Poprawił czarne okulary spoczywające na jego nosie i włożył ręce do kieszeni bluzy. Podążał dobrze znanym mu deptakiem nad brzegiem Tamizy. Podziwiał widoki Londynu, mimo ich bardzo dobrej znajomości. Szedł wolno, rozglądając się. Mijali go ludzie, tłumy ludzi. To z prawej, to z lewej strony. Turyści, młodzież czy zwykli mieszkańcy tego miasta. Nagle jego wzrok przykuła drobna postać siedzącą na ławce. Była to dziewczyna o długich ciemnych włosach przełożonych na prawe ramię. Miała na sobie miejscowo podartą sukienkę do kolan i cienki brązowy sweterek. Natomiast na na nogach spoczywały białe, zniszczone sandałki. Prawa noga dziewczyny była wyprostowana, a na kolanie widać było różne rany i zadrapnia. Nieznajoma siedziała ze szkicownikiem i ołówkiem w ręku. Rysowała kolejny widoczek. W oczy chłopaka rzuciła się stojącą obok ławki tablica. Przywieszone na niej były różne obrazki. Wszystkie przedstawiały Londyn. No może nie wszystkie. Kilka z nich obrazowało jakiś magiczny, tajemniczy zamek. Dziewczyna pełna skupienia wykonywała pociągnięcia ołówkiem na kartce co jakiś czas spoglądając przed siebie. Chłopak podszedł bliżej. Zaciekawiła go. Zwykła, nieznana nikomu dziewczyna zaciekawiła go. Dziwne, bardzo. Usiadł na ławce w pewnej odległości od niej i zaczął spoglądać na nią ukratkiem.
Ludzie mijali dziewczynę nawet nie spoglądając na nią i jej przepiękne prace. Mieli na głowie wiele ważnych, czasem problematycznych spraw. Szkoda, że nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, że inni mogą mieć od nich gorzej. Inni których codziennie mijają idąc do pracy londyńskim deptakiem.
Z każdą minutą spoglądania na dziewczynę, w chłopaku wymagała się co raz to większa chęć podejścia i poznania jej. Jednak coś w jego głowie mówiło stop. Może rozsądek? Co jeśli jest jego fanką i zacznie krzyczeć? Taka dziewczyna nie może krzyczeć. Ktoś tak delikatny i tajemniczy.
Chłopak przez następne 4 godziny siedział na ławce i wpatrywał się w nią. Ludzie przechodzący deptakiem, co chwilę zasłaniali mu wgląd na interesującą go osobę. Jednak on dojrzał jej cudowne, brązowe oczy. Jej delikatne rysy twarzy i pełne usta jakby stworzone tylko do namiętnych pocałunków.
Minęła piąta godzina. Od momentu gdy młodzieniec zaczął wpatrywać się w dziewczynę, ta jak siedziała tak siedzi. Nadal szkicowała, co jakiś czas spoglądając na widok przed sobą. Chłopak zdziwił się gdy od tamtej chwili dziewczyna nic nie jadła i nie piła. Niby nic takiego, ludzie dłużej wytrzymują bez tych czynności jednak w jej przypadku było to bardziej niż dziwne i zaskakujące.
Nastała godzina 16:00. Godzina szczytu. Ludzi na deptaku przybywało z każdą sekundą. Tajemnicza artystka nie zwracała na to uwagi. Nadal zajęta szkicem nie zwróciła uwagi, kiedy w jej stronę zaczęli podążać policjanci.
- Dzień dobry - z transu wybudził ją dobrze jej znany niski głos. Z przerażenia z ręki wypadł jej ołówek i potoczył się tuż po nogi jednego z funkcjonariuszy. Chłopak siedział i oglądał całą sytuację z lekkim strachem. Co jeśli oni jej coś zrobią?
- Dzień dobry - odpowiedziała cicho lekko zachrypniętym głosem.
- Widzimy się po raz kolejny. - odezwał się drugi policjant.
- Wie pani, że nie wolno tutaj sprzedawać swoich prac. To już kolejny raz kiedy pani robi to mimo naszych interwencji . Proszę stąd pójść i nie przychodzić. Straszy pani turystów i mieszkańców. - odezwał się pierwszy policjant, a dziewczyna spuściła głowę. - Zrozumiano? - zapytał głośniej.
- Tak - odparła cicho. Policjant cicho się zaśmiał i kopnął leżący na ziemi ołówek. Przedmiot potoczył się w stronę barierek. Dziewczyna próbowała go uratować lecz na marne. Przedmiot spadł w otchłań Tamizy, a po policzkach właścicielki spłynęły łzy. Dlaczego ktoś nie rozumie, że dla niektórych głupi ołówek za kilka pensów może być warty więcej niż mu się wydaje. Zapłakana dziewczyna wróciła do ławki. Gdy szła, chłopak zauważył, że kuleje. Nie może chodzić na prawej nodze.
- Pozbierasz to wszytko i pójdziesz stąd. Teraz - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo drugi policjant. Zapłakana dziewczyna wstała z ławki i posłusznie pozbierała cały swój dobytek. Obrazki włożyła do zniszczonej teczki, gdzie schowała również blok. Tablicę odniosła do sąsiedniego sklepu skąd za pozwoleniem kierownika, ją pożyczyła.
- Mogę już iść? - zapytała płaczliwie funkcjonariuszy.
- Idź. - rzucili i popchnęli ją przez co ta upadła, a z ręki wypadła jej cenna teczka. Szybko przyciągnęła ją do siebie po czym podpierając się na sąsiedniej ławce podniosła się z wielkim trudem. Nagle usłyszała za sobą.
- Już cię tu nie ma! - krzyknął policjant, a dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała. Aby jeszcze bardziej nie zdenerwować policjantów , próbując zignorować ból w nodze udała się w stronę drogi głównej, z policzkami mokrymi od łez.
A chłopak siedział na ławce. Nie docierało do niego co się stało. Wiele w swoim życiu przeżył, ale coś takiego to jego pierwszy raz. Zszokowany nie wiedział co zrobić. Jego serce mówiło biegnij za nią, ale rozum nawoływał do pozostania na ławce. Nie wiedział co zrobić. I tak rozdarty siedział nad brzegiem Tamizy ze łzami spływającymi po polikach.
**************
Hej
Jak pierwsza część? Jestem bardzo ciekawa Waszych opini, więc piszcie.
LiwiaLila
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz