ławką nieznajomej. Usiadł przy oknie, aby cały czas mógł jak obserwować. Po zjedzeniu szybko zamówionego posiłku wrócił na ławkę, wraz z ciepłą kawą i powrócił do obserwowania tajemniczej postaci.

Zbliżała się godzina 19. Chłopak cały dzień przesiedział na ławce obserwując dziewczynę. Był w szoku. Przez cały dzień kobieta nie ruszyła się z ławeczki, cały czas rysowała. Nie jadła, nie piła, nie używała telefonu. Nic. Jakby była w transie. Ale i przez cały dzień nikt nie podszedł do niej i nie zakupił jednej z jej świetnych prac. A może nie ma pieniędzy? Może jest bezdomna? Myśli w głowie chłopaka zmieniały się jak w kalejdoskopie. Było już późno, a dziewczyna nadal siedziała. Gdyby nie dzwoniący co chwilę telefon chłopaka, ten pozostałby jeszcze aby znaleźć odpowiedź na jedno z nurtujących go pytań. Jednak ciągły dźwięk dzwonka i informacje o przyjściu sms'a nie dawały mu spokoju. Lekko zdenerwowany przeczesał dłonią włosy i zgodnie z treścią sms'a udał się na parking, skąd pojechał do domu przyjaciół z zespołu.

Następnego dnia młodzieniec wstał dużo wcześniej. Wziął szybki prysznic i założył czyste ubrania. Po ujarzmieniu swoich włosów do kieszeni spodni włożył telefon i portfel, po czym złapał do ręki klucze do domu i pojazdu. W korytarzu założył ukochane sztyblety i kurtkę, a następnie po zamknięciu drzwi ruszył w stronę swojego samochodu. Usiadł za kierownicą czarnego Range Rover'a i ruszył z piskiem opon. Jego dzisiejszym celem był ponownie deptak nad Tamizą. Jadąc wpadł na pewien pomysł. Sprawnym ruchem zawrócił i ruszył w stronę najlepszej londyńskiej księgarni. Zaparkował na parkingu i po wyjściu z pojazdu, szybko założył ciemne okulary, a do ust włożył miętową gumę do żucia. Wszedł do sklepu i od razu skierował się w odpowiednią jego część.
Stanął naprzeciwko wysokiej półki na której leżały akcesoria dla każdego malarza i rysownika. Wziął różne artykuły i skierował się do kasy. Na szczęście nie było kolejki. Szybko zapłacił i równie szybko wrócił do samochodu. Zakupy odłożył na fotel pasażera i ruszył w stronę jego ulubionej cukierni. Zaparkował samochód naprzeciwko drzwi wejściowych, dzięki czemu udało mu się wejść do budynku nie zauważonym. Już po przekroczeniu progu do nosa dotarł zapach świeżych wypieków. Stanął w kolejce za pewną staruszką. Spieszyło mu się, ale nie był zły na kobietę wypowiadającą coraz to dłuższą listę produktów. Nagle ni z tąd, ni z owąd pojawiła się druga kasjerka chętna go obsłużyć. Długo nie mógł się zdecydować. Rogalik z czekoladą, dżemem, makiem. Bułeczki maślane, cynamonowe czy może coś innego? W końcu udało mu się wybrać kilka wypieków i zadowolny zapłacił po czym szybko wyszedł. Zasiadł za kierownicą i ruszył bezpośrednio do celu.

Po 15 minutach drogi zaparkował na parkingu. Zabrał swoje zakupy i ruszył w stronę deptaku.
Dzisiaj było zdecydowanie spokojniej w porównaniu z pozostałymi dniami. Trudno w to uwierzyć, ale z czasem i przebytymi metrami cichły dźwięki jadących samochodów, a jedyne co było słychać to stukot drobnych obcasów sztyletów bruneta.

Po kilku minutach chłopak ujrzał swojego pięknego anioła. Siedziała w tym samym miejscu co wczoraj. Znów miała na sobie te zniszczone sandałki i sukienkę. Rękawy jej cienkiego sweterka naciągnięte były maksymalnie na nadgarstki. Jakby chciała coś zasłonić, a jej noga była wyprostowana. Było jej zimno. To było widać. Jej drobne ciałko, przy każdym najmniejszym podmuchu wiatru trzęsło się. Młodzieniec nie mógł czekać. Czuł, że to ten moment, lecz coś nie pozwalało mu podejść bliżej. Złamał się jednak.
- Cześć - powiedział cicho i spokojnie, aby nie wystraszyć dziewczyny. Nie udało się, gdyż ona zatrzęsła się i zatrzymała rękę, która wykonywała ruchy na kartce. - Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Jestem Harry. - mówił próbując ,by jego głos nie wydał jego zdenerwowania. Dziewczyna uniosła głowę i przeniosła swoje cudowne brązowe oczy na twarz chłopaka. Młodzieniec nie wiedział co powiedzieć. Po policzkach nieznajomej spłynęły łzy. Już miał się na nią rzucić, kiedy przypomniał sobie, że nawet nie zna jej imienia. - Proszę nie bój się mnie. Nie płacz piękna. - coś w środku mówiło żeby spróbować. Zaryzykować. I zaryzykował. Zbliżył dłoń ku jej polikom. Delikatnie przetarł jej łzy po czym obdarował szerokim uśmiechem.
Dziewczyna nadal była przerażona. Mimo to nie odepchnęła chłopaka.
- Jestem (TI) - powiedziała cicho, jakby bała się, że zostanie za to ukarana.
- Miło mi cię poznać. Mogę się dosiąść? - zapytał również z szerokim uśmiechem. Dziewczyna przytaknęła głową i odsunęła się kawałek, w taki sposób aby nie zginąć nogi.
- Widziałam cię. Wczoraj. I przedwczoraj - przerwała lekko krępującą ciszę. Harry nie wiedział co odpowiedzieć. Zaskoczyła go.
- Naprawdę? Przepraszam, że tak ci się przypatrywałem, ale... Jesteś tak piękna...i...ja zastanawiałem się co robisz tutaj sama. - wykrztusił.
- Ja... rysuję. - odpowiedziała wyraźnie skrępowana.
- Robiłem rano zakupy dla przyjaciela. Postanowiłem kupić coś również dla ciebie. - mówił po czym wyciągnął coś z torby i podał dziewczynie. - To zestaw kreślarskie i jakieś bloki. Mam nadzieję, że się przydadzą.
- Ale..Ja..Harry nie mogę tego przyjąć. - mówiła zszokowana.
- Bo się obrażę.
- No dobrze. Dziękuję bardzo. - odpowiedziała mu pięknym uśmiechem.
- Musisz się częściej uśmiechać. Wiesz co, kupiłem sobie dzisiaj dość duże śniadanie jednak chyba się przeliczyłem z moimi możliwościami. Pomożesz mi zjeść? - zapytał unosząc do góry torebki z wypiekami.
- Harry..ja nie powinnam. To twoje śniadanie. Ty za nie zapłaciłeś. - mówiła wpatrując się w sandałki.
- To dla ciebie. I nie przyjmuję zwrotów. - odpowiedział i podał jej torebkę. Dziewczyna wzięła opakowanie w drobne, lekko posiniaczone dłonie i otworzyła je. Gdy ujrzała zawartość w jej oczach pojawiły się łzy.
- To..to..dla mnie? - zapytała
- Tak - odpowiedział przerywając jedzenie swojego rogalika. Dziewczyna przetarła łzy, które spłynęły po policzkach i zaczęła jeść. Na jej twarz wkradło się szczęście i wielka wdzięczność. Zajadała się wypiekiem, jakby był daniem z pięciogwiazdkowej restauracji. Harry bardzo cieszył się tym widokiem. To on sprawił, że piękny anioł się uśmiechał.
- Mój przyjaciel też świetnie rysuję. Musicie się poznać.
Oboje szybko zjedli swoje śniadanie po czym chłopak wyciągnął z torby dwie butelki soku. Mimo wielkich odmów (TI) Harry'emu udało się podarować dziewczynie sok.
Nagle zawiał zimny wiatr, a na skórze dziewczyny pojawiła się gęsia skórka.
- Zrobi się zimno. Może pojedziemy do mnie? Zrobię nam herbaty, oglądniemy film? - zapytał Harry z dobrymi intencjami. Na jego słowa dziewczyna się zatrzęsła i zamarła. Nie była gotowa na coś takiego.  Z resztą kto byłyby gotowy na taką propozycję od chłopaka, którego zna się niecałą godzinę.




2 KOMENTARZE = KOLEJNA CZĘŚĆ 



LiwiaLila 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz