-Dlaczego ich jeszcze nie ma. -mówiłam stukając paznokciami w drewniane ramię fotela. - A jeśli coś im się stało? - zapytałam pełna przerażenia.
-Na pewno wszystko jest okey. - powiedział Eleanor próbując mnie uspokoić, chociaż sama była kłębkiem nerwów.
-Nie dzwonili ? - zapytała Perrie stawiając na stoliku tacę z kubkami. Wzięłam jeden do rąk i zanurzyłam usta w gorącej cieczy.
-Nie - odparła ze smutkiem Danielle. Edwards zajęła miejsce obok El i również wzięła do rąk kubek. Upiła trochę i odstawiła szkło na stolik. Dziewczyny były dość spokojne. Nie rozmawiały już o chłopcach, a o lakierach hybrydowych. Ja nie brałam udziału w tej konwersacji. Miałam przeczucie, że coś się stało. Coś złego. Nagle rozmowę dziewczyn przerwał dzwonek telefonu Danielle. Wszystkie zamarłyśmy a dziewczyna wzięła urządzenie do ręki.
-To Liam. - powiedziała i przyłożyła telefon do ucha. - Liam gdzie wy jesteście? ....Co? Ale jak?...O mój Boże, dobra podaj adres.....Za raz będziemy. - rozłączyła się. Jej twarz momentalni zrobiła się blada. Spojrzała na nas.
-Co z nimi? - zapytała Perrie odstawiając ponownie swój kubek.
-Oni....mieli wypadek. - powiedziała Dan. - Chłopcom nic się nie stało, ale Niall....nie wiadomo co z nim. - powiedziała ostatnie słowa zwracając twarz ku mojej. Wraz z tymi słowami mój świat się rozsypał. Boże, mój Niall. Zszokowana wypuściłam z rąk kubek z gorącą jeszcze herbatą. Ciecz wylała się na moje dłonie i nogi a kubek rozbił upadając na panele. Moje oczy wypełniły się łzami. Muszę jak najszybciej zobaczyć Niall'a. Nie zważając na piekące nogi i dłonie zaczęłam wstawać.
-Boże [TI] szybko do łazienki to trzeba przemyć wodą. - mówiła zdenerwowana El jednak ja nie słyszałam jej słów. W mojej głowie brzmiało jedynie
chłopcom nic się nie stało, ale Niall....nie wiadomo co z nim. Do salonu wpadła Perrie i zaczęła okładać poparzone części ciała mokrym ręcznikiem.
-Zostawcie mnie, ja muszę do Niall'a. - mówiłam odpychając od siebie dłoń Pers i wstając. Nagły ból w nodze przerwał mi to, zmuszając mnie do ponownego zajęcia miejsca na fotelu.
-Siedź. Za raz do niego pojedziemy. Spokojnie. - mówiła Dan dotykając moich ramion. Jak ja mam być spokojna kiedy mój narzeczony jest w szpitalu, a ja nie wiem co z nim. Po moich policzkach płynęły łzy. Nie wiem, czy z tej niewiedzy i zaniepokojenia czy było to spowodowane bólem związanym z moimi piekącymi ranami. Po jakiś 10 minutach miałam dość. Zdenerwowana wstałam odtrącając od siebie przyjaciółki i poszłam do holu. Założyłam na ramię torebkę a do ręki wzięłam klucze. Na nogi włożyłam klapki i wróciłam do salonu.
-Mam jechać sama czy któraś pojedzie ze mną? - zapytałam unosząc dłoń z kluczami. Dziewczyny spojrzały na mnie ze współczuciem i po chwili byłyśmy w samochodzie.
- Nie można szybciej? - zapytałam gdy Perrie zatrzymała się na czerwonym świetle.
- Można, ale mandat będziesz płacić ty. - powiedziała rzucając mi współczujące spojrzenie. Nie była na mnie zła o to jak a nią naskoczyłam. Wiedziała, że się denerwuję. Resztę drogi spedziłyśmy w ciszy. Gdy ujrzałam budynek szpitala odpięłam pasy. Perrie jeszcze nie zdążyła dobrze zaparkować a ja już biegłam w stronę wejścia. Przekroczyła próg i moje spojrzenie rozpoczęło poszukiwanie recepcji. Po chwili stałam roztrzęsiona naprzeciwo starszej kobiety której wygląd kojarzył mi się z moją upierdliwą nauczycielką fizykii z liceum.
- Dzień dobry - powiedziałam a kobieta uniosła głowę przerywając czytanie jakiegoś czasopisma. Odniosłam wrażenie jakby chciał mnie zabić za przerwanie tej czynności. - Na jakim oddziale leży Niall Horan ? - zapytałam nerwowo przeskakując z nogi na nogę.
- Fanką. Wielu tu takich już było. Nie powiem ci.
- Jestem jego narzeczoną. - powiedziałam i dziwnym trafem spojrzałam na okładkę czasopisma kobiety, na której znajdowało się zdjęcie moje i Horan'a z jednej z naszych wspólnych sesji. Recepcjonistka również spojrzała na gazetę i bez słowa zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze komputera. Cholera, czy ona nie może się pośpieszyć?
- Piętro drugie, oddział na lewo, sala 142. - powiedziała nie odrywając wzroku od ekranu. Powiedziałam ciche dziękuję i popędziłam korytarzem na którym była strzałka do wind. Moje zdenerwowanie sięgnęło zeniutu gdy na drzwiach windy ujrzałam kartkę, informującą o awarii. Przeklnęłam pod nosem i biegiem udałam się w stronę schodów. Szybko wchodziłam po dwa schody, jednak po pierwszym piętrze nogi mnie rozbolały i przyjęłam inną taktykę dzięki której równie szybko znalazłam się na drugim piętrze. Oddział na lewo. Podeszłam do szklanych drzwi i pociągnęłam je do siebie po czym cicho zamknęłam. Odwróciłam się i mój wzrok napotkał moich przyjaciół. Harry i Louis siedzieli z telefonami w dłoniach, Liam rozmawiał z Paul'em, a przy otwartym oknie na końcu korytarza stał Zayn. Palił. A przynajmniej tak mi się wydaje. Nie no, pali na 100%. Sięgnął do kieszeni po zapalniczkę. Postanowiłam podejść. Chciałam to zrobić po cichu jednak upuściłam torbę. Kichnęłam i pozbierałam rzeczy które wypadły. Wstając mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Liam'a. Też płakał. Ja po chwilowej przerwie również zaczęłam. Z płaczem rzuciłam się na chłopaka i przytuliłam do niego.
- Co z Niall'em? - zapytałam odrywając głowę od jego torsu.
- Jedyne co wiemy to to miał operację. Teraz jest u niego lekarz, za raz się wszystkiego dowiemy. - powiedział i jeszcze raz mnie przytulił po czym posadził pomiędzy Styles'em i Tomlinson'em. Oczywiście nie obyło się bez uwag dotyczących mojej niechęci do opatrznia ran na nogach.
Dlaczego to tak długo twa? Pytałam siebie opierając głowę o ramię Louis'a.
- Chcesz coś do picia? - z zamyślenia wyrwał mnie przepełniony troską głos El.
- Nie dziękuję. - odpowiedziałam i przetarłam mokre od łez policzki. Nagle drzwi od sali się otworzyły, a ja na ich dźwięk energicznie się podniosłam.
- Panie doktorze co z nim? - zapytałam.
- Kim pani jest?
- (TI) (TN) narzeczona Niall'a. - powiedziałam i odruchowo dotknęłam pierścionka na mojej dłoni.
- Rzeczywiście, pan Horan o pani wspominał. Więc tak. Pani narzeczony ma złamane 2 żebra i nogę i rękę. Oprócz tego kilkanaście siniaków. Niektóre ran których doznał zaszyliśmy. Aktualnie pan Horan jest w śpiączce. Powinien się obudzić w ciągu najbliższych 48 godzin.
- Czy..Ja mogę o niego wejść? - zapytałam patrząc na drzwi.
- Proszę, ale pacjent nie może się przemęczać. W razie czego jestem w gabinecie. - wskazał dłonią na ostatnie w korytarzu drzwi i odszedł. Wzięłam kilka głębokich wdechów i delikatnie pchnęłam drzwi.
Sala była pochłonięta w mroku. Jedynymi źródłami światła były urządzenia monitorujące bicie serca i inne temu podobne, oraz duża lampa stojąca w rogu sali. Pośrodku pomieszczenia stało łóżko a w nim leżał blady jak ściana mój ukochany. Mój Niall. Podeszłam bliżej i ucałowałam jego zabandażowane czoło po czym usiadłam z boku na krześle i złamałam go z dłoń, w kilku miesiącach zadrapaną. Ją również ucałowałam. Gdy tylko pomyślę sobie co mogło się stać, że ta sytuacja jest jedną z lepszych jakich mogłam się spodziewać po słowach Liam'a, w moich oczach zbierają się łzy. I tak oto zapłakana siedziałam wtulona w dłoń narzeczonego. Nagle drzwi sali się otworzyły a do łóżka podeszła pielęgniarka.
- Niech pani z nim porozmawia. To pomaga. - powiedziała spisując coś z ekranów urządzeń. Obdarzyłam ją miłym uśmiechem. Może to pomoże.
- Hej skarbie. - zaczęłam gdy kobieta wyszła - Wiesz jakiego stracha mi napędziłeś. - mówiłam lekko zachrypniętym od płaczu głosem. - Tak bardzo chciałbym abyś się obudził. - powiedziałam po chwili ciszy i delikatnie wtuliłam się w jego zdrową nogę.
Każdy dzień w ciągu ostatniego tygodnia wyglądał podobnie. Niall się jeszcze nie obudził. Lekarze mówią, że to możliwe, jednak nie powinno to długo trwać. Ja nie wierzę już w żadne ich słowo. Codzienne mówienie, że skoro dziś się nie obudził to stanie się to następnego dnia mnie wykańcza.
W szpitalu jestem 24 godziny na dobę. Nie opuszczam Niall'a ani na minutę. No może z wyjątkiem wyjścia do łazienki. Siedzę obok jego łóżka i trzymając jego dwa razy większą dłoń od mojej, opowiadam mu równe rzeczy. Czasem wydaje mi się, że się uśmiecha ale to pewnie moje przywdzenia związane z tym co chciałabym zobaczyć.
Siedziała jak codziennie obok łóżka z dłonią chłopaka w ręce i wzrokiem utkwionym na jgo twarzy. Była taka spokojna. Wszytko takie było oprócz ust które kusiły na milę. Dalej chyba nie pociągnę.
To po co się mu patrzysz na te usta? odezwało się moje drugie ja. No może to i racja ale... Nie wytrzymam. Zbliżyła swoją twarz ku jego i delikatnie musnęłam te miękkie usta, których nie czułam dobre 3 miesiące. Nagle poczułam jak ktoś porusza palcami, tak jakby chciał je wyprostować po długim bezwładzie. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam widok, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Duże, niebieskie oczy jeszcze nie wypełni otwarte wpatrywały się we mnie.
- Obudziłeś się Niall - powiedziałam uradowana i objęłam narzeczonego.
- Witaj skarbie. Dobrze cię znowu widzieć. - odrzekł mrugają powiekami i ukazując w pełni swoje oczyska.
- Ciebie również . Wiesz jak się martwiłam. Ponad tydzień byłeś w śpiączce. - mówiłam rysując na jego dłoni serduszka.
- Który dzisiaj jest?
- 14 sierpnia
- Przegapiłem twoje urodziny. Przepraszam - powiedział głosem pełnym winy.
- Kochanie nic nie przegapiłeś. Spędziliśmy je razem, na rozmowie. No bardziej moim monologu ale to szczegół. Kocham cię, bardzo. - rzuciłam i pocałowałam chłopaka namiętnie. Odwzajemnił. Brakowało mi tego.
- Też cię kocham. - złączył palce naszych dłoni a uśmiechnął się szeroko.
- (TI) ?- odezwał się po chwili
- Tak?
- Co ci się stało w nogi? - cholera, że też ja nie ubrałam długich spodni.
- Nic takiego. - mówiłam próbując go uspokoić.
- Przecież widzę. Mów.
- Ehhhh..no... kiedy Danielle powiedziała mi , że mieliście wypadek to kubek z herbatą tak jakby no.. wypadł mi z rąk.
- Boże - powiedział i wyciągnął dłoń z ucisku po czym przetarł nią twarz. - To przeze mnie masz poparzone nogi. To wszystko to moja wina. - powiedział a ja ujrzałam łzę spływająca po jego policzku aż do szyji. Wyciągnąłam dłoń i ją starłam.
- To nie twoja wina. To poprostu moja nie uwaga. Odpoczywaj kochanie.
- Musisz coś zjeść.
- Ale to jedzenie nie jest takie jak w domu. - marudził jak pięcioletnie dziecko.
- Poszłabym do domu coś ugotować ale nie zostawię cię tutaj samego.
- Idź, ja z nim zostanę. Musisz odpocząć praktycznie w ogóle nie wracasz do domu. - usłyszałam za sobą spokojny głos Liam'a. Skierowałam pełen niepewności wzrok na narzeczonego.
- Na co czekasz? Zmykaj do domu. Przyda ci się odpoczynek i obiecałaś mi coś ugotować. - powiedział z uśmiechem blondyn. Pocałowałam go namiętnie po czym zabrałam z sofy swoje rzeczy. Wychodząc rzuciłam Liam'owi wzrok pełen wdzięczności i wyszłam. Przechodząc obok recepcji spostrzegłam, że obsługuje ją ponownie ta starsza kobieta. Odwróciłam głowę w jej stronę a ta obdarowała mnie uśmiechem. Że co?????
- Gdzie moje jedzonko? - zapytał Niall gdy przekroczyłam próg sali.
- Nie zapytasz się co u mnie, czy odpoczęłam. Totalny egoista. - rzuciłam i odłożyłam torebkę na sofę. Z reklamówki wyciągnąłam zapakowany obiad chłopaka. Gdy się odwróciłam zauważyłam błysk w oku. Horan i ta jego miłość do jedzenia. Czasem mam wrażenie, że jest ona silniejsza niż ta do mnie. Lecz szybko okazuje się, że o ja jestem na pierwszym miejscu. Podeszłam do łóżka i położyłam mu na kolanach talerz z pierogami. Niall je uwielbia, podobnie jak ja.
- Odpoczęłaś? - zapytał Li gdy siadałam na krześle po drugiej stronie łóżka.
- Tak dziękuję, że z nim zostałeś.
- To nic wielkiego.
- Jakie to jest dobre. - przerwał nam blondyn mówiący z pełną buzią. Zaśmiałam się pod nosem.
- Co ty masz w tej torbie? - zapytał Harry przecierając dłonią czoło.
- No wiesz - powiedział lekko zdezorientowany Horan - Ubrania, tysiące elektroniki, jedzenie, kosmetyki i jedzenie.
- Czyli tylko jedzenie. - skomentował Loczek otwierając mi drzwi. Szepnęłam ciche dziękuję i usadziłam się wygodnie.
- No to jedziemy! - Hazza ruszył. Byłam bardzo zdziwiona gdyż dzisiaj jechał bardzo wolno i ostrożnie. Jak nie on. Kim jesteś i co zrobiłeś z Harry'm?
- Jak noga? - przerwał ciszę Loczek.
- Całkiem w porządku. Jednak gips musi zostać. To nie to samo co ręka. - powiedział i posmutniał. Wiem, że jest mu bardzo ciężko. Ale to Niall Horan, Irlandczyk z krwi i kości, da radę. Chciałam dodać mu otuchy dlatego wygięłam nie naturalnie rękę do tyłu i złamałam jego dłoń. Na jego twarz od razu wkradł się wielki uśmiech. Jechaliśmy w ciszy, dopóki Harry nie włączył radia. Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Jesteś pewny, że wszystko jest gotowe?
- Tak.
- Ona zasnęła.
- To ją obudź.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł przyjacielu. Znienawidziłbyś mnie za moją metodę budzenia. - balansowałam pomiędzy snem a wybudzeniem. Chciałam jeszcze trochę pospać jednak rozmowa chłopaków mi na to nie pozwoliła. Otworzyłam oczy i ujrzałam obok siebie Styles'a.
- Jak się spało?
- Wyśmienicie - odrzekłam lekko się przeciągając - Gdzie Niall? - zapytałam zauważając brak jego osoby w pojeździe.
- Spokojnie, odprowadziłem go pierwszego do domu. Chodź. - powiedział ostatnie zdanie otwierając moje drzwi. Wyciągnął pomocną dłoń, którą z chęcią chwyciłam. Po chwili przekroczyliśmy próg domu. Wszędzie było ciemno. Co jest ?
- Gdzie Niall?
- Idź do salonu. - odparł próbując zakryć buzujące w nim szczęście. Zgodnie z poleceniem chłopaka udałam się do salonu. Zeszłam po schodkach stając na obniżonej podłodze salonu pogrążonego w ciemności. Zapaliłam światło.
- NIESPODZIANKA!- zza mebli ukazali się moi przyjaciele. Średnio rozumiałam o co im chodzi, jednak gdy spostrzegłam transparent
100 LAT (TI) w oku zakręciła mi się łza.
- 100 lat kochana - powiedziała Perrie i prawie się na mnie rzuciła. Rozpoczęło się długie składanie życzeń i przyjmowanie niepotrzebnie kupowanych prezentów. Szybko kolejka do mnie się skończyła a przede mną staną Niall podtrzymywany z jednej strony przez Liam'a.
- Kochanie, przegapiłem twoje urodziny więc postanowiłem przygotować ci troszkę spóźnioną imprezę. Wszystkiego najlepszego kotku. - powiedział a ja zalana łzami wtuliłam się w jego posiniaczone ciało. Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie nie zważając na liczne rany. - Zapomniałbym - powiedział i skierował swój wzrok na Liam'a. Szatyn podał coś Horan'owi. - Kochanie, to twój prezent. Mam nadzieję, że się spodoba. - powiedział z uśmiechem i po kilku próbach otworzył czerwone pudełeczko i odwrócił w moją stronę. To co zobaczyłam, było spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Był to naszyjniki z zawieszką w kształcie serca z niebieskiego kryształu. Był identyczny jak serce oceanu z Titanica - mojego ulubionego filmu. Niall dobrze wiedział, że zawsze chciałam taki mieć.
-Niall, on jest cudowny. Ale to musiało kosztować fortunę. - powiedziałam dotykając jego policzka.
- Najważniejsze, że ci się podoba. - odpowiedział z szerokim uśmiechem- Louis zapnij go (TI) na szyji - powiedział Niall do siedzącego najbliżej Tomlinson'a. Już po chwili miałam na szyji swoje własne serce oceanu.
- Dziękuję - wyszeptałam Niall'owi do ucha i wśród oklasków przyjaciół połączyłam nasze usta w namiętnym i dość gorącym pocałunku.
LiwiaLila