niedziela, 14 sierpnia 2016

33. Niall

- Malik gdzie moje marchewki? - po naszym domu rozległ się krzyk Lou.
- Nie wiem. Daj mi spokój Louis. - odkrzyknął mu Mulat. Tommo zaczął mu odpowiadać jednak przerwał im głośny krzyk Daddy'iego.
- Harry do cholery, ubierz się w końcu a nie cały czas latasz goły!
- Wyluzuj Liam - odpowiedział mu Hazza. Za raz wyjdę z siebie i stanę obok. 
-Aaaaaa! Zostaw mnie. Nie wiem gdzie są twoje marchewki, a co dopiero Kevin! - nie. Wstałem z kanapy, założyłem białe supry i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wdech, wydech. Harry dorzuciłby pewnie tylko nie przyj, ale nie ma go tutaj teraz. Louis na to od razu uwolniłby swój śmiech i rzucił się na Zayn'a. Ten z kolei krzyczałby, że przyjaciel zepsuje mu fryzurę i próbowałby go zrzucić robiąc przy tym wielki bałagan. A Liam próbowałby ich uspokoić. Moi przyjaciele. Kocham ich jak braci ale czasem przesadzają. Na przykład dzisiaj. Od rana każdy z nich ma jakiś problem, czym wszyscy nie pozwalają mi relaks. Zatopiony w myślach udałem się w stronę pobliskiego parku. Po kilku minutach opuściłem chodnik przy ulicy i spacerowałem licznymi alejkami. Mijałem szczęśliwie rodziny, przytulające się pary czy staruszków siedzących na ławkach, którym wystarczała obecność drugiej połówki, a ciszą pomiędzy nimi nie była tą krępującą ciszą. W oddali usłyszałem cudowny głos któremu akompaniowały dźwięki strun gitary. Przyspieszyłem i po chwili moje oczy napotkały dziewczynę o długich lekko kręconych włosach siedzącą na ławce i grającą na gitarze. Ubrana była w niebieską sukienkę na szelkach a na stopach miała klapki, albo raczej coś co kiedyś było klapkami. Zacząłem wsłuchiwać się w jej cudowny głos. Zaczęła śpiewać jedną z moich ulubionych piosenek. Mianowicie 'The A Team' Ed'a Sheeran'a. Usiadłem na ławce daleko od niej jednak chęć zaśpiewania z nią była silniejsza. Gdy nieznajoma rozpoczęła śpiewanie refrenu nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem do niej, usiadłem obok na ławce i dołączyłem się do śpiewu. Dziewczyn była wyraźnie zaskoczona moim zachowaniem jednak szybko na jej twarz wkradł się zniewalający uśmiech. Daliśmy ponieść się muzyce, co spotkało się z miłymi spojrzeniami przechodniów. Nieznajoma zakończyła piosenkę uderzeniem we wszystkie struny.
- Pięknie śpiewasz. Masz talent. Powinieneś iść do jakiegoś programu albo założyć zespół. - powiedziała z wielkim przejęciem. Czyli ona mnie nie zna? To dobrze. Będę mógł ją poznać jako Niall Horan - Irlandczyk z Mullingar, a nie jako Niall Horan - 1/5 One Direction.
- Rozwarze to. Niall Horan- powiedziałem i podałem jej dłoń którą szybko uścisnęła swoją małą.
- (TI) (TN).
- Pięknie grasz. Dużo się uczyłaś? - zapytałem a dziewczyn wyraźnie się zmieszała.
- Poświęcam temu dużo czasu. - odpowiedziała po chwili. Coś tu nie gra. Nie zadręczając się tym wdałem się w rozmowę z (TI). Zaciekawiło i jednocześnie zaskoczyło mnie to, że dziewczyna nie mówiła nic o sobie. Chciała jak najwięcej wiedzieć o mnie. Opowiedziałem jej więc o moim dzieciństwie, powiedziałem że jestem w zespole, jednak na niej nie wywarło to wielkiego wrażenia. Tak dobrze mi się z nią rozmawiało. Nawet nie wiem kiedy z 16 zrobiła  się 19.
- (TI) bardzo cię przepraszam ale muszę wracać.
- Jasne.
- Będziesz tu jutro?
- Jestem codziennie.
- W takim razie do zobaczenia
- Pa. - powiedziała po czym dała mi buziaka w policzek i odszedłem. Cudownie było poczuć jej usta na policzku, nawet te przez te dwie sekundy.
Codziennie przychodziłem do parku, codziennie rozmawialiśmy, codziennie śpiewaliśmy i zbliżaliśmy się do siebie. Jedno co mnie zaciekawiło to to, że zawsze była ubrana w te same ubrania. Nigdy nie wspominała o swoim życiu. Dziwne. Jednak te wszystkie przemyślenia pojawiały się dopiero w domu. Kiedy byłem obok niej czułem się najszczęśliwszym facetem na świecie. Chyba się zakochałem.


Wczoraj zaprosiłem (TI) do kawiarni. Chciałem jej powiedzieć o moich uczuciach które z każdą chwilą stają się silniejsze. Chciałem zabrać ją na spacer do parku i na London Eye jednak od samego rana jak na złość pada deszcz. O 15 miałem zjawić się przed kawiarnią. Od samego rana byłem bardzo szczęśliwy i podekscytowany, a jednocześnie zdenerwowany. Co jeśli ona nie odwzajemnił moich uczuć?
O 14:50 stałem z parasolem w ręku przed kawiarnią w której się umówiliśmy. Wybrałem tą z najpiękniejszym widokiem. Widokiem na Big Ben i część Tamizy. Czekałem. 14:55. 15:00. 15:05. 15:10. 15:20 a jej dalej nie ma. Zacząłem tracić już nadzieję. Nagle w tłumie spokojnie idących ludzi z parasolami dostrzegłem jedną osobę która bardzo szybko biegła. Gdy była nie daleko mnie dostrzegłem że to moja (TI). Była ubrana w tą samą sukienkę co codziennie, w ręku miała futerał z gitarą. Niektóre z jej przemoczonych kosmyków włosów przykleił się do jej twarzy.  Z resztą ona cała była przemoczona. Moją uwagę przykuły jej BOSE stopy. Gdzie ona ma buty? Czyżby moje przypuszczenia, nie opuszczające mojej głowy od kilku dni, były trafne? (TI) podbiegła do mnie i przywitała się jednocześnie próbując unormować oddech.
-Bardzo cię przepraszam za spóźnienie ale nigdy nie byłam w tej części Londynu i się trochę zgubiłam.
- Spokojnie, nic się nie stało. - powiedziałem a dziewczyna nagle zaczęła kaszleć po czym pociągnęła nosem.
- Chodź tu. - powiedziałem wciągając ją głębiej pod parasol i okryłem ją moją bluzą.
-Niall ale ona na pewno była droga. A ja ją zmoczę wodą.
- Nie chcę żebyś się przeziębiła. - odpowiedziałem i zapiąłem bluzę dziewczynie za co ta obdarzyła mnie swoim cudownym uśmiechem. Chciałbym widzieć go codziennie o poranku, w południe i wieczorem. Zapałem (TI) za rękę i weszliśmy do kawiarni w której od progu uderzyła nas fala przyjemnego ciepła. Usiedliśmy przy stoliku znajdującym się przy kaloryferze.
- Dzień dobry. Co podać? - uniosłem wzrok do góry i zobaczyłem kelnerkę.
- Ja poproszę gorącą czekoladę i szarlotkę.
- A pani? - zwróciła się do mojej dziewczyny,yy to znaczny przyjaciółki.
- Ja dziękuję. - że what????
- Proszę nie zwracać uwagi na tą panią, poprosimy dwa razy to samo. - powiedziałem szybko a kelnerka odeszła.
-Niall, czemu to zrobiłeś?
-Bo musisz coś zjeść.
-Ale ja nie mam pieniędzy.
-Zapłacę, ale teraz chcę cię o coś zapytać. - powiedziałem i usiadłem na jej kanapie. - Jesteś bezdomna? - zapytałem cicho. (TI) przez chwilę nic nie mówiła jednak szybko się rozpłakała. A więc jednak. Boże jakim jestem idiotą.
-Ciii. Spokojnie. Wszystko będzie ok. - mówiłem jej do ucha jednocześnie kołysząc nas delikatnie - Opowiedz mi co się stało. - (TI) lekko odsunęła twarz od mojego torsu po czym pociągnęła nosem i zaczęła mówić.
- Moja mama była lekarzem, a tata prawnikiem. Byłam ich jedyną córką. Mieszkaliśmy w dużej willi w centrum Londynu. Byłam bardzo Rozpieszczana, jednak nigdy rodzice nie zastępowali swojej nieobecności pieniędzmi. Spędzaliśmy bardzo dużo czasu razem. Kilka miesięcy temu rodzice musieli wyjechać z Londynu do Oslo. Mama miała tam wziąć udział w jakiejś ważnej operacji a tata miał tam spotkanie z jednymi z najlepszych prawników na świecie, do których sam należał. Wyjechali rano, ja byłam wtedy u pewnej kobiety gdzie opiekowała się jej dziećmi. Kiedy wieczorem wróciłam do domu zamiast informacji od rodziców że dojechali do Oslo dostałam informację, że nie żyją, gdyż ich samolot rozbił się 3 km przed lotniskiem. Zostałam sama. Mój rodzina odwróciła się ode mnie. Pieniądze i cały nasz majątek siostry mojego taty podzieliły pomiędzy siebie a dzięki dużej kwocie przekazanej prawnikom i sędziemu w sądzie mi nic nie zostało przyznane. Wyrzucono mnie z domu w którym spędziłam 19 lat mojego życia. Od tamtego czasu mieszkam na ulicy. Codziennie gram jednak rzadko uda mi się uzbierać na bułkę. - (TI) płakała, ja również. Jej historia, to jest nie do pojęcia co ona przeżyła. Moje biedne małe słoneczko. Przytuliłem ją do siebie i dłonią gładziłem jej włosy. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Ucałowałem czoło dziewczyny po czym przysunąłem jej pod nos talerzyk i ciepły napój.
-Niall, nie obraź się ale ja nie będę jadła.
-Jedz. Na pewno jesteś głodna .Jedz i pij, czekolada cię rozgrzeje. - mówiłem jednak dziewczyna jakby nie słyszała moich słów. Wziąłem do ręki łyżeczkę i nałożyłem trochę ciasta po czym włożyłem (TI) do ust. Spotkało się to z jej śmiechem. Jej śmiech jest taki cudowny. Obiecuję, że zrobię wszystko żeby ciągle się śmiała. Po wielu próbach udało mi się nakarmić (TI) ciastem i napoić gorącą czekoladą. Zajadałem swoje ciasto gdy zauważyłem, że (TI) jest bardzo rozpalona. Przyłożyłem rękę do jej czoła. Było ciepłe.
- Masz gorączkę.
- Przejdzie. - powiedziała po czym mocniej okryła się moją bluzą.
Rozmawialiśmy na różne tematy. Często udawało mi się rozbawić dziewczynę. Byliśmy tutaj tak długo że obsługa kawiarni wyprosiła nas z niej z powodu zamknięcia. Wyszliśmy na londyńską ulicę. Deszcz ustał a na niebie pojawiło się słońce.
-Niall, bardzo dziękuję ci za cudowny dzień. Będę już szła. Do zobaczenia. - usłyszałem cichy głosik i spostrzegłem, że (TI) się oddala. Szybko zapałem ją za nadgarstki po czym odwróciłem ją przodem do mnie.
- Coś się stało? - zapytała zdezorientowana.
-Tak. Wracasz że mną.
-Niall daj spokój. Poradzę sobie.
- Teraz kiedy znam prawdę, nie mógłbym zasnąć wiedząc że ty tułasz się po Londynie. - nie dając jej dojść do słowa założyłem jej gitarę na plecy a ją samą wziąłem na ręce tak jak pannę młodą.
-Niall co ty wyprawiasz? Mówiłeś że mieszkasz z przyjaciółmi, co oni na to że mnie tam przywieziesz?
- Nie martw się o nich. Trzeba cię wyleczyć bo jesteś chora i już cię nigdy nie wypuszczę. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło co spotkało się z jej lekkim chichotem. Wkroczyliśmy roześmiani przez ulicę Londynu co chwilę spotykając się z przyjaznymi spojrzeniami przechodniów. Po chwilowym spacerze doszliśmy na parking gdzie stał mój samochód. Otworzyłem drzwi i posadziłem (TI) na miejscu obok kierowcy, na tylne siedzenie włożyłem jej gitarę po czym szybko usiadłem za kierownicą. Droga do domu minęła nam na rozmowach i śpiewaniu. Po 20 minutowej jeździe znaleźliśmy się na miejscu. Zaparkowałem w garażu po czym pomogłem wysiąść (TI). Z racji że ta nie miała butów ponownie wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do domu.
- Za raz poznasz moich kumpli. - powiedziałem zamykając drzwi wejściowe. -Chłopaki!- chyba było mnie słychać w całej dzielnicy. Moi przyjaciele ustawili się przed nami w rzędzie. Przedstawiłem im (TI) i odwrotnie. Wszyscy oprócz Harry'ego mieli nieciekawe miny. Nie ukrywajmy, (TI) to śliczna dziewczyna, a Harry to Harry.  Z resztą tylko on jej odpowiedział. O co chodzi reszcie?
- Niall możemy pogadać, na osobności? - zapytał Liam
-Zaprowadzę (TI) i za raz wracam. - powiedziałem i złapałem dziewczynę za rękę. Wyszliśmy po schodach po czym otworzyłem pierwsze drzwi na prawo. Dziewczyna była wyraźnie zszokowana. Patrząc na to, że w moim pokoju był trochę bałagan, to jej pokój na pewno jest bardziej zad, Niall ty idioto ona nie ma domu a co dopiero pokoju!
- Proszę tu masz ubrania. Naprzeciwko jest łazienka. Umyj się. Ręczniki są na pierwszej półce w białej szafce  obok umywalki. Ja za raz wracam. - powiedziałem podając dziewczynie moje rzeczy. Pocałowałem ją w policzek i zszedłem na parter. Szykuje się poważna rozmowa z chłopakami.

***(TI)***

Niall Jest taki dobry. Tak bardzo mi pomógł. Kiedy weszłam do tego domu i poznałam jego przyjaciół odniosłam wrażenie, że nie jestem tu mile widziane. No może ten Loczek, Harry nie ma nic  przeciwko mojej obecności. Zgodnie z rozkazem Niall'a pójdę się umyć. Przyda mi się ciepły prysznic. Jeszcze ta moja choroba. Ughh. Wyszłam na korytarz. Nie dało się nie usłyszeć głośnej wymiany zdań. Wiem, że nie wolno podsłuchiwać ale to chyba dotyczy mnie.
-Niall, my nie jesteśmy przytułkiem do bezdomnych?
-Co na to Paul, Modest fani?
-Paul i fani zrozumieją a Modest mam daleko w dupie.
- Co nie zmienia faktu że ona nie może tu zostać!
- Wiesz ile ona przeszła! - tyle wystarczyło. Wróciłam do sypialni Niall'a. Nie mogę tu zostać, ale Horan mi tego nie powie on jest za dobry. Odejdę więc sama. Ubrania odłożyłam na łóżko. Podbiegłam do okna. 1 piętro. Ale jest rynna. Więc okey. Już miałam wychodzić, gdy ujrzałam na biurku kartki. Głupio tak wyjść bez słowa. Wzięłam do ręki marker i zaczęłam pisać

Drogi Niall'u
Jestem Ci bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś. Odmieniłeś moje życie. Bardzo Ci za to dziękuję. Wiem, że nie jestem tu mile widziana dlatego odchodzę. Proszę nie martw się o mnie. Nic mi nie będzie. Za nim jednak skończę chciałbym Ci coś przekazać. Zakochałam się. W Tobie. Jednak jak to się mówi za wysokie progi na moje nogi. Bezdomna z piosenkarzem? Ta gorączka chyba zrobiła mi wodę z mózgu.

Kocham Cię
(TI)

 Zgięłam karteczkę i położyłam na ubraniach. Na plecy założyłam futerał z instrumentem i podeszłam do okna. Wyszłam przez nie i powoli zeszłam po rynnie. Schodząc zauważyłam duże okno tuż obok. Niall właśnie wychodził po schodach na piętro.  Muszę się spieszyć. Szybo wybiegłam z terenu willi i biegiem udałam się w stronę miejsca gdzie często spędziłam noce. Nagle mój bieg przerwało uderzenie piorunu i grzmot. Nie no zajebiście, jeszcze burza. Muszę się pośpieszyć. Wznowiłam bieg. Do grzmotów dołączył deszcz. I to nie byle jaki. Biegłam ile sił miałam w nogach. Pokonując poszczególne ulice co jakiś czas przypadkowo trącałam przechodniów idących pod parasolami. W końcu dotarłam do mojego celu. Weszłam w ślepą uliczkę pomiędzy dwoma budynkami. Tutaj spędziłam noce. Dzięki temu, że w jednym z budynków mieścił się zakład krawiecki czy coś podobnego, nie wiem dokładnie, miałam dużo materiałów żeby się przykryć nocą. Deszcz i burza przybierały na sile. Pobiegłam pod ścianę budynku. Jedną tkaniną przykryła futerał z gitarą, a drugą nakryłam siebie. Niestety, materiał był za krótki i zdołałam zakryć jedynie nogi i tłów. Deszcz padał coraz mocniej a ja już byłam cała mokra. Pociągnęłam nosem. Po chwili zrobiło mi się strasznie zimno. Do ochłodzenia związanego z przenoszeniem doszła gorączka. Kichnęłam kilka razy.
-(TI)! - usłyszałam moje imię. Trzęsąc się podniosłam głowę do góry. Ujrzałam obiektu moich westchnień.
-Dlaczego uciekłaś? Nic ci nie jest?- zapytał chłopak przytulając mnie do swojego torsu - Masz gorączkę. Wracaj ze mną.
-Nie mogę Niall. Ty jesteś sławny a ja? Jestem nikim. Nikt się mną nie przejmuje, jestem nic nie wartym śmieciem. - powiedziałam po czym kichnęłam.
-Dla mnie jesteś wszystkim. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Dzięki kartce wiem że ja również nie jestem ci obojętny. (TI) proszę wróć że mną i zostań moją dziewczyną.
-Niall, ale chłopcy, wasz menadżer, fani i ten cały Modest.
- Z chłopakami już rozmawiałem. Chcą cię przeprosić, z resztą przyjechali tu ze mną. Paul i fani zrozumieją, a Modest mam w dupie. Teraz liczysz się tylko ty słońce. - powiedział i pocałował mnie. Jego usta, mogłabym czuć je na swoich przez całe 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Pocałunek trwałby o wiele dłużej lecz brak powietrza zmusił nas do zaprzestania.
- To co zostaniesz moją księżniczką?
-Tak. - odpowiedziałam po czym rzuciłam się na chłopaka całkowicie zapominając o tym że jestem cała mokra. Niall'owi to chyba nie przeszkadzało gdyż przyciągnął mnie bliżej siebie.

***rok później***
***Niall***

-Harry! - po domu rozniósł się krzyk Louis'a.
-Co? - zapytał Loczek wchodząc do salonu.
- Widziałem cię w telewizji! - krzyknął podekscytowany Lou.
-Serio? Na jakim kanale?
- Na Animal Planet!- odrzekł Louis na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a Harry podszedł do przyjaciela i uderzył go w głowę. Po chwili usiadł na dywanie pomiędzy Zayn'em i Liam'em i zaczął się śmiać a my mu zawtórowaliśmy.
12 miesięcy temu w naszym domu pojawił się nowy członek naszej wielkiej rodziny. Mój dziewczyna (TI). Chłopcy przeprosili moje słoneczko i stali się przyjaciółmi. Fani i Paul również bardzo serdecznie przywitali ją w rodzinie One Direction. Modest trochę zrzędził jednak przeszło im. Teraz wszystko jest cudownie. Mam najlepszych przyjaciół na świece i ukochaną u boku. Strach pomyśleć co by się stało gdybym tamtego dnia nie poznał jej w parku. Moja rodzina bardzo polubiła (TI), w szczególności Theo. Bardzo ją lubi. Teraz (TI) śmieje się każdego dnia, czym sprawia mi wielką radość. Dzisiaj mamy koncert i za chwilę jedziemy do O2 Areny żeby się przygotować. Będzie to niezapomniany koncert dla naszej pary. Bardzo się cieszę, że (TI) idzie razem z nami. Ona jest wspaniała i jestem pewien że to ta jedyna. Może nie była od początku naszą fanką lecz szybko się nią stała. Czyli moje marzenie o poślubieniu naszej fanki się spełni. Zapytanie skąd to wiem? Bo dzisiaj na koncercie mam zamiar oświadczyć się (TI). Trzymajcie kciuki aby wszystko się udało.





LiwiaLila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz